Twój dyrygent.
Kto mógłby tak siebie nazwać? Nikt, ale to naprawdę nikt nie przychodził jej do głowy. Historia zataczała koło. Najpierw premiera filmu i próba zamordowania jej, liścik na pokazie, a teraz włamanie się do jej domu i dostarczenie kolejnej wiadomości, która była niczym innym, jak ostrzeżeniem, ale również i groźbą, która napawała Leocadię niepokojem.
Wpatrywała się w liścik. Przeczytała go już kilka razy. Wydawało jej się, że zna treść już na pamięć i bez problemu mogłaby go wyrecytować.
Złożyła go pospiesznie. Rozejrzała się gorączkowo po sypialni. Podeszła zaraz do szafki nocnej, otworzyła jedną z szufladek i schowała kartkę, aby nikt jej nie znalazł. Ava nie grzebała w jej rzeczach, Vaughn tym bardziej, więc chociaż w tej kwestii mogłaby być spokojna.
Dlaczego zamierzała ukryć tą wiadomość przed innymi?
Bo stwierdziła, że tak będzie bezpieczniej. Gdy człowiek jest zagubiony nie odróżnia, co jest dobre, a co złe. Wszystko się rozmazywało. A podejmowane decyzje nie zawsze okazywały się być słuszne i przemyślane.
Zawsze mogło wyjść na jaw, że to jakiś psychofan. Już raz przechodziła przez coś podobnego. Oczywiście, że powinna połączyć kropki i dostrzec, że ten liścik oraz poprzedni, który znalazła na pokazie był od tej samej osoby, i że to właśnie ta osoba była odpowiedzialna za to, co wydarzyło się na nieudanej premierze filmu. Jednakże, nie myślała racjonalnie. Absurd gonił absurd. Bo przecież łatwiej jest się wyprzeć prawdy i lgnąć w stronę brudnych kłamstw, prawda?
Wyprostowała się, a jej oczom ukazał się Vaughn, który patrzył na nią z zdezorientowaniem.
Cholera jasna.
Jakim cudem go nie usłyszała? Czy naprawdę była w takim amoku, że do jej uszu nie dobiegł dźwięk stawianych kroków?
– Mogę wiedzieć, co chowałaś? I dlaczego wydajesz się być taka wystraszona?
Leocadia odwróciła wzrok. Vaughn za to dalej się w nią wpatrywał. Te szmaragdowe tęczówki przybijały ją do podłogi, nie pozwalając się poruszyć.
– Vaughn, dlaczego wszedłeś bez pukania do mojej sypialni? Wiesz, że chcę zachować chociaż trochę prywatności.
Zachowywała się niedojrzale. W głębi duszy doskonale zdawała sobie z tego sprawę, ale nie było już odwrotu. Zaczęła ten teatrzyk, więc nie pozostało jej nic innego, jak dokończenie go.
– Nie odwracaj kota ogonem – poprosił spokojnie. Podszedł do Leocadii, która w końcu odważyła się na niego spojrzeć. – Co schowałaś? – powtórzył pytanie.
Spięła się cała. Wodziła wzrokiem po twarzy mężczyzny. Vaughn na co dzień był zabawny, beztroski i spokojny, ale w tej chwili nie umiała wyczuć emocji, które mu towarzyszyły. To tak jakby dostał od życia dar, który pozwalał mu przełączać jakimś małym, niewidzialnym pilotem uczucia.
– Moją własność.
– Bądźmy ze sobą szczerzy, Leocadio.
– Jestem szczera – skonfrontowała.
– Nie, nie jesteś. Widzę, że kłamiesz. Nie jestem Avą ani kimś z twojego otoczenia, którzy są ślepi. Widzę zdecydowanie więcej, więc proszę cię tylko o jedno. Powiedz mi prawdę.
Wstrzymała oddech. Czytał z niej, jak z otwartej księgi. Dotychczas nie zastanawiała się nad tym, ale w tym momencie przysparzało to jej parę kłopotów. Przyłapał ją na kłamstwie. A to wiązało się z mniejszym zaufaniem. Znalazła się w okropnym położeniu.
CZYTASZ
Ugly Little Lies [+16]
RomanceBrzydkie, małe kłamstewka stają się dużymi kłamstwami, gdy poznaje się gorzką prawdę. Za pięknymi twarzami, kryją się obrzydliwe słowa i spojrzenia pełne pogardy. Za pięknymi sukniami i garniturami, kryją się ludzie, którzy gdyby dostali taką możliw...