🥀thirty two🥀

74 11 10
                                    

Pov: Konopski

Spokojna, lekko mroczna noc dawała
znakomitego smaku upragnionego przez wszystkich, lata. Blask księżyca wpadający do pokoju przez wpół zasunięte rolety oświetlał nam połowę twarz. Szum lekkiego powiewu wiatru był naprawdę niczym miód na uszy. Sowy coraz to głośniej śpiewały swoją uspokajającą, pełną lekkości melodie na przed letnich drzewach.

Lubię noc. Wręcz kocham. Zawsze w nocy mogę się uspokoić, odstresować czy oczyścić swój umysł od natrętnych myśli, które tylko zawracają mi zbędnie głowę. Jestem z nimi w tą porę zupełnie sam i to właśnie w tym kocham. Lubię otaczać się innymi i przesiadywać z kimś w jednym pokoju, ale późne pory to zdecydowanie to czego pragnę. Na myśl o tym, że mogę zostać sam z własnym sobą i pozbierać siebie na nowo po jakimś nieprzyjemnym incydencie, daje mi naprawdę wspaniałych emocji.

W tym przypadku zupełnie tak było. Kłótnia z kuzynką, nawrzeszczenie na Jake'a i w dodatku jeszcze ten Wardęga. Mój umysł i myśli potrzebują oczyszczenia i nowej regeneracji na kolejny, męczący dzień w tym posranym mieście.

Chciałbym mieć jakieś nadprzyrodzone moce. Moc cofania czasu. To jest to. Po prostu jak coś jeden raz nie wyjdzie, próbuje się drugi raz. Potem trzeci, czwarty i tak dalej. Tak teraz zupełnie było. Chce, aby to co wszystko co się wydarzyło w moim życiu w najbliższych kilku miesiącach nigdy nie miało miejsca.

Oglądałem migające gwiazdy na niebie. Blask księżyca oświetlał połowę twarzy. Moją głowę dalej przejmowały myśli sprzed wczorajszego dnia. Może i zbędnie się tak tym zadręczam. Może i to wszystko jest tak naprawdę jednym wielkim błędem i nieporozumieniem.

Chciałbym, żeby tak było.

Siedziałem na parapecie opierając głowę o zimną ścianę. Dzisiaj noc jest wyjątkowo piękna.

Nie wiem, jak zdołam przetrwać te parę tygodni. Najgorsze jest też to, że osoba, z którą dziele pokój to mój własny wróg, Wardęga. Namówiłem Madison, aby chociaż pozwoliła mi spać oddzielnie, bez niego. Nie wiem czy w ogóle zniósł bym taką myśli, że w moim łóżku śpi Sylwester.

Usłyszałem ciche skrzypnięcie drzwi za sobą. Odwróciłem się i ujrzałem zbliżającego się w moją stronę, Jake'a. Nie no naprawdę jeszcze go tutaj brakowało i to o tej porze. Kocham go, ale ostatnio jego osoba znacząco mi przeszkadza.

Był już koło mnie. Nachylił się lekko w moją stronę i gdy już chciał lekko musać moje usta, odsunąłem się na większy dystans.

W jego oczach ujrzałem rozczarowanie.
Rozłożył lekko ręce do góry w geście nie zrozumienia. - Co to było? -

- Po prostu nie chcę mi się całować. Tyle - Szepnąłem spoglądając od dołu na niego.

Jego obecność naprawdę nie poprawia mi sytuacji. Zwykle lepiej i łatwiej mi jest usuwać swój natłok myśli sam. Bez niczyjej pomocy i użalania się nade mną.

- A ja po prostu chciałem ci trochę poprawić humor - Burknął szczerze niezadowolony, że nie dałem mu się pocałować. No błagam niech mi nikt teraz nie mówi, że będzie się kłócił o takie głupoty i to jeszcze o pierwszej w nocy.

- Uwierz mi, że nie zawsze chce mi się tak lizać i miziać. Do znudzenia -
Sapnąłem wyraźnie zmęczony tymi fochami innych na mnie. Dlaczego ludzie ze wszystkiego muszą robić wielkie halo. Nie mam ochoty się całować to powinien to uszanować i dać mi trochę prywatności.

- Nie mam ochoty na całowanie Jake naprawdę - złapałem się jedną ręką za twarz zażenowany tą głupią i bezsensowną wymianą zdań. Co najlepsze, że w pokoju obok nas znajduje się także brodaty, więc wcale bym się nie zdziwił jakby się przypadkiem obudził i podsłuchał to wszystko.

Forever Together - Wardęga i KonopkyyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz