Dożynki

9 0 2
                                    

🔹Radek🔹

Jesień przyszła powoli, malując krajobraz na żółto pomarańczowo i czerwono.

Obserwuje konie na łące wczesnym rankiem.
Wczoraj rozmawiałem z najlepszym przyjacielem taty o tym całym pomyśle ze ślubem moim i Pati.

Wuj wyjaśnił że to pomysł Południowych a mój ojciec nie zgadzał się na to.
Wuj Edmund nic się nie zmienił nadal nosi krzaczaste wąsy i kozią bródkę.

Biorę głęboki wdech zimnego rannego powietrza wypełnionego zapachem rosy.

Konie spokojnie jedzą ostatnia trawę w tym roku nie przejmując się niczym.

- dzień dobry chłopcze - zmęczony głos wuja odwraca moją uwagę od koni.
- dzień dobry wuju czy nie powinieneś być na mszy - pytam podchodząc do niego.

- mam jeszcze czterdzieści minut na spokojnie - uśmiecha się poprawiając koloratkę.
- co cię do mnie sprowadza - pytam prowadząc go do domu.
- muszę mieć powód żeby odwiedzić bratanka - pyta.

Kręce oczami na niego.
- herbaty -
- nie, dziękuję - siada na fotelu.
- w takim razie co u ciebie - pytam siadając na przeciwko wuja.
- po staremu a co u ciebie i Oliwii jak tam związek -

Cały wuj troszczy się o wszytko i wszystkich dla tego jest takim dobrym proboszczem.
- bardzo dobrze wujku dzięki że pytasz - wuj kiwa głową.

Wujek wstaje z fotela i idzie do drzwi.
- widzimy się na dożynkach - z tymi słowami wychodzi.
Gdy zegar wybija dziesiątą idę dokończyć prace.

Po trzeciej wziąłem długi prysznic i szybko się ubrałem.
Z kuchni wychodzi Kieł, przeciąga się patrząc na mnie.
- chodź musimy iść dożynki rozpoczynają się za chwilę - klepie go po głowie biorąc kurtkę z szafki.

Pakuje Rame i Nore do koniowozu.
- wskakuj Kieł jedziemy - psiak wesoło wskakuje na siedzenie.

Dojazd na miejsce zajął mi prawie pół torej godziny przez korki.
Kiedy w końcu jestem na miejscu zauważam Oliwię i jej mamę.

- dzień dobry ciociu- całuje dłoń mamy Oliwii.
- dzień dobry Radek - klepie mnie po policzku.
- hej kochanie - przytulam Oliwię.
- cześć - całuje mnie w policzek.

Oliwia pomaga mi przygotować konie i stanowisko gdzie dzieci będą mogły jeździć.

- dzień dobry - chór dziecięcych głosów wita nas.
Odwracam się, grupa sierot wraz z wujem podchodzą do nas.
- cześć wam zapraszam na przejażdżkę ta czarna klacz to Nora a ta szara to Rama - pokazuje konie.

Oliwia podchodzi do mnie z uśmiechem.
- czy to jest pana żona - pyta chłopiec o brązowych oczach i rudych włosach.
- jeszcze nie - Oliwia łapie mnie za rękę gdy to mówię.
- narzeczona - dziewczynka na oko koło sześciu lat pyta.

Oliwia klęka obok niej i zakłada kosmyk jej włosów za ucho.
- na razie nie -
- przyjaciółka - dopytuje ten sam chłopiec.
- tak i nie - patrzę na dzieci które myślą chwilę.
- jest i przyjaciółką i dziewczyną - mały brunet o intensywnych niebiesko szarych oczach odpowiada.

Coś w tym dziecku jest tylko co?
Chłopiec przykuł moją uwagę.

- dokładnie tak kiedyś byliśmy najlepszymi przyjaciółmi a teraz jesteśmy parą - tłumaczy Oliwia z uśmiechem.
- to kto chce na konia - pytam kończąc to.

Każde dziecko przejechało się po jednym razie a potem poszli dalej.
- dzieci są urocze prawda Radek hej jesteś tu - głos mojej partnerki odrywa mnie od moich myśli.
- jestem... tak... to prawda - uśmiecham się do niej.
- ten chłopiec przykuł twoją uwagę -
zauważa patrząc na tego chłopca.

- tak, jest w nim coś co przykuło moją uwagę tylko nie wiem co - drapie się po głowie.
- mówisz o Stasiu trafił do sierocińca siedem lat temu w kwietniu na początku zostawili go pod drzwiami -

Wuj opowiada podchodząc do nas.
- zostawiłeś dzieci - pytam pokazując drogę, w którą poszły.
- są z siostrą Gosią spokojnie -
- Radek - Oliwii wygląda na przerażoną.
- kochanie co się stało - pytam łapiąc ją za ręce.

- ten chłopiec może być naszym synem nie pokazali mi ciała nawet na pogrzebie a jeśli -
Patrzę na nią myśląc nad tym.
- wuju musimy zrobić testy DNA proszę -

Wuj patrzy na nas przez chwilę myśląc nad tym.
- wuju proszę to może być moje dziecko błagam - słyszę desperację w swoim głosie.
Wuj nie wytrzymuje i wznosi złożone dłonie do góry.
- Boże dopomóż, zgoda zróbcie test tylko proszę nie dawajcie mu nadziei do puki nie będziecie mieli pewności on może przez to cierpieć -

Przytulamy wuja
- dziękuję ojcze bardzo dziękuję - Oliwia ma łzy w oczach.
- nie ma za co -

Resztę dnia spędziłyśmy na zbieraniu datków na sieroty.
Ludzie chętnie dawali pieniądze za możliwość przejażdżki czy pogłaskanie koni.

Po dwudziestej razem z Oliwią zaprowadziłem konie do wozu.
- zaraz są tańce może pójdziemy - pyta Oliwia.
- pewnie -

Po godzinie tańca wracamy do wozu.
- Radek a co jeśli Staś jest naszym synem - twarz Oliwii posmutniała.
- wtedy zabierzemy go wychowamy tak jak powinno być razem - przytulam ją.
- nie mówmy o tym moim rodzicom -
Przytakuje i razem jedziemy do mnie.

🔹 Oliwia 🔹

Tydzień później razem z Radkiem pojechaliśmy do szpitala gdzie zrobią testy.
- jak to zrobimy - pytam Radka.
- mój wuj zabrał Stasia do szpitala gdzie pobrali mu krew my oddamy swoją wyślą próbki do laboratorium i za dwa tygodnie będą wyniki - wyjaśnił łapiąc mnie za rękę.

Pod szpitalem moje nerwy stały się jeszcze większe niż wcześniej.
- spokojnie wszystko będzie dobrze zobaczysz - całuje mnie w policzek.

Wchodzimy do szpitala i od razu zauważamy ojca Adama
- dzień dobry dzieci - mówi gdy podchodzimy.
- dzień dobry wujku -

- pan Rafał Cydr, pani Oliwia Sosna i Staś Zguda proszę do gabinetu - lekarz pokazuje na drzwi.

Stasiowi pierwszemu pobierają krew, chłopiec wygląda na lekko przestraszonego ale udaje co innego.
- po trzymasz mnie za rękę bo boję się igieł - pytam, chłopiec bez namysłu podaje mi swoją małą dłoń.

Trzymając jego dłoń czuje przypływ nowej nadziei.
- gotowe za tydzień wyniki -

Wychodzimy z gabinetu, Staś wraca z ojcem Adamem do sierocińca a my do domu.

Jedziemy w ciszy przez polną drogę.
- może zamieszkamy razem - odwraca się do niego w szoku.
- serio mówisz -
- tak -

Galopujące Serca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz