Wyrok w samo południe

6 1 0
                                    

🔹Radek🔹

Spoglądam na kalendarz 28 listopada to dziś.
Rozprawa Południowych za wszystkie szkody jakie wyrządzili nawet za podpalenie mojej obory.

Na policję dwa dni temu przyszedł Hugo pracownik Południowych, którego opłacili.

Wchodzę do salonu moja żona siedzi na podłodze z dziećmi.
- jadę chcecie coś z miasta - pytam klękając obok.
Basia wpatruje się we mnie.
- nie kochanie ale proszę uważaj na siebie oni są niereformowalni - Oliwia uśmiecha się do mnie.
- wiem -

Wsiadam do auta i jadę do sądu rozprawa zaczyna się o dziesiątej trzydzieści a ja mam nadzieję że nie będzie długa.

Po drodze mijam stary sad, który należał do przyjaciela mamy.
Zawsze przynosił nam koszyk owoców, które znikały bardzo szybko.

Czekam na moją kolej od dwudziestu minut.
- kogo moje stare oczy widzą Radek Cyna jak ty wyrosłeś cwaniaku - mężczyzna koło siedemdziesiątki podchodzi do mnie o lasce.
- profesorze jak miło pana widzieć - podaje mu rękę.

- co tam u ciebie słychać - pyta z serdecznym uśmiechem.
- dobrze, założyłem rodzinę prowadzę ranczo rodziców po prostu pełnia szczęścia - uśmiecham się.
- gratulacje chłopcze zawsze chciałeś takiego życia -

Wyjmuje telefon i pokazuje mu zdjęcie mojej rodziny.
- niech mnie Pitagoras wyliczy to jest Oliwia Sonsna - profesor uśmiecha się do mnie.
- od prawie roku Cyna - czuje dumę gdy to mówię.
- czyli jednak udało wam się, i macie wspaniałą gromadkę dzieci -
- tak jesteśmy szczęśliwi a co u profesora - pytam.
- po staremu na emeryturze jestem całe dnie z wnukami spędzam -

Po piętnastu minutach wezwano mnie, profesor poszedł wcześniej i teraz wracał już do domu.
Otwieram drzwi i podchodzę do mównicy.

- proszę się przedstawić - sędzia patrzy na mnie.
- Radek Cyna - mówię zerkając na całą czwórkę Południowych.
- proszę powiedzcie jakie są pana stosunki z po zwanymi - oskarżyciel pyta.

- takie same jak moich rodziców nie znosimy się chcieli żebym sprzedał ziemię i konie za bezcen - mówię patrząc na sędziego.
- a jakimi są sąsiadami - tym razem pyta sędzia.

Po następnych kilku pytaniach, które były bardzo podobne.
Kiedy podszedł do mnie obrońca Południowych poczułem że coś się szykuje.

- czy jest pan świadomy że pana żona była kiedyś żoną pana Olka - pyta z uśmiechem.
- tak mam tą świadomość -
- a czy wie pan że mieli mieć dziecko -
Zagryzam zęby.
- Oliwia była w ciąży ale ze mną nasz syn Staś ma się dobrze - informuje spokojnie.
- czy pobił pan pana Olka gdy dowiedział się co zrobił pana żonie - pyta obrońca.

Spoglądam na oskarżyciela.
- tylko trochę poszarpałem byłem wściekły - sędzia uderza młotkiem.
- to nie dotyczy sprawy - mówi spokojnie - mam wystarczające informacje wyrok poznacie po naradzie -

Wychodzę z budynku sądu i kieruje się do profesora, który siedzi na ławce.
Kiedy podchodzę do niego gdy ktoś mnie mocno obejmuje prawie mnie przewracając.

- od pieprz się ode mnie - odpycham Patrycje wściekły.
- czemu, jestem lepsza i ładniejsza od Oliwii -

Wybucham śmiechem słysząc to, patrzę na nią powoli się uspokajając.
- posłuchaj kocham Oliwię jest moją żoną i zawsze będzie dla mnie idealna a ty masz się do mnie nie zbliżać -

Siadam obok profesora, który obserwuje niebo.
- dam ci radę nigdy nie zapominaj tego co jest ważne - staruszek klepie mnie po nodze.
- jak ona tak mogła - pytam wściekły.

Nagle ktoś znowu mnie obejmuje.
Odwracam się.
- kochanie co tu robisz -
Oliwia uśmiecha się do mnie a w jej oczach widzę łzy.
Sadzam ją sobie na kolanach i wycieram z policzków łzy.
- kochanie co się dzieje - pytam.

Zamiast odpowiedzi moja ukochana całuje mnie mocno.
Moje dłonie trzymają jej twarz gdy pogłębiam pocałunek.

Oliwia odsuwa się ode mnie.
- słyszała co mówiłeś - profesor wstaje i odchodzi.
- na prawdę -
- tak, kochanie naprawdę tak
uważasz - pyta niepewnie.
- oczywiście że tak żono - przytulam ją.

Po chwili muszę wrócić na rozprawę.
- proszę o ciszę ogłaszam werdykt sądu - sędzia uderza młotkiem uciszając sale - są winni skazuje ich na 20 lat więzienia w zawieszeniu na 8 lat - mówi spokojnie.

🔹Oliwia🔹

Czekam na męża przed salą rozpraw chodząc tam i z powrotem.
Kiedy drzwi się otwierają i wszyscy wychodzą wzrokiem szukam Radka.

- zostali skazani kochanie to już koniec - łapie mnie i obraca.
- tak się cieszę - całuje go.

Wracamy do domu uśmiechnięci i zadowoleni.
- a kto jest z dziećmi - pyta wjeżdżając na drogę do domu.
- moja mama - mówię.
- mam nadzieję że są grzeczne - zerkam na męża.
- to nasze dzieci przypomnieć ci jacy kiedyś byliśmy -
- nie musisz najdroższa - łapie moją dłoń i całuje ją.

🔹Staś🔹

Siadam obok Basi na dywanie słuchając jej rozmowy z Kornelem.
- ciekawe czy się rozumiją - pytam babcie, która wchodzi z talerzem.
- pewnie tak - podaje mi talerz - zjedz od powrotu ze szkoły nic nie zjadłeś nie mówiąc o odpoczynku -

Biorę talerz z kopytkami, zjadam dwa i zaczynam mieszać je na talerzu.
- Stasiu jeśli nie będziesz jadł nie urośniesz i nie będziesz taki jak tata i jak będziesz mu pomagał - babcia z uśmiechem patrzy na mnie.

Szybko zjadam kopyta a babcia zaśmiała się.
- boże uchowaj niech będzie miej niesforny - tata wchodzi rzegnając się.
- tata - odkładam talerz na stół i mocno przytulam go.

- czemu nie chcesz żeby był taki sam - pyta babcia.
- mówi mama tak jakby nie pamiętała jaki byłem za dzieciaka - tata podnosi maluchy.
- tata był aż takim łobuzem - pytam wynosząc talerz.

- nie był łobuzem po prostu był żywy i głodny przygód - babcia uśmiecha się dotykając policzka taty - Staś na karmił zwierzęta i podał witaminy poćwiczył nawet z Riderem -
- a lekcje - tata patrzy na mnie.
- zrobione - mówię dumnie.
- to super świetnie synu - chwali mnie.

Galopujące Serca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz