Muzyka.
Emocje.
Tekst.
Te trzy rzeczy zawsze musiały ze sobą współgrać, by móc stworzyć coś, z czym słuchacze będą mogli się utożsamiać. Dla artysty to mogła być jedna z wielu piosenek, ale dla innego człowieka czymś cholernie ważnym. Przepełnionym emocjami.
Pisząc, czuła się wolna. Niektórzy piszą wiersze, książki, a ona pisała teksty piosenek. Przez dziewięć lat tworzyła i każdy uważał, że robiła to wyśmienicie. Ale nie wszyscy wiedzieli o tym ile kryzysów przeżyła, nie wiedzieli ile razy przeszło jej przez myśl, że się wypaliła i nigdy więcej niczego nie stworzy.
Leocadia, tworząc, czuła się jakby dano jej paletę pełną kolorów. A kolory te zamieniała w słowa i melodię. Od zawsze sama pisała teksty. Chciała, żeby każdy utwór należał w pełni do niej.
Wiele razy na wywiadach pytano ją, kiedy odkryła w sobie ten talent. Niektórzy jeszcze nazywali to darem. Tymczasem ona uśmiechała się w urokliwy sposób, na jej policzkach wykwitały rumieńce, a usta kobiety opuszczały dość skromne słowa.
Albowiem, zawsze powtarzała, że nie uważa się za cudotwórczynię. Ona po prostu starała się pokazać ludziom, że nie są sami w świecie przepełnionym problemami.
Naciągnęła rękawy swetra, zakrywając dłonie, które miała lodowate. Mimo tego, że w studiu gdzie nagrywała nową piosenkę było ciepło, to przez stres, który odczuwała jej organizm płatał figle.
Działo się tak tylko z jednej przyczyny.
Przyjechał z nią Vaughn. Patrzył na nią. Czuła na sobie jego spojrzenie wręcz bez przerwy. Te szmaragdowe tęczówki nie opuszczały z niej wzroku nawet na chwilę.
Umysł podpowiadał jej, żeby powiedziała mu, że nie musi bez przerwy tak się przypatrywać, ale potem pojawiały się kolejna myśli, które dawały Leocadii do zrozumienia, że mężczyzna i tak by jej nie posłuchał.
Ich "współpraca" trwała już tydzień, ale ona dalej nie przywykła do nowej codzienności. Złość na Avę przeszła, gdy zobaczyła, że Vaughn faktycznie jest sumienny i bardzo, ale to bardzo zaangażowany w swoją pracę.
Nie przyznała tego na głos, ale Vaughn wiele razy zdążył jej zaimponować. Zawsze sprawdzał przed wyjściem z domu czy nie kręcą się dziennikarze lub nieproszeni paparazzi. A gdy takich zauważał, rozprawiał się z nimi w odpowiedni sposób.
Oczywiście pojawiły się już nagłówki mówiące o tym, że Leocadia Lambert zatrudniła bardzo przystojnego ochroniarza. Gdzie tylko mogli to wciskali te kilka słów na temat urody Bradforda. On się z tego śmiał, a Leocadia wręcz przeciwnie.
Leocadia siedziała na kanapie w odcieniu kanarkowym. Całe studio było przepełnione kolorami, co ani trochę nie pasowało do jej osobowości. Samo wnętrze domu kobiety na to wskazywało. Nawet Vaughn był zaskoczony, gdy weszli do środka. Dostrzegła to po tym jak cicho gwizdnął i uniósł brwi w niemym zdumieniu.
– Coś mi nie pasuje w refrenie. Wstrzymajmy się jeszcze z tą piosenką – powiedziała do Xaviera, którego nazywała swoim doradcą, a przy okazji to on był odpowiedzialny za to, aby jej głos dobrze brzmiał już w końcowej wersji utworów.
Xavier wyróżniał się wyglądem przez to, że miał fioletowe włosy, sporo tatuaży na rękach, których nie bał się odsłaniać, w nosie zaś miał kolczyk o nazwie septum. Leocadia nazywała go kolorowym ptakiem, który oprócz tego, że wyróżniał się wyglądem, to na dodatek charakterem.
– Hm... – Przymrużył oczy. – A co dokładnie?
Leocadia westchnęła ciężko. Wlepiła wzrok w notes, który był zapełniony tekstami piosenek. Zawsze najpierw słowa przelewała na papier. Nie rozstawała się z tym notesem. Gdy jeździła na jakieś wywiady czy eventy, to trzymała go po prostu w torebce.

CZYTASZ
Ugly Little Lies [+16]
RomansaBrzydkie, małe kłamstewka stają się dużymi kłamstwami, gdy poznaje się gorzką prawdę. Za pięknymi twarzami, kryją się obrzydliwe słowa i spojrzenia pełne pogardy. Za pięknymi sukniami i garniturami, kryją się ludzie, którzy gdyby dostali taką możliw...