Rozdział 37

36 7 0
                                    

ROSE

– Na twoim miejscu zacząłbym myśleć. Nie będzie spadać wiecznie – mówi i siada na jednym z kamieni, przyglądając się jak bezwładne ciało Graysona coraz szybciej zbliża się ku ziemi.

– Przestać, proszę! – krzyczę, a z moich oczu wypływają łzy. Jestem w panice i nie wiem, co mam zrobić. Nie potrafię czarować! Nawet głupia kula światła wymaga ode mnie dużo skupienia, więc jak ja mam go uratować.

– Levi – upomina go siostra, na co on unosi dłoń, by ją uciszyć. Płaczę, nie mogąc nic zrobić tylko patrzeć jak zaraz ciało Graysona upadnie na ziemi.

Boże, jak on wysoko był...

– 3... 2... 1... – Zamykam oczy, gdy odliczanie się kończy. Opadam na ziemię, głośno płacząc. Moje ciało całe się trzęsie. Nie taki był plan... Nie taki był plan! Miałam go uratować. Miał stać się człowiekiem!

– Rose – słyszę obok siebie głos Liliany. – Grayson jest cały. – Zaskoczona patrzę w górę, gdzie mężczyzna trzyma się za serce, jakby przed chwilą dostał zawału. – Niestety – dodaje.

– C-Co? – Podnoszę się na chwiejnych nogach i spoglądam na każdego po kolei.

– Pierwsza lekcja. Nie panikuj – mówi Levi, który wstaje z kamienia. Patrzę na niego z szeroko otwartymi oczami i czuję jak gniew zbiera się w moim ciele.

– To dla ciebie żarty?! – krzyczę i szybkim krokiem do niego podchodzę. – Czyjeś życie to dla ciebie zabawa?! Przecież on mógł zginąć! Nie przyjechałam, żeby go zabić, tylko mu pomóc!

– Rose, proszę, uspokój się. – Odwracam się w stronę Graysona, któremu zawał chyba minął.

– Nie uspokoję się! – wydzieram się i wracam do Levi'ego, który uważnie mi się przygląda.

– Grayson ma rację. Musisz trzymać emocje na wodzy. To był tylko żart – dodaje, a we mnie coś wybucha.

– Żart? Żart?! – krzyczę, a moje ciało zaczyna wrzeć.

– Rose! – Krzyk Graysona już do mnie nie dociera, bo z mojego ciała wydobywa się silna energia, nad którą nie panuję. Światło rozszerza się, a ja już nie mam żadnej kontroli.

Ktoś łapie mnie w ramiona i mocno do siebie przytula. Od razu poznaję perfumy Graysona, który nie wypuszcza mnie z ramion, choć słyszę jak syczy z bólu.

Zamykam oczy i czuję jak słabnę. Moje ciało staje się wątłe i stoję tylko dzięki mężczyźnie. Moja głowa opada na jego ramię. Oboje ciężko oddychamy.

Delikatnie kładzie mnie na ziemi i sam kuca obok mnie.

– Wszystko w porządku? – pyta łagodnie. Kiwam głową, przełykam ślinę i podnoszę wzrok, by spojrzeć na Graysona.

Przerażona zachłystuję się powietrzem.

– Grayson – płaczę, widząc jego obrażenia. – Proszę, powiedz, że to nie ja – szlocham.

– Cii... Nic mi nie będzie – zapewnia mnie, ale ja widzę, że jest źle. Jego twarz i ciało są poparzone. Wszędzie ma pęcherze po poparzeniach.

– Jesteś cały poraniony. – Chcę dotknąć jego twarzy, ale to by sprawiło mu jeszcze więcej bólu. – Co ja zrobiłam... – Chowam twarz w dłonie i głośno ryczę. – Mówiłam, że jestem niebezpieczna. Czemu mnie nie posłuchałeś. – Łzy lecą mi ciurkiem po twarzy.

– Rose, musimy was zabrać do lecznicy. – Unoszę głowę, by spojrzeć na Lilianę, która wygląda na zmartwioną.

– Was też zraniłam? – pytam cicho.

Be my little Star, Rose (tom 2 HOtH) (2024)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz