*rozdział 35*

217 18 0
                                    

pov: Aurora

Nadal staliśmy pod tymi nieszczęsnymi schodami, niedaleko drzwi do schowka, a zarazem portalu. Rozmowa jeszcze się nie zakończyła, bo Marie napewno miała nam wiele do powiedzenia.

- Zajebiście, że się zgadzasz - rzekł Tom, kiedy kobieta przystała na moje propozycje, dotyczące nie wyjawienia nawzajem swoich sekretów - To teraz gadaj wszystko co wiesz. - dodał, ale kobieta milczała, przez co między nami zapadła cisza.

Coś mi się jednak wydaje, że wcale nie tak łatwo będzie z niej wszystko wyciągnąć.

- Mam więcej satysfakcji kiedy jest wam źle. - powiedziała, na co westchnęłam.

- Wiedziałam, że to nie będzie takie proste. - odparłam.

- Czyli tak nagle nie obchodzi cię, że komuś rozpowiemy? - zapytał Tom.

- Ten hotel należy do mojego ojca, więc on nic sobie z tego nie zrobi. - rzekła dumnie. Tak naprawdę nie wiedziałam ile jest w tym prawdy, bo od razu nam tego nie powiedziała, a wiadomo że na poczekaniu można wymyślić różne rzeczy.

- Nie sądziłam, że magiczny portal jest normalny wśród ludzi. - powiedziałam. Trzeba na niej zastosować ostrzejsze sposoby. Oczywiście ostrzejsze słownie.

- Ojciec nie pozwoli, żeby to wyszło w świat.

- Naprawdę myślisz, że tylko jemu jesteśmy w stanie powiedzieć? - prychnęłam, a ona spojrzała na mnie ze złością - Tom jest rozpoznawalny, więc ludzie szybko mu uwierzą, nawet gdy powie o czym co teoretycznie nie powinno działać.

- Czekaj, czekaj, przecież jutro jadę na wywiad. Myślisz przybyszko, że lepiej będzie ogłosić to już na samym początku, czy lepiej podtrzymać ludzi w napięciu? - zapytał patrząc na mnie z uśmiechem. Dobrze, że załapał o co mi chodzi.

- Raczej nie ma co niecierpliwić ludzi. - odparłam również się uśmiechając.

- Dobra, cicho bądźcie. Nic nikomu nie powiesz. - wtrąciła nagle Marie, więc na nią spojrzałam. Wyglądała na bardzo zdenerwowaną.

- Bo? - zapytał Tom nie przestając się chytrze uśmiechać.

- Bo inaczej nic wam nie powiem, zdjęcia zostaną razem z artykułem, a ty się nie przedostaniesz do swojego świata. A przecież o to wam chodzi. - oświadczyła dumnie. To my mieliśmy ją szantażować, a nie ona nas.

- Słuchaj, po co mamy sobie robić pod górkę? Wymieńmy się przysługami i będzie po problemie. - powiedziałam, a Tom od razu dodał:

- Chyba aż tak nie chcesz zniszczyć nam życia.

Gdy Marie to usłyszała, zaczęła udawać że się śmieje z jego słow. Ani ja, ani Tom nie widzieliśmy w tym nic zabawnego, więc patrzyliśmy na nią ze zdziwieniem. Kiedy po chwili zauważyła, że nic sobie nie robimy z jej śmiechu, to przestała i odezwała się już całkiem poważnie.

- A myślisz, że co robiłam przez cały ten czas?

- No właśnie nie wiem jakie miałaś zamiary, bo nie chcesz nam o tym powiedzieć.

- Gdybyś trochę ruszył głową, to sam byś się domyślił. - powiedziała usilnie nie chcąc zdradzić o co w tym wszystkim chodzi.

- Zaraz mogę ruszyć czymś innym. - odparł z uśmiechem i ponownie zrobił krok w jej stronę, a potem też drugi. Nie mając innego wyjścia musiałam mu przeszkodzić.

- Dobra to i tak nie ma sensu - powiedziałam chwytając go za rękę - Chodź, znajdziemy tego kierownika i mu powiemy co ona robi. - dodałam, nie wiedząc co innego wymyśleć.

Right person, wrong time || Tom Kaulitz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz