Rozdział 27. Ten sam rytm dwóch serc

212 16 2
                                    

Leocadia i Vaughn dzień po skończeniu nagrywek do teledysku, zdecydowali się wybrać gdzieś na miasto. Vaughn zadbał o bezpieczeństwo. Leocadii wydawało się, że było więcej ochroniarzy niż zazwyczaj, ale chyba nie powinna się dziwić, że Vaughn podszedł do tego, aż tak poważnie.

Zasługiwali na chociaż jeden dzień odpoczynku. Nie przejmowała się tym, że za ich samochodem jechały jeszcze dwa kolejne. Pewnie kilka miesięcy temu by jej to przeszkadzało. Przy Vaughnie czuła się wolna.

Był dla niej jak klucz, którym otworzyła złotą klatkę. Dzięki temu kluczowi mogła wyfrunąć i poznać smak beztroski. Dopiero przy nim zrozumiała, że bardzo tego potrzebowała.

Vaughn przygotował dla niej niespodziankę, bo nadal nie wiedziała, gdzie jadą i co będą robić. Jedyne w czym jej pomógł to podpowiedział, żeby ubrała się elegancko. Akurat nie miała problemu z wyborem ubioru. Wykorzystała czułe punkty Vaughna. Bordowa sukienka, wiśniowa szminka, perły, które dostała od niego, a do tego srebrny naszyjnik z serduszkiem. W środku znajdowała się perła z jej naszyjnika po babci. Posiadała teraz dwa amulety szczęścia. Niczego więcej już nie potrzebowała. Włosy zostawiła lekko pofalowane. Zdecydowała się ich w żaden sposób nie spinać.

– Gdzie mnie zabierasz?

W samochodzie rozszedł się jego zachrypnięty śmiech.

– Nie powiem. To niespodzianka. Nie martw się, nic strasznego. Spodoba ci się.

– Nie wątpię w to. Po prostu jestem ciekawa.

– Nic ze mnie nie wyciągniesz – ostrzegł ją.

Jęknęła niezadowolona.

– No proszę, chociaż troszkę. – Pokazała kciukiem i palcem wskazującym ile to było dla niej „troszkę".

Vaughn zerknął na nią, gdy stanęli na światłach.

– Wybacz, skarbie, ale słodkie oczka na mnie nie zadziałają. Musisz uzbroić się w cierpliwość. Dobrze ci to zrobi.

– Czy ty coś sugerujesz? – bąknęła z udawanym niezadowoleniem.

– Nie, skądże. Stwierdzam fakty.

Leocadia trzepnęła go w ramię, a on zaśmiał się jeszcze głośniej niż wcześniej. Dopisywał mu dobry humor, a to musiało wiązać się z tym, że wszystko dobrze sobie zaplanował. Chryste, czy te samochody nie mogły jechać jakoś szybciej? Chyba po raz pierwszy od dawna, tak bardzo nie mogła się doczekać niespodzianki. Na co dzień ich nie lubiła, bo obawiała się, że zaskoczy się, ale negatywnie. Niemniej, przy Vaughnie zawsze towarzyszyły jej pozytywne emocje.

– Ale jedziemy coś zjeść, prawda?

– A co, zgłodniałaś?

Pokiwała głową.

– Zabierz mnie nawet na jakiegoś fast fooda, a ja i tak będę zadowolona.

– Czekaj, czyli mam rozumieć, że bardziej zadowoliłby cię burger niż jakaś wykwintna restauracja?

Leocadia nie wahała się nad odpowiedzią. Ona naprawdę nie wymagała nie wiadomo czego. To, że była osobą popularną, a dzięki temu zarabiała pieniądze i żyła na wysokim poziomie, nie czyniło z niej królowej. Racja, pieniądze pomagały żyć na co dzień. Bo nie musiała się o nic w kwestii finansowej martwić, ale żyła zwyczajnie. Tak jak każdy inny człowiek.

– Dokładnie tak.

– Cholera – wymamrotał pod nosem.

– Coś się stało?

Ugly Little Lies [+16] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz