*rozdział 17*

283 17 6
                                    

pov: Aurora

Wczoraj aż do wieczora siedziałam z Larą i rozmawiałyśmy na naprawdę każdy możliwy temat. Poczułam się przy niej tak jakbym nie miała żadnych zmartwień, tak jakbym wcale nie była właśnie w innym wymiarze i nie wiedziała jak wrócić. W tamtym momencie wiedziałam, że naprawdę mogę jej zaufać.

Na noc wróciła do siebie, ale najpierw ja ją tam odprowadziłam. Nie miałyśmy pewności, że Matt rzeczywiście sobie pojechał, ale Lara powiedziała, że czuje się bezpiecznie i że mogę wracać do siebie, więc tak też zrobiłam.

Obudziłam jakoś o jedenastej i od razu poszłam się ogarnąć. Szczerze brakowało mi siedzenia na telefonie i przeglądnia tych wszystkich bezsensownych aplikacji. Można powiedzieć, że od kilku dni miałam detoks telefonowy i ten hotelowy służył mi jedynie do dzwonienia.

Outfit który założyłam wyglądał o tak:

Szczerze mówiąc nie miałam co ze sobą zrobić, więc postanowiłam odwiedzić Kaulitzów w pokoju

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Szczerze mówiąc nie miałam co ze sobą zrobić, więc postanowiłam odwiedzić Kaulitzów w pokoju. Istniała możliwość, że ich nie zastane, ale lepsze to niż ciągłe nic nierobienie. Może akurat Bill wpadł na pomysł jak mogę wrócić, a nawet jak nie to ponowne przegadanie sprawy nie zaszkodzi.

Idąc do nich ciągle towarzyszyło mi uczucie, że ktoś mnie śledzi. Co chwilę odruchowo odwracałam się dla upewnienia, że nikt za mną nie idzie. Przez wczorajszy incydent z Mattem mam dziwne wrażenie, że to jeszcze nie koniec jego tematu. Możliwe, że się mylę, ale podejrzenia każdy może posiadać.

Wkrótce znalazłam się przed drzwiami 483. Stojąc przed nimi przypomniało mi się co chłopaki w nim robili i z kim. Ciekawe czy już to było, czy jeszcze o niczym nie wiedzą.

Zapukałam dwa razy i poczekałam aż ktoś mi otworzy. Przy okazji znowu rozglądnęłam się po korytarzu, aby sprawdzić teren. Nie zdążyłam zauważyć nikogo pokroju Matta, bo drzwi się otworzyły. Odwróciłam głowę do osoby otwierającej, którym był Tom.

- Co chcesz? - zapytał trochę nie miło. Jego wyraz twarzy wskazywał na zmęczenie, jakby spał dziś o wiele za krótko. Czego nie mogłam wywnioskować po jego stroju, który był w oversize składzie jak zawsze.

- Jest Bill?

- W łazience. - westchnął odsuwając mi się, więc weszłam do środka.

Znajdując się w salonie od razu usiadłam na kanapie. Trochę ciężko było mi się do niej dostać, bo wszędzie leżał jakiś sprzed muzyczny. Tu jakieś kable, tu głośnik. Jednoczenie wszytsko i nic, bo z tego co zauważyłam, wszystko należało do gitary Toma, który tak apropo po przyjściu za mną podniósł ją ze stojaka i coś tam zaczął brzdękać.

- Jak po wczoraj? - zapytał nie podnosząc nawet na mnie wzroku.

- Chyba git - Wzruszyłam ramionami - ale ciągle mi się wydaje, że jeszcze tutaj jest.

Right person, wrong time || Tom Kaulitz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz