Rozdział 10

87 12 0
                                    

ROSE

Przez całą drogę obserwuję z zaskoczeniem i niepewnością dobrze znaną mi drogę, ale nie odzywam się nawet jednym słowem, podobnie jak mężczyzna, więc jedziemy wsłuchując się jedynie w dźwięk silnika, bo nawet radio milczy.

Grayson parkuję pod moim domem.

– Czy chcę wiedzieć skąd wiesz, gdzie mieszkam? – pytam cicho, gdy gasi silnik. Odpinam pasy i z automatu łapię za klamkę, ale drzwi jak były zamknięte, tak wciąż nie mi ulegają.

– Dla własnego komfortu lepiej, żebyś nie wiedziała. I nie do końca chodzi tu o niebezpieczeństwo z mojej strony – odpowiada wzdychając i sam zbiera się do wyjścia z auta.

– Czyli przyznajesz, że nie jestem przy tobie bezpieczna? – pytam, ale on wychodzi z samochodu i go obchodzi, by otworzyć mi drzwi od zewnątrz.

– Przy mnie zawsze jesteś bezpieczne. Chyba, że będziemy sam na sam, wtedy nie mogę tego zagwarantować. Co mogę to na pewno to, że jeśli raz trafisz do piekła, już nigdy nie będziesz chciała z niego wyjść.

Wyczuwam tu podtekst seksualny, który wędruję w niepożądane na ten moment rejony, ale szybko maskuję go wściekłym spojrzeniem. Nie wiem czy mogę mu ufać. Mówi, że mogę się czuć bezpieczna, ale nie przy nim. Jak ja mam to interpretować?

– Oddaj mi moje zakupy i nie zbliżaj się więcej do mnie – odpowiadam stanowczo, ale widzę w jego oczach dziwny błysk.

– Pierwszą część twojej prośby jestem w stanie spełnić, o drugiej zapomnij, Promyczku.

Sięgam po swoje torby, ale on tylko mnie mija i czeka przy drzwiach, aż otworzę mu drzwi.

– Postaw je i już sobie jedź – proszę, mając nadzieję, że choć raz mnie posłucha, ale on tylko stoi i pospiesza mnie zerkając na drzwi. Wzdycham głośno i wchodzę do środka, a on za mną. – A teraz wyjdź, zanim mój tata zejdzie na dół. Nie chcę mieć przez ciebie więcej problemów – mówię, choć doskonale wiem, że w domu nikogo nie ma, ale on tego nie musi wiedzieć. Jeśli komuś nie ufasz lub jesteś w niebezpiecznej sytuacji i masz taką możliwość, udawaj, że ktoś jeszcze jest w pobliżu.

Na jego ustach pojawia się dziwny uśmiech, którego nie potrafię rozszyfrować.

– Do zobaczenia później, Rose.

Gdy tylko wiem, że jest za drzwiami, opadam na krzesło i głośno wzdycham z ulgą. Przez cały czas, gdy był obok, moje mięśnie były napięte, a teraz gdy puściły, czuję jak bardzo mnie to wszystko zmęczyło. Chyba naprawdę powinnam porządnie odpocząć, a nie wykonywać wszystkie domowe obowiązki, ale jednocześnie wiem, że rodzice są w pracy i ciężko pracują. Nie będą mieli na nic czasu, ani siły i czułabym wyrzuty sumienia, gdybym ich z tym zostawiła.

Rozglądam się po kuchni i wstaję, sięgając do toreb z zakupami. Niespiesznie wyciągam każdą rzecz na blat, by później schować wszystko do lodówki i szafek. W moje ręce wpada mała tubka z przyklejoną małą karteczką. Nie przypominam sobie, żebym je kupowała, dlatego łapię za kawałek papieru i czytam.

"Smaruj dwa razy dziennie. Działa przeciwbólowo i obrażenia szybciej znikną."

To muszą być jakieś żarty. Ten mężczyzna już dawno przebrał miarkę. Dlaczego musiał przyczepić się właśnie do mnie? To niedorzeczne. Nie mam nic więcej w życiu, tylko problemy. W moim posiadaniu nie ma nic, co mogłabym mu zaoferować, więc czego on ode mnie chce?

Przyglądam się tubce z maścią. Nie zamierzam jej używać. Niech się nią wypcha.

Rzucam lek gdzieś w kąt i kończę chowanie zakupów, by następnie pójść do salonu i spędzić czas na relaksie.

~

Rodzice wrócili do domu dość późno. Dowiedziałam się, że Mira poprosiłam rodziców o pieniądze, które oni bez problemu jej przelali. Pieprzone oczko w głowie. Mam wrażenie, że nie widzą, że dziewczyna wykorzystuje te pieniądze na zabawę, a nie studiowanie, co próbuje każdemu wmówić. Zawsze kiedy im o tym wspominam, mówią, że musi się integrować ze znajomymi ze studiów lub jest młoda i musi się wyszaleć. Czasem mam wrażenie, że Mira jest ich pierwszym dzieckiem, na które chuchają i dmuchają.

Po kolacji chowam naczynia do zmywarki i kieruję się do swojej sypialni. Odpoczywanie mnie zmęczyło. Jestem przyzwyczajona do ciągłej pracy, a dzisiaj właściwie nic produktywnego nie zrobiłam.

Biorę prysznic i wracam do sypialni. Podskakuję i zduszam w sobie pisk, gdy widzę w swojej sypialni Graysona, który jak gdyby nigdy nic, przygląda się zdjęciom, które wiszą na ścianie.

– Byłaś naprawdę uroczym dzieckiem – mówi, gdy przez dłuższą chwilę żadne z nas się nie odzywa.

– Jak tu wszedłeś i co tu robisz? – pytam, starając się brzmieć twardo, ale mój głos drży. Był ostatnią osobą, której się tu spodziewałam i prawie ostatnią, którą bym chciała zobaczyć w tym pokoju. Gorszy byłby zabójca lub gwałciciel, choć prawdę mówiąc nie mam pewności kim tak naprawdę jest Grayson.

– Widziałem, że wyrzuciłaś leki, które ci przyniosłem. Nie tak się postępuje, gdy ktoś ma dobre intencje.

W jego oczach widzę mroczny błysk. Jego opalona, a jednocześnie blada twarz, nie wyraża zbyt wiele emocji, ale jego oczy przyprawiają mnie o dreszcz podobny do tego, który czułam, gdy pierwszy raz zobaczyłam go w klubie.

– Nie biorę leków od osób, którym nie ufam – odpowiadam szczerze.

– Tabletki przepisał ci lekarz. Dlaczego ich nie wzięłaś? – Podchodzi do mnie.

– Ponieważ nie wykupiłam recepty.

– Miałaś leki na biurku.

– I nie wiem jak one się tam znalazły.

– Myślę, że ktoś w miłym geście je przyniósł.

Przyglądam mu się uważnie, gdy zapala mi się mała lampka. Zerkam na leki, później na Graysona, który nie spuszcza mnie ze wzroku.

– To ty – szepczę. – To ty się włamałeś do domu! – dodaję głośniej, ma co on szybko reaguję i kładzie dłoń na moich ustach. Niekontrolowanie się cofam, potykając o coś i gwałtownie opieram się o ścianę, a raczej o jego rękę, która amortyzuje uderzenie.

Mój oddech jest szybki. Grayson zdejmuję dłoń z moich ust, ale kontroluję czy nie będę krzyczeć.

– Ro? – słyszę głos mojej mamy. – Z kim rozmawiasz?

Patrzę na niego, gdy ten kręci głową ostrzegawczo.

– Z nikim. Włączyłam sobie jakiś filmik na instagramie – odpowiadam, gdy jego dłoń opuszcza moje usta.

– Dobranoc, skarbie – odkrzykuje, a później słyszę kroki.

– Proszę. Powiedz mi, czego chcesz. Dam ci to – szepczę mu w usta, bo on się nie odsuwa. Czuję na twarzy jego gorący oddech. Spoglądam w jego oczy i znów widzę ten dziwny błysk. W moich myślach pojawia się scena ze snu z nim w roli głównej. Był tam taki seksowny i odurzający. Gdy teraz na niego patrzę, odczucia są tak silne jak we śnie, jeśli nie mocniej, ale tym razem mam kontrolę nad swoim ciałem i nie stoję przed nim w samej bieliźnie. Niestety nie stoję też w pełni ubrana, bo przygotowałam się do snu, a moja piżama składa się z dużej koszulki.

– Nie teraz – odpowiada.

– W takim razie kiedy?

– Mogłem ci nic nie mówisz – warczy pod nosem, odchylając głowę do tyłu.

– Zrobisz mi krzywdę? – pytam tak cicho, że sama siebie ledwo słyszę. Spuszcza na mnie swój wzrok.

– Nie. Nie zamierzam cię skrzywdzić.

– No tak. Potrzebujesz mnie zdrowej.

– Tak, ale nie robię nikomu krzywdy bez takiej konieczności. Jeśli będziesz grzeczna to może nawet dostaniesz nagrodę.

Prycham, gdy tylko wypowiada to zdanie. Nagrodę za bycie zdrową. Świetnie.

– Jestem śpiąca. Mógłbyś mnie zostawić? – pytam, gdy wychodzę z pomiędzy ściany, a Graysona.

– Weź lekarstwa. Wkrótce znowu się spotkamy.

Be my little Star, Rose (tom 2 HOtH) (2024)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz