🔹 Kaspian 🔹
Odprowadzam rodziców na samolot całą drogę milczeli a na lotnisku zaczęli wywód.
- powinieneś zostawić tą kobietę i bachora i założyć własną rodzinę a nie to coś - ojciec macha mi palcem przed twarzą.Boże cierpliwości proszę, mruczy po nosem.
- ojciec ma rację ona nie jest dla ciebie a ta jej rodzinka jest dziwna - mama dołącza do tyrady.
- dobra dość tego - podnoszę na nich głos - moja cierpliwość się skończyła macie wybór albo zaakceptujecie Jadnę i Jaśmine ale nie mam rodziców wybór należy do was -Milczą patrząc na siebie i nagle bez słowa idą w stronę odprawy.
Przeczesuje włosy dłońmi po prostu nie wierzę że to zrobili ale to ich sprawa.Wracam do auta jednocześnie zły i przygnębiony, przy wyjściu spotykam Kamila z rodziną.
- hej - próbuje brzmieć normalnie.
- cześć co tu robisz - pyta Kamil.
- odwoziłem rodziców - wzdycham.
Holly kładzie mi dłoń na ramieniu.- to dawaj co cię gryzie - Kamil patrzy na mnie jak mnie czytał.
- moi rodzice wybrali samotność zamiast zaakceptować moje życie a ja nie wiem czego się spodziewałem - wyznaje.- spokojnie wszystko się ułoży stary - pociesza mnie.
- mam nadzieję, muszę już jechać chce szybko zakończyć dzień pracy i wrócić do Jagny i Jaśminy -Żegnam ich i wychodzę z lotniska.
Mam nadzieję że wizyta moich rodziców nie zniszczy mojego związku inaczej strzelę sobie w łeb.🔹Staś🔹
Siedzę przy stole i mieszam łyżką w misce z owsianką.
- nadal się martwisz co - tata siada obok.
- tak - mówię smutno.
- a może pojedziesz dzisiaj bez lonży - proponuje.Zanim mam możliwość odpowiedzi mama wchodzi do kuchni z gazetą.
- zobaczycie - podaje tacie gazetę.
- znana i niezbyt lubiana rodzina Południowych została oskarżona o handel końmi i dzikimi zwierzętami. Kiedy szóstego października zrobiono przeszukanie ich posiadłości znaleziono nie zbite dowody tej zbrodni teraz cała rodzina oczekuje na proces - tata czyta z coraz większym uśmiechem.Nagle zrywa się na równe nogi, obejmuje mamę i kręcą się w kółko.
- to wspaniała wiadomość w końcu będziemy mieć spokój - całują się.
- ble, idę do stajni - wychodzę z kuchni z uśmiechem.Wyczesuje Ridera opowiadając mu o wszystkim, Kieł siedzi obok i obserwuje mnie.
- co ciebie też wyszczotkować - pytam go ale tylko kręci głową - pomóż mi i przynieś czerwoną szczotkę do grzywy -Kieł już po chwili podchodzi w pysku trzymając to o co prosiłem.
- dzięki - nagle wszystkie konie zaczynają głośno rżeć.Wychodzę z boksu i zerkam na korytarz ale nic nie zauważam.
Idę do wyjścia ale tu również nikogo nie ma nagle pojawia dym.Wychodzę na zewnątrz obora się pali.
Podbiegam i otwieram drzwi wypuszczają stado krów na podwórko.Wbiegam do domu rodzice nadal są w kuchni.
- obora płonie - krzyczę.W trójkę biegniemy na podwórko.
- udało mi się wypuścić krowy - mówię im.
- zuch chłopak - tata pędzi po wąż ogrodowy i włącza wodę.Mama dzwoni na straż a ja zapędzam krowy na padok.
Kiedy strażacy gaszą pożar tata wściekły chodzi tam i z powrotem.
- kto mógł to zrobić - krzyczy.
- nikogo nie widziałem konie były pobudzone to mnie zaalarmowało a kiedy wyszłem ze stajni zobaczyłem dym - opowiadam.Mama przytula mnie tata oddycha głęboko.
- dobrze że nic ci nie jest synku - tata klepie mnie po plecach.Jeden ze strażaków podchodzi do nas z czymś w rękach.
- to jest przyczyna pożaru - pokazuje dziwny powyginany przedmiot.
- co to jest - pytam go.Mężczyzna patrzy na mnie uważnie
- nic ci się nie stało - dopytuje, kręce głową przecząco - dobrze a to jest to co pozostało po baniaku po benzynie to było podpalenie celowe -Tata zerka na mnie i schyla się do mojego ucha.
- sprawdź co u rodzeństwa -
Bez słowa idę do domu, zerkam na rodziców, tata obejmuje mamę, która chyba płacze.Szybko wbiegam do domu, po schodach na górę i do pokoju Kornela i Basi.
Obydwoje siedzą w łóżeczkach.
- hej - patrzą się na mnie z uśmiechami.🔹Radek🔹
Strażacy zbierają sprzęt a ja patrzę na zniszczenia.
Oliwia szlocha w moich objęciach a ja nie wiem co robić.Ktoś czycha na moją rodzinę a ja nie wiem kto.
- spokojnie kochanie najważniejsze że nikomu nic się nie stało - mówię cicho.
- czy my nigdy nie będziemy mieć spokój -Nie wiem co jej powiedzieć po prostu nie wiem.
- musimy być silni dla dzieci dla. siebie -