Ostatni raz

36 0 0
                                    

Stanęliśmy na naszym piętrze.

MC: Puść mnie, pójdę do siebie.

Jake: Nie puszczę Cię nigdzie - był stanowczy.

MC: Mówiłam Ci ktokolwiek tylko nie Margaret.

Jake: Chcesz się prześcigać kto zaszedł dalej?

MC: Nie!

Postawił mnie na kanapie u siebie w mieszkaniu. Klękną przede mną i zaczął rozpinać moje szpilki. Wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Wstał ściągną marynarkę, buty i usiadł obok mnie.

Jake: Zanim się pokłócimy. Czy ta cała amfetamina?

MC: Taka ilość prócz ogromnego pobudzenia nic z nami nie zrobi, ale szybko spać nie pójdziesz to pewne. Powinniśmy to dobić jakimś alkoholem wtedy zadziała szybciej i szybciej minie.

Jake: No tak mam eksperta obok siebie. Tylko, że u mnie alkoholu nie znajdziesz.

MC: Ja mam u siebie! Wstałam i pobiegłam szybko do mieszkania, gdy już miałam wychodzić w moich drzwiach stanął Mike - dwa dni z rzędu do mnie przychodził na nic więc czy powinien mnie dziwić też trzeci raz?

Mike: Nie dokończyliśmy - wymamrotał.

Mely (MC): Ja to inaczej pamiętam, doszedłeś w 3 sekundy - musiałam go oszukać.

Mike: O nie, nie zrobisz mnie z tym w bambuko - zaczął się do mnie zbliżać.

Mely (MC): Mike! Przestań, nie mam ochoty!

Mike: K*rwa, taka była umowa! Coś się zmieniło przez ostatni czas? Czegoś mi brakuje?

Mely (MC): Niczego, umowa była jasna tylko seks, ale ty zaczynasz mnie nachodzić!

Mike: Mogłem zostać przy Margaret...

Mely (MC): Mike, wy*ierdalaj serio! Margaret chętnie się z Tobą przerucha - to nie była kłótnia, to była całkiem zwyczajna rozmowa jaką prowadziliśmy przynajmniej raz w tygodniu.

Wróciłam do mieszkania Jake'a, który stał oparty o blat kuchni.

Jake: Od kiedy Ty się taka cięta na facetów zrobiłaś?

MC: Słyszałeś?

Jake: Zostawiłaś otwarte drzwi?

MC: Racja, dobra mam wódkę, whisky, tequile i jakieś piwa w lodówce.

Jake: Porządne zapasy.

MC: Porządny to ja miałam kryzys. Wybieram wódkę.

Jake: Podam Ci kieliszek.

Jake nalał wódkę do kieliszków i na trzy-czte-ry wypiliśmy pierwszego.

MC: Nie gadajmy póki co o przeszłości, nie jestem jeszcze na to gotowa. Kto pierwszy zapyta o przeszłość, pije dwa kieliszki z rzędu!

Jake: Oho, ktoś tu będzie jutro umierał.

MC: Martin Anderson!

Jake: Mely Watson!

Zaczęliśmy oboje głośno się śmiać, alkohol szalał w naszych żyłach, a my nie mieliśmy umiaru by przestać go pić. Bawiłam się tysiąc razy lepiej niż z tymi korpo szczurami w klubach.

Tańczyliśmy, wygłupialiśmy się, wykazaliśmy resztki z obu lodówek jak napadł nas głód, aż w końcu wyczerpani leżeliśmy na podłodze i podziwialiśmy gwiazdy na wyimaginowanym suficie.

Do not let me goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz