Jake: MC?
MC: Tu jestem... - w brzuchu czułam turbulencje.
Jake: Szukałem Cię, chciałem z Tobą porozmawiać.
MC: Ja też chciałam z Tobą porozmawiać.
W pomieszczeniu było ciemno i jedyne światło jakie nas otaczało to ulica miasta. Jake podszedł na tyle blisko mnie bym czuła jego zapach, ale nie na tyle był czuła jego ciepło. Trzymaliśmy pewien dystans między sobą od tygodni.
MC: Ja zacznę, dobrze?
Jake: Proszę - widziałam jak bardzo stresował się tym co wyniknie z tej rozmowy.
MC: Jake, ja...nie chce już z tym walczyć - chwyciłam się za głowę rękami by pomóc swoim myślą - zależy mi na Tobie tak bardzo, że zwyczajnie się boję rozczarowania.
Jake: MC, czuję dokładnie to samo - zaczął nerwowo szukać miejsca dla siebie, więc odsunął się ode mnie i oparł rękami o blat w kuchni - ja nie potrafię już z tym walczyć.
MC&Jake: Kocham Cię! - nasz wzrok po przeciwnych stronach pokoju spotkał się ponownie.
Wbiegłam w jego stronę, kiedy on rozłożył ręce i złapał unosząc nad ziemią.
Jake: Poddaje się, MC. Jestem ponownie na twojej łasce.
MC: To ja jestem na Twojej, Jake.
Wpatrywaliśmy się w siebie szukając w spojrzeniach wzajemnego poczucia ulgi. Tak bardzo chciałam czuć to co teraz czuję już na zawsze.
Oboje zaczęliśmy się śmiać z tego co wyprawialiśmy ostatnimi tygodniami.
Jake: Nie chce poruszać już tego tematu. Zapomnij proszę o tym - dokładnie tego chciałam.
MC: Zgadzam się.
Wpatrując się tak w siebie poczuliśmy niesamowite poczucie, że to jest właśnie ten moment. Jake chwycił moją twarz, kiedy na mocno oplotłam się nogami o jego biodra.
Jake: Kocham Cię i nigdy prze nigdy już Cię nie opuszczę.
MC: Ja nigdy prze nigdy już od Ciebie nie ucieknę.
Tyle wystarczyło by złe myśli opuściły nasze ciało. Ponieśliśmy się tym emocją i wypłynęliśmy na głębokie wody naszej przyszłości. Miało być delikatnie i powoli? Nic z tych rzeczy. Za dużo emocji buzowało w nas w ostatnich tygodniach i za bardzo trzymaliśmy je teraz w sobie, żeby odpuścić.
Jake: Chcesz tego?
MC: Pragnę.
Zanurzył swoje usta w moich, aż po policzku pociekły mi łzy szczęścia. Przyciskał mnie do siebie mocniej niż kiedykolwiek wcześniej.
Jake: Nie wypuszczę Cię już, słyszysz?
Pocałunek był ciepły, silny i namiętny jednocześnie. Nasze języki zanurzyły się we wspólnym tańcu. Muzyka z Aurory była tak głośna, że dodawała nam rytmu.
Jake: Dzisiaj wyjątkowo nikt Cię nie usłyszy - szyderczy uśmiech ponownie zawitał na jego twarzy.
Posadził mnie na blacie kuchennym i okiełznał swoim językiem moją szyję. Jedną ręką odchylał moją koszulę tak, aby jak najwięcej ciała było dla niego dostępne. Zatrzymał się i popatrzył w moje oczy. Oddychał tak głośno, że jego serce musiało dobrze napracować się przetaczając litry krwi. Był wściekle podniecony. Kiedy tak na mnie patrzył postanowiłam powolutku rozpinać guzik po guziku jego koszulę. Wygiął z nerwów głowę do tyłu mrucząc coś pod nosem. Kiedy już jego koszula opadła na ziemię i miałam dostęp do jego gołek klatki piersiowej, postanowiłam językiem przejechać od jego ucha, aż po barki.
CZYTASZ
Do not let me go
Misteri / ThrillerKontynuacja opowiadania "I love you too, Jake". Czy ucieczka do wspólnego życia w wymarzonym miejscu będzie spełnieniem ich marzeń? Historia oparta wyłącznie na wyobrażeniach po skończonej rozgrywce.