Rozdział 8. Impuls

380 21 2
                                    

Nastał dzień, na który czekał cały Boston, ale i nie tylko. Fani z całego świata wyczekiwali na dzień, w którym odbędzie się pokaz, a po nim smaczki związane z imprezą dla wszystkich zaproszonych gości.

Leocadia zazwyczaj odpuszczała sobie takie wydarzenia, ze względu na ilość alkoholu, która pojawiała się na takich afterach. Po ostatnim incydencie nie zamierzała ryzykować. Nie chciała za bardzo rzucać się w oczy, co nawet doradziła jej Ava, ponieważ dziennikarze mogliby zacząć ją wypytywać czy kontaktowała się z rodziną zmarłego dziennikarza. Naprawdę pragnęła zamknąć ten rozdział i już do niego nie wracać. A wiadomo, że internet nie zapomina, co bywało już wielokrotnie dla niej uciążliwe. Oczywiście, że kontaktowała się z najbliższymi tego mężczyzny, nawet zadbała o to, aby pogrzeb mężczyzny nie zamienił się w show, a to zasługa Avy. Leocadia cieszyła się, że to właśnie ją ma u swojego boku. Posiadała wiele znajomości, a poza tym nie bała się wykazać dobrocią. Umiała oddzielić życie zawodowe od prywatnego. Lambert domyśliła, że ktoś inny na miejscu Avy wykorzystałby to w celach promowania Leocadii, jako piosenkarki o wielkim sercu. A ona nie potrzebowała szumu dookoła siebie.

Tego dnia ochrona została zwiększona. Zazwyczaj był przy niej tylko Vaughn lub drugi mężczyzna, lecz nie pamiętała jego imienia. Może to przez to, że rzadko kiedy go zauważała? Bradford zadbał o bezpieczeństwo Leocadii, choć nie dano mu dużo czasu, aby obmyślić cały plan. Udało mu się jakimś cudem dostać rozłożenie pomieszczeń w całym budynku, w którym miał się odbyć już za niedługo pokaz.

Za limuzyną jechały jeszcze dwa czarne SUV-y. Leocadia uważała to za niekonieczne, ale nie udało jej się przekonać Vaughna, który wolał nie dopuścić do powtórki z rozrywki.

Czy się stresowała? Chryste, to mało powiedziane. W głowie tworzyła różne scenariusze. Próbowała obmyślić plan działania, jak powinna się zachowywać.

Jeszcze świadomość, że będzie tam pełno ludzi, a w zasadzie krwiożerczych bestii nie napawała ją spokojem bądź szczęściem.

– Jestem przy tobie, Ava tak samo. – Usłyszała szept Vaughna, który wybudził ją z transu.

Spojrzała najpierw na mężczyznę, który był odziany w czarny garnitur i w tym samym odcieniu koszulę. Dostrzegła, że miał przyczepioną słuchawkę, dzięki której będzie mógł się komunikować z resztą ochroniarzy, których oczywiście nie znała, ale wierzyła, że są to kompetentni ludzie. W końcu wybrał ich sam Vaughn Bradford, a jemu starała się ufać bezgranicznie. Może to przez to, że poznał jej mroczne sekrety, które skrywała przed całym światem?

Oczywiście, że po tym, co wydarzyło się w garderobie zdystansowała się od niego, ale to było naprawdę trudne, bo przebywała z nim w dzień w dzień. Był, jak jej cień, a w zasadzie Anioł Stróż, który dbał o to, aby tak zagubiona dusza, jak ona, nie popełniła kolejnego błędu, którego zapewne żałowałaby.

Jak zwykle, za bardzo się zamyśliła, przez co i Ava, jak i Vaughn patrzyli na nią z wyraźnym zmartwieniem.

– Coś się stało, Leo? – Ava złapała delikatnie przyjaciółkę za dłoń, chcąc dodać jej trochę otuchy.

– Nie, wybaczcie. Zamyśliłam się.

– Och, no dobrze. Ale gdyby coś to...

– Tak, wiem. Mogę na was liczyć – dokończyła za nią.

Ava posłała w jej stronę uśmiech i pokiwała głową.

Goodwin prezentowała się nienagannie w białym, eleganckim garniturze, który wręcz podkreślał jej kobiecość i wdzięk, z którym się chyba urodziła. Złota biżuteria dodawała jej szyku. Leocadia była pewna, że portale plotkarskie napomkną w najbliższych dniach o Avie. Nie dało się pominąć tak świetnego outfitu. Jasne włosy wyprostowała i zostawiła rozpuszczone. Na kolanach trzymała jasną kopertówkę ze złotymi elementami, która dopełniała całą stylizację.

Ugly Little Lies [+16] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz