*rozdział 2*

531 17 3
                                    

pov: Aurora

Przesunęłam swoje rysunki i teksty z biurka, a następnie położyłam na niego dużą walizkę.

Z tego co wiem ludzie na ogół pakują się dzień przed, albo i nawet rano tuż przed wyjazdem. Jednak ja nie należałam do tego typu osób i aby porządnie się spakować potrzebowałam kilku dni. Pewnie teraz uda mi się wrzucić do bagażu tylko niedużą część tego co chce zabrać, a z dnia na dzień będę coś dorzucać, gdy tylko mi się przypomni.

Zaczęłam od wkładania ubrań, których wiedziałam że nie ubiorę przez najbliższe dni. Dzięki temu nie będę musiała za nimi grzebać.

Wczoraj rodzice dokładniej objaśnili mi plan co do wyjazdu. Zostało nam jedynie wyczekiwać tych dni.

Po kilkunastu minutach stwierdziłam że już mi się nie chce. Na moment usiadłam na łóżku, ale gdy ukradkiem zobaczyłam swoje odbicie w lustrze, postanowiłam się w nim przejrzeć. Podeszłam do niego.

Przemierzyłam się wzrokiem od góry do dołu. Na chwilę zatrzymałam się na moich mleczno brązowych włosach, które od razu poprawiłam jednym ruchem ręki, potem zaś na swoim bardzo znoszonym już dresie. Ostatecznie głęboko spojrzałam w swoje oczy.

Duże, zielone, dość zwykłe, a jednak nie jedną osobę potrafią zauroczyć.

Nie lubię rozgadywać się na temat swojego wyglądu, bo zdecydowanie nie jest on idealny. Poza tym i tak musiałam przerwać tą czynność, gdyż drzwi pokoju gwałtownie się otworzyły. Nie musiałam się nawet odwracać, żeby wiedzieć kto "zaszczycił" mnie swoją obecnością.

- Co robisz? - usłyszałam jak się do mnie zbliża.

- Nie widać? - zapytałam, po czym spojrzałam w dół, aby zobaczyć tego małego gnoja, zwanego również moim bratem.

Tak, tak mam brata. Cztery lata młodszy, brzydszy, głupszy, brudniejszy. Wabi się Axel.

Bardzo często zastanawiam się dlaczego los ukarał mnie akurat młodszym rodzeństwem i to w dodatku bratem. Przecież posiadanie strasznej siostry albo brata było by dużo lepsze. Nie musiałabym się z nim tyle użerać. Albo chociaż czemu to nie jest młodsza siostra. Już taką opcję bym wolała. Chociaż znając życie i tak bym się unarzekała.

- Po co patrzeć na swoją krzywą mordę? - zapytał również zaczynając się przeglądać.

- Chciałam zadać ci to samo pytanie. - odparłam odrywając się od lustra i spowrotem podchodząc do walizki. Lepiej było od razu ją zamknąć bo jeszcze zacząłby mi w niej grzebać. - A tak w ogóle to stąd idź.

- Nie. A tak w ogóle, tata kazał ci iść do sklepu. - powiedział, ale zamiast kierując się do wyjścia podszedł do mnie i oparł się o krawędź biurka.

- Ty nie możesz?

- Nie, bo reklamówki będą za ciężkie. Po co się już pakujesz jak jedziemy dopiero za kilka dni?

- A co się tak interesujesz? - zapytałam podnosząc bagaż, po czym podeszłam z nim do łóżka i wsunęłam go pod nie.

- Ja się teraz nie pakuje.

- Ty się w ogóle nie będziesz pakował bo mama zrobi to za ciebie.

- Nie prawda.

- Prawda lilipucie i idź już stąd.

- A ty idź do sklepu.

- To idziesz ze mną.

- Nie.

- Ale to nie było pytanie.

- Sama miałaś iść.

- Powiedziałeś że torby będą ciężkie, a mi przydałby się dodatkowa para rąk - zaczęłam kierując się do drzwi wyjściowych - A no tak zapomniałam, ty wogule nie masz siły w tych słabych rączkach.

Right person, wrong time || Tom Kaulitz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz