Rozdział 11. Otworzenie złotej klatki

314 19 2
                                    

Vaughn czekał cierpliwie na Leocadię, opierając się o maskę samochodu. Wierzył, że kobieta przystanie na jego propozycję. Chciał ją zabrać w pewne miejsce, gdzie oboje będą mogli odpocząć i oczyścić umysł. Potrzebowali tego. W szczególności Leocadia, na którą spadło w ostatnim czasie zbyt wiele problemów. Dlatego zamierzał ich się pozbyć. Chociażby na chwilę, ale jednak.

Rozejrzał się dookoła. W oczy rzuciła mu się pewna sylwetka, która nieumiejętnie schowała się przy ogrodzeniu.

– Jeszcze ich mi tutaj brakowało – wymamrotał pod nosem.

Wyprostował się i odszedł od maski samochodu. Powolnym krokiem zbliżał się do furtki. Już nie patrzył na tego człowieka, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Vaughn usłyszał, że zrobiono mu kilka zdjęć.

Tylko, po co? Co jest takiego ciekawego w podchodzeniu do furtki?

Musiał się z tym rozprawić, zanim Leocadia wyszłaby z domu. Gdyby zobaczyła paparazzi, to mogłaby się wycofać z tego wyjazdu, a Vaughn nie chciał, żeby tak to się skończyło.

Po chwili nacisnął na klamkę od furtki i wyszedł. Zbliżał się do mężczyzny, który siedział skulony na chodniku. Chyba myślał, że czarny płaszcz sprawi, że nie będzie go widać.

Kolejny idiota do kolekcji.

Vaughn zaszedł go od tyłu. Złapał mocno za kark i boleśnie wbił palce w skórę. Mężczyzna wydobył z siebie zduszony krzyk. Podniósł się szybko i z przerażeniem popatrzył na Vaughna.

– Nie ma pan, co robić? Nie lepiej wygrzewać dupę w domu? – Vaughn nie ukrywał poirytowania.

Blondyn otwierał usta, po czym je zamykał. Vaughn puścił go, bo już zaczynał działać mu na nerwy. Nie zamierzał go skrzywdzić, a raczej dać do zrozumienia, żeby spieprzał. I to w podskokach.

– To jest moja praca – oburzył się. – Nie będzie mi pan mówił, co mam robić! – wytknął mu.

Vaughn wsunął dłonie do kieszeni spodni. Przechylił głowę przy czym nie spuszczał wzroku z mężczyzny, który chyba czuł się wygranym.

– Takie hieny pana pokroju naruszają prywatność ludzi. I teraz pan robi dokładnie to samo, co oni. Więc niech pan przestanie mi gadać, że to pana praca, bo równie dobrze mógłbyś robić coś naprawdę ważnego. I nie przeszliśmy na „ty".

– Za to mi płacą. Jeszcze dzisiaj pojawi się artykuł o tym, że Leocadia Lambert wybrała sobie zwyrola na partnera!

Vaughn zaśmiał się w kpiący sposób. Odwrócił na moment wzrok, przejechał językiem po śnieżnobiałych zębach, po czym wbił spojrzenie w mężczyznę, który zaczynał grać mu na nerwach.

Gdyby wspomniał tylko o nim, to mógłby to przyjąć na klatę. Ale napomknął o Leocadii, co sprowokowało Vaughna do szybkiego działania. Leocadia nie mogła zobaczyć, że znowu coś się wydarzyło. Musiał zrobić wszystko, co w jego mocy, żeby ta hiena przestała mu grozić w taki sposób.

Podszedł do niego bliżej. Blondyn uciekał wzrokiem, co było dobrym znakiem. Bał się. Czuł się niepewnie. O to właśnie chodziło.

– Spróbujcie napisać chociażby jedno słowo o Leocadii, a przysięgam, że znajdę na ciebie i na twoje szefostwo takie brudy, że będziecie skończeni – powiedział pewnie.

Vaughn mu nie groził. Traktował to jako zwykłą informację, która miała za zadanie wstrząsnąć tym mężczyzną.

Zmiana w wyrazie twarzy tego mężczyzny pojawiła się bardzo szybko. W zielonych oczach zatańczył strach i obawy. Zmarszczył jasne brwi, a jego podbródek zadrżał.

Ugly Little Lies [+16] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz