Pov: Wardęga
Moja budująca krew w żyłach tylko dodawała mi nowych emocji oraz wielkiego wybuchu wściekłości. Byłem zły, bardzo zły na tego typa z restauracji. Nie wiem co mnie nakierowało na tak brutalne potraktowanie mojego ukochanego, ale nie mogłem znieść tego, że może się z kimś spotykać za moimi plecami.
Ten typ na kilometr śmierdzi gejem, więc nie zdziwiłbym się, jeżeli niedługo zacznie przystawiać się do mojego Konopskiego. Miarka się przebrała.
Byłem też łzy na siebie. Gdzieś tam w głębi serca miałem wyrzuty sumienia o to, jak go potraktowałem. Przecież chłopaka napewno to zraniło i nie będzie się do mnie odzywać...
Ale w tamtej chwili o tym nie myślałem. Moja cała złość kierowała się ku temu pojebowi, który widać było z jaką ponętnością patrzył na okularnika.Buty z wielką agresja ściągnąłem z siebie i wyrzuciłem na drugi koniec pokoju.
Udałem się do swojego pokoju, a gdy znajdowałem się już wewnątrz trzasnąłem drzwiami i mocno rzuciłem się na łóżko zatapiając swoje smukłe palce na prześcieradle.To wszystko jest takie pojebane.
Gorycz, która rozpierała mnie od środka nie pozwoliła mi się skupić na niczym innym, niż na tej całej sytuacji. Głowa już mnie bolała od natłoku myśli, a także od budującej we mnie agresji, ale nie mogłem się pozbyć tego widoku z mojej głowy.Z nim wyglądał na bardzo szczęśliwego, zupełnie jakby był naj szczęśliwym człowiekiem na tej ziemi. I to mnie właśnie zabolało. Naprawdę wyglądał, jakby ten typ był mu bliski lub coś w tym stylu, a ja nie chciałem, by przystawiał się do niego.
To jednak nie pierwszy raz, gdy takowa sytuacja wyprowadziła mnie z równowagi. Mam zaburzenia nerwowe i wszystko, co tylko mi się nie spodoba jest odbierane w mojej głowie bardzo brutalnie i za pomocą agresji staram się polepszyć jakoś sytuację. Potrzebuje wyładować te wszystkie jebane emocje.
Złapałem za poduszkę, która była w zasięgu moich oczu i rzuciłem nią sobie na twarz, a chwilę potem przyciskając ją do mojej twarzy zacząłem krzyczeć ile się da. Chuj mnie to obchodzi, że teraz prawdopodobnie zakłócam ciszę i spokój sąsiadom z góry i doły. Chuj mam na ludzi dookoła mnie.
Czułem, jak żałosne łzy cisną mi się do oczu, a ja już czułem, jak dłużej nie dam rady zgrywać twardziela bez jakichkolwiek emocji.
Zawsze nie lubiłem pokazywać, jaki jestem naprawdę. W podstawówce kozaczyłem przed innymi kumplami, a dla lasek podawałem jakieś fałszywe informacje o sobie, które w ogóle nie były w jednym procencie prawdziwe.
Okazywanie uczuć idzie mi naprawdę tragicznie. Nie lubię tego robić. Nie lubię się rozklejać przed innymi z myślą o tym, że teraz nie będę w ich oczach już taki jak wcześniej.Krzyczałem coraz bardziej, a gdy tylko czułem, że nie starczy mi więcej powietrza na krzyk i te głupie łzy już na skrawku wytrzymałości, rozpłakałem się.
Całe życie mi się jebie przed oczami. Nie chodzi tu tylko o tą jedną sytuację. Jestem ostatnio pod bardzo dużą presją ludzi w internecie. Wiele osób oczekuje ode mnie aż nadto, a ja jestem tylko zwykłym nic nie znaczącym Youtuberem, który tylko prowadzi śledztwo ze swoim przyjacielem Konopskim. Każdy wywiera we mnie stres i poczucie presji, której tak bardzo chcę się pozbyć ze swojego życia żyjąc w końcu normalnie jak każdy inny człowiek.
Gdy poczułem, że leżę na jakieś karteczkę nieświadomie, szybko oddychając przez zmęczenie wywołane krzyczeniem, odłożyłem poduszkę gdzieś na łóżko i dalej nie przestając płakać, powoli rozwinąłem małą zgniecioną w małą kuleczkę papieru, kartkę.
Na niej widniał duży napis "Myślisz, że to koniec? Zabawa się dopiero rozkręca :D" A ja od razu rzuciłem kartką gdzieś w powietrze i kolejny raz w ten dzień, zacząłem krzyczeć na cały dom. Oczywiście w poduszkę.
Nie dość, że teraz bardzo przeżywam wszystko co się dzieje dookoła, to jeszcze ktoś kurwa znowu robi sobie ze mnie idiotyczne jaja, których ja już miałem podziurki w nosie. Chuj z tym wszystkim. Chuj z życiem.
Pov: Konopskyy
*Następny dzień*
Po przepłakanej nocy nie wiedziałem, czy sens jest dziś montować odcinek. Jestem zmęczony psychicznie i szczerze wątpię, bym w takim stanie skupił się na czymś innym, niż na tym. Nie mam chęci dzisiaj na robienie lub montowanie odcinków dla widzów. To prawda, nie chcę ich zawieść, ale w takich okolicznościach nie mam po prostu siły. Wykończyłem się psychicznie i zamiast teraz montować odcinek na którym pokazuje nowe informacje na istotny temat, w kółko się zaméczam tym wszystkim i wprawiam w większe przygnębienie.
Nigdy nie zapomnę tego, jak mi grożono kartkami. Może z pozoru każdy mądry człowiek nie wyolbrzymiałby tak sytuacji i wcale się tak tym nie przejmował, ale ja byłem inny. Od zawsze już odstawałem od reszty i byłem po prostu inny. Nie zapomnę tego, jak brutalnie pobito mnie na ulicy. Nie zapomnę tego, jak Wardęga całymi swoimi siłami nasila swoje struny głosowe bardzo na mnie krzycząc, a ja nie potrafiłem i nadal nie potrafię znieść jego wzroku, który z wielką złością przechadzał się po mojej twarzy.
Nie chcę żyć. Chce z tym skończyć.
By ludzie mieli w końcu upragnioną ciszę. By nie musieli się przejmować kimś takim, jak ja. Wardęga by się pewnie nawet cieszył, że nie ma mnie na tym świecie. Dla wszystkich tak byłoby lepiej. Nawet dla samego mnie.
Nie jestem stworzony, by tak dalej żyć.
...
----------------------------
Taki dramatyczny dzisiejszy rozdzialik. Mam nadzieję, że się spodobał i nie ubolewacie nad moją pisownią i czasem interpunkcją🙏😭
CZYTASZ
Forever Together - Wardęga i Konopkyy
RomanceGdy w internecie szaleje zachłanna burza rodząca się przez ostatnie wydarzenia ze Stuu, Wardęga oraz Konopskyy próbują, by światło dzienne ujrzały nowe dowody podesłane przez ofiary Stuarta, lecz to nie wszystko. To nie jest tylko zwykła drama w int...