ROSE
Spuszczam wzrok, czując zażenowanie swoimi słowami. Nie chcę patrzeć na niego, właściwie teraz mam ochotę się schować w pokoju i z niego nie wychodzić, póki te słowa nie znikną z jego pamięci. Dlaczego ja to powiedziałam... Nie mogłam trzymać języka za zębami?
– Przepraszam – mówię i odwracam się do niego plecami, kierując się w stronę lasu, którym chcę wrócić do apartamentu, w którym się zatrzymaliśmy. Moje poliki pewnie przypominają już pomidora. Muszę stąd jak najszybciej zniknąć.
– Ro, stój! – krzyczy Liliana, ale ja się nie zatrzymuję. Czuję wstyd. Powinnam pomyśleć zanim coś powiem, choć od jakiegoś czasu wiem, że uczucia do Graysona nie są czysto biznesowe, jakbym je określiła na początku.
Przyspieszam kroku, by szybciej zniknąć im z oczu i cieszę się, że nikt za mną nie biegnie i nie próbuje mnie zatrzymać. Naprawdę jestem za to wdzięczna. Nie sądzę, że potrafiłabym spojrzeć komukolwiek w oczy po tym, co wyznałam, a w szczególności Graysonowi.
Potykam się przy pierwszym korzeniu, który wystaje, a nawet nie weszłam jeszcze do lasu. Jestem za słaba na takie wycieczki.
– Rose! – stanowczy głos rozbrzmiewa na polanie, powodując, że moje ciało mimowolnie się zatrzymuję. Stoję w miejscu, tyłek do chłopaka. Czuję gromadzące się pod powiekami łzy od nadmiaru emocji i zmęczenia.
Jest coraz bliżej, słyszę jego kroki. Może powinnam jednak uciec?
Robię krok w przód, gdy Grayson jest już zbyt blisko, ale wtedy łapie mnie za nadgarstek i gwałtownie odwraca mnie przodem do siebie. Chwieję się pod wpływem nagłego ruchu i już myślę, że się przewrócę, gdy on łapie mnie w talii, przyciąga do siebie i wbija się w moje usta.
Wstrzymuję oddech i zastygam zdezorientowana.
Jego miękkie wargi dotykają moich i choć nie jest to pierwszy raz to jest znacznie ważniejszy niż te wszystkie poprzednie razem wzięte. Motyle szaleją w moim brzuchu, a serce chce się wyrwać z mojej piersi. Czuję ogromne ciepło, ale nie podniecenia, a szczęścia, które właśnie rozlewa się po moim ciele.
Oddaję pocałunek i kładę ręce na jego karku, ale wtedy słyszę syknięcie.
Odskakuję od niego i patrzę przerażona. No tak, jego rany wciąż wymagają leczenia, a raczej czasu, bo tak powiedział lekarz.
– Przepraszam – szepczę spanikowana.
– Nic mi nie jest – odpowiada. – Mówiłaś szczerze? – dopytuje, na co ja spuszczam głowę, ale kiwam niepewnie głową. – Myślisz, że dasz sobie radę, jeśli nie uda nam się przemienić mnie w człowieka? – dopytuje, na co ja unoszę wzrok.
– Nie chcę o tym myśleć. Zrobię wszystko, by to się udało.
– A co jeśli moje ciało się zestarzeje i naprawdę będę miał dwieście piętnaście lat?
– Nie. Nie będzie tak. Nie może tak być – mówię poważnie.
– Nie wiemy, co się stanie. Powinniśmy się nastawić na wszelkie ewentualności – przypomina mi, ale ja nie mogę znieść myśli, że to wszystko mogłoby zniknąć. – Wracajmy, musisz odpocząć.
– A ty potrzebujesz krwi. Twoje rany wciąż nie są zagojone. Moja krew nie była chyba aż tak dobra.
– Dziękuję za uratowanie mi życia, ale proszę, nie rób tego więcej. Twoja krew jest naprawdę dla mnie kusząca, szczególnie teraz, gdy już jej posmakowałem.
– Więc nie dawaj mi takich możliwości – odpowiadam i patrzę prosto w jego oczy. – Ah, to ja stworzyłam tę sytuację – zauważam i ponownie spuszczam wzrok. Grayson parska śmiechem.
– Jak ci idzie szkolenie? – pyta w końcu.
– Nie najlepiej. Jestem już zmęczona, a udało mi się trafić w cel tylko raz – żalę się.
– Chodźmy na razie do nich i pójdziemy odpocząć. – Kiwam głową na jego propozycję, a on łapie mnie za dłoń i wracamy do okręgu, w którym stałam jeszcze przed chwilą. Pogoda chyba zaczyna się psuć, bo na niebie pojawiły się już ciemne chmury. Na szczęście jeszcze nie nad nami, ale myślę, że czas rzeczywiście się zbierać.
– Obgadane? – pyta Levi, podchodząc do nas. Patrzy na mnie, a później przenosi swój wzrok na Graysona i boję się, że zaraz zrobi znowu coś, czego bardzo chciałabym uniknąć, ale on uśmiecha się do niego pogodnie. – Miło cię ponownie zobaczyć, przyjacielu – mówi i podchodzi do niego, obejmując go po bratersku.
Patrzę na nich zaskoczona i nie wiem, co powinnam zrobić.
– Zmieniło się coś od wczoraj? – pytam w końcu.
– Nie. Wczoraj to była mała nauczka za pomoc w porwaniu mojej siostry. Teraz jesteśmy kwita – odpowiada mi z uśmiechem.
– Wiedziałem, że mi tego nie popuścisz – śmieje się Grayson. – Zaprzyjaźniliśmy się, gdy oboje byliśmy z Arthurem. Nie spodziewałem się tylko, że planuje uciec za moimi plecami, ale to dobrze. Arthur rzeczywiście był psychicznie chory.
– I dlatego właśnie do niego dołączyłeś? I mnie dla niego porwałeś? – pyta, zakładając ręce na piersi Liliana.
– On był psycholem, ale ja byłem zdesperowany. Nie miało to dla mnie wtedy znaczenia. Do mojej następnej próby, z Rose, podszedłem zupełnie inaczej.
– Nie porwał mnie, ale stalkował i spłacił długi moich rodziców, żebym poczuła się zobowiązana w stosunku do niego i zgodziła się na wszystko, czego chce – powiedziałam poważnym tonem.
– Nie było tak. O spłacie dowiedziałaś się po fakcie.
– Masz rację, ale moja wersja brzmi lepiej – wzruszam ramionami. – Wracamy? Nie czuję się najlepiej – proponuję.
– Grayson też wymaga dalszego leczenia, a raczej krwi. Może udało im się już zorganizować jakiś woreczek krwi. Ile jej potrzebujesz, by wyzdrowieć? – pyta Levi.
– Pół litra powinno wystarczyć. Przynajmniej na razie.
– Przy twoim, jak ją nazwałeś, Promyczku myślę, że będziesz potrzebował jej znacznie więcej – śmieje się Levi, jednocześnie psuje mi tym mój humor.
– Nie robię tego specjalnie – odpowiadam cicho.
– Powinieneś uważać na słowa, Levi – ostrzega go siostra. – Chyba, że chcesz się pozbyć jedynek.
Levi przewraca oczami, a ja przytulam się do boku Graysona, który obejmuje mnie ramieniem, gdy siła wiatru się zwiększa.
– Bardzo cię to boli?
– Poparzyłaś się kiedyś?
– Tak.
– Bolała?
– Tak...
– Nie martw się. Nie boli aż tak. Najgorzej będzie jak zacznie swędzieć. Na szczęście tylko przez chwilę.
– Jutro z rana chcę znowu zacząć trening. Dzisiaj nie mam już siły na nic.
– Szkoda, bo miałem coś zaplanowane – uśmiecha się z podstępnym uśmieszkiem.
– Nie wiem, czy wiedzieć, co chodzi po twojej głowie.
– Spodobałoby ci się, ale ograniczę się do pizzy i wina. Kiedy byłem tu w okolicy, znalazłem naprawdę dobrą pizzerię. Posmakuje ci.
– Jestem okropnie głodna, więc przyjmę nawet tą najbardziej chamską.
– A więc zamówię ci zestaw powiększony.
– Nie aż tak głodna – śmiejemy się, ale i tak nie mogę się doczekać aż dotrzemy i będę mogła się położyć w łóżku, nie przejmując się niczym.
CZYTASZ
Be my little Star, Rose (tom 2 HOtH) (2024)
VampireDrugi tom „Half of the heart", ale osobną historia, także można śmiało czytać bez HOtH ❤️ Rose prowadzi spokojne życie. Pracuje w hotelu, ma kochająca rodzinę i wkurzającą młodszą siostrę. Nie brak jednak jej problemów. Rodzice toną w długach i Rose...