Rozdział 1

167 16 0
                                    

ROSE

Patrzę przed siebie, gdzie znajdują się wejście do hotelu, w którym pracuję. Na dworze jest szaro i ponuro. Deszcz nie przestaje padać, do tego jest dziś wyjątkowo zimno, i z tego, co zdążyłam zauważyć, również wietrznie. Tak bardzo jak cieszę się, że to już prawie koniec mojej pracy na recepcji, tak bardzo nie chcę wychodzić w taką pogodę. Nawet nie obraziłabym się, gdyby moja zmienniczka się spóźniła i musiałabym czekać, ale widzę, że właśnie przekracza próg hotelu. Składa parasolkę i z wściekłością wypisaną na twarzy, idzie w moją stronę.

– Nienawidzę deszczu. Nienawidzę wiatru. Nienawidzę zimna. I szczerze nienawidzę tej roboty – mówi Emily i wchodzi za recepcję. – Cześć, Rose. Nawet nie wiesz jak bardzo ci zazdroszczę, że za chwilę wracasz do domu.

– Nie wiem czy jest czego zazdrościć, skoro muszę iść na przystanek – odpowiadam jej z lekkim rozbawieniem na twarzy.

– Nie rozumiem, dlaczego nie kupisz samochodu? Bierzesz tyle nadgodzin, że spokojnie mogłabyś pół roku pracować, a drugi pół podróżować.

– Nie potrzebuję auta. Mam naprawdę dobre połączenie komunikacji miejskiej stąd do domu. – Cóż... Nie do końca dlatego, ale Emily nie musi o tym wiedzieć. Właściwie to mało, kto o tym wie i chciałabym, żeby tak zostało.

Emily znika za drzwiami, gdzie znajduje się nasza szatnia, a ja zerkam na zegar, odliczając ostatnie minuty pracy. Moja dzisiejsza zmiana trwała dwanaście godzin. Od szóstej do szóstej. Mam wrażenie, że nogi mi zaraz odpadną. W zeszłym tygodniu dostaliśmy nowe uniformy wraz z butami, które miały być lepsze i wygodniejsze. Nie są. Wczoraj starałam się zadbać o wszystkie odciski, które powstały dwa dni temu, ale w jeden dzień nie zagoją się rany. Mam ochotę płakać z bólu i nie mogę się doczekać aż w końcu wskoczę w swoje rozchodzone buty sportowe.

– Gotowa? – Podskakuję przestraszona, słysząc głos mojej przyjaciółki. Przymykam oczy i odwraca się w jej stronę. Gdy je otwieram, patrzy na mnie z szerokim uśmiechem. Biorę głęboki oddech i głośno wypuszcza powietrze.

– Błagam, nie zakradaj się tak. Szczególnie w pracy. Przecież mogłam rozmawiać z jakimś klientem. – Zakładam ramiona na piersi i patrzę prosto w zadowoloną siebie Sylvie. Kręcę jedynie głową i odwracam się w stronę komputera, gdzie zamykam stronę z meldunkami naszych gości. Teoretycznie powinnam poczekać aż Emily mnie zmieni, ale mam nadzieję, że żaden telefon nie zadzwoni. Marzę o wyjściu zza recepcji. Jestem głodna i obolała.

– Pamiętasz, co mi obiecałaś? – pyta i opiera się o drewno. Widzę jak goście oglądają się za Sylvią, a właściwie to za jej wypiętym tyłkiem.

Spoglądam na nią i kiwam niepewnie głową. Ani trochę nie mam ochoty na wypad do klubu, ale dziewczyna prosi mnie już od ponad miesiąca bym z nią poszła, więc ostatecznie się zgodziłam na ten jeden wypad.

– Jestem. Dzięki, że poczekałaś. – Słyszę za sobą głos Emily. – Cześć, Sylvia. – Przyjaciółka odpowiada na powitanie, a ja pędze do szatni, gdzie szybko przebieram się w swoje codzienne ubrania i moje ulubione sportowe obuwie, które i tak nie pomogą przy moich poranionych stopach.

Wzdycham głośno i wychodzę z szatni, zabierając po drodze moją torbę. Ten dzień już był długi, a jeszcze się nie skończył.

Podnoszę wzrok i szukam Sylvii. Siedzi na jednej z kanap i ma wzrok skierowany w podłogę. Widzę jak zdrapuje swoje skórki z nerwów, ale nie mam zielonego pojęcia skąd u niej to zdenerwowanie.

– Hej, wszystko gra? – pytam, gdy jestem już obok dziewczyny. Nawet nie zauważyła, gdy do niej podeszłam. Sylvia podskakuję i patrzy na mnie z dołu.

Be my little Star, Rose (tom 2 HOtH) (2024)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz