Tak szybko, jak to możliwe

12 1 0
                                    

MC: Jake! Wstawaj! - trochę wczoraj po imprezowaliśmy, ale mój zapał do szybkiego ślubu nie spadł przez ten czas ani na moment.

Jake: Coś się stało? - przerażony obrócił się w moją stronę jednocześnie przecierając oczy.

MC: MC idzie się kąpać i Tobie też to polecam. Dziś ważny dzień!

Jake: Że dziś?! - oczy miał już szeroko otwarte.

MC: Ile czasu według internetu powinniśmy zwlekać?

Jake: Nie, nie o to mi chodzi, ale nie chcesz, żeby to było zorganizowane tak jak nie wiem...marzyłaś jako mała dziewczynka?

MC: Hmm marzyłam, aby mieć u boku ukochanego mężczyznę oraz najbliższą rodzinę. Rodziny już nie mam, ale są moi najbliżsi przyjaciele, których mogę traktować jako rodzinę. Piasek, plaża i kameralny ślub to też kolejny punkt moich marzeń. Ewentualnie możemy zaczekać i pobrać się w cudownym Duskwood...

Jake: To ostatnie to ironia prawda?

MC: Tak, Jake.

Jake: Przepraszam zwyczajnie nie mogę uwierzyć w to wszystko.

MC: Mam Cię uszczypnąć?

Jake: Do końca moich dni będziesz mnie szczypać.

Zanurzyliśmy się w pocałunku, aby kolejno wstać i szybko udać się pod prysznic. Poranna kąpiel pobudziła nas do życia i tym samym wyciągnęła ze snu Dan'a i Jessy. Przeszłam do naszej kuchni, żeby zaparzyć nam mocną kawę, ale Dan mnie uprzedził.

Dan: Czuję coś dziwnego w kościach.

MC: To znaczy?

Dan: Jakby ktoś za chwilę miał mi przedstawić plan doskonały w, którym będę brał udział czy mi się to k*rwa podoba czy nie.

MC: Mogę zacząć? - zaśmiałam się pod nosem.

Dan: Daj mi wypić kawę w spokoju ja tych fantastycznych wakacjach - do kuchni przyszła również Jessy, która ponownie rzuciła się w moje ramiona.

Jessy: MC! Jestem dzisiaj taka szczęśliwa!

MC: Widzisz Dan?! Tak powinieneś reagować - wzięłam głęboki łyk kawy.

Jake: Już wszystko wiedzą? - popatrzył na mnie i sięgną po kubek w moich rękach.

Jessy: Co mamy wiedzieć? - klaskała dłońmi nie mogąc doczekać się nowin.

Dan: O masz k*rwa...dnia spokoju nawet nie można mieć - rozdział się na kanapie - dawać bo chcę mieć to za sobą.

MC: Więc...

Jessy: Tak?! - ścisnęła pięści i przymknęła oczy.

MC: Pobierzemy się prawdopodobnie dziś!

Jessy: Aaaaaaaa! Dan!!!!! - krzyczała z radości.

Dan: Czemu mnie to już nie zaskakuje? - wstał i ponowie gratulował Jake'owi - dobra od czego zaczynamy?

MC: Nie poznaje Cię? - spojrzałam na niego zdziwiona - wlałeś sobie coś mocnego do kawy, że nagle Cię to interesuje?

Dan: Jestem świadkiem mojego przyjaciela na ślubie z kobietą jego życia, więc muszę się zaangażować - nie żartował.

Jessy: Jaki mamy plan?

Jake: Wyjątkowo...

Dan: Nie mamy, prawda?

MC: Cóż...

Usiedliśmy wspólnie na kanapie i zaczęliśmy omawiać możliwe propozycje. Jake przeszukiwał w laptopie najważniejsze informacje czy jest tutaj jakiś urzędnik, który mógłby nam podpisać akt małżeństwa lub ostatecznie ksiądz angażując w to Boga. Nie mieliśmy zamiaru robić wielkiego spektaklu, ale chcieliśmy, żeby ta chwila była dla nas wszystkich wyjątkowa. Jessy przeglądała sklepy gdzie można odziać na sobie formalny strój na taką okazję, kiedy Dan...jak można się domyśleć zabrał się za organizację posiłków w tym czegoś do picia. Moja rola była jasna i klarowna. Nie odzywać się - to był ich wspólny warunek, no może bardziej Dan'a.

Do not let me goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz