Wyszliśmy przez główne drzwi do budynku i stanęliśmy przy samochodzie.
MC: Mam dość wrażeń na ten tydzień.
Jake: Też mi już wystarczy.
Jessy: Mam prowadzić? Jako jedyna nie piłam nic więcej prócz szampana.
MC: Tak, ja wsiadam do tyłu muszę się zdrzemnąć.
Jake: Ja też.
Dan: Świetnie! - średnio na rękę mu było siedzenie obok Jessy.
Wsiedliśmy do auta, oparłam moją głowę o Jake'a i oboje zasnęliśmy. Około 30 minut później byliśmy już pod blokiem.
MC: Jake? Lepiej będzie jak zostanę z Jessy u siebie - szepnęłam mu cicho do ucha.
Jake: Tak, masz rację - nie był zadowolony.
Rozeszliśmy się po mieszkaniach, Dan spał u Jake'a i Jessy spała u mnie. Przygotowałam jej kanapę do spania oraz ręcznik do kąpieli.
MC: Jak coś to tutaj wszystko masz. Jeśli byś czego potrzebowała to powiedz, proszę.
Jessy: Dziękuję, pogadamy?
MC: Jasne, możemy chwilę porozmawiać i następnie iść spać bo nadal mój organizm czuję się zbyt lekko.
Jessy: Zapominałam, w takim razie miłych snów, MC.
MC: Tobie też, Jessy.
Rozeszłyśmy się do swoich miejsc noclegowych, ja spałam w sypialni, kiedy Jessy spała na kanapie w salonie. Wzięłam jeszcze telefon do ręki, żeby sprawdzić wiadomości.
W moim brzuchu pojawiły się takie same motylki jak przy każdej wiadomości od niego kiedyś. Nie miałam jego numeru, ale no trudno było poznać ten kochany uśmieszek na końcu. Postanowiłam również życzyć mu dobrych snów.
Znowu czułam się przez chwilę tak jak na Bali. Byłam kochana przez najwspanialszego mężczyznę na świecie, który pozbył się swojej przeszłości. Teraz kolej powinna przyjść na mnie...powinnam się pozbyć okropnej teraźniejszości.
CZYTASZ
Do not let me go
Bí ẩn / Giật gânKontynuacja opowiadania "I love you too, Jake". Czy ucieczka do wspólnego życia w wymarzonym miejscu będzie spełnieniem ich marzeń? Historia oparta wyłącznie na wyobrażeniach po skończonej rozgrywce.