Rozdział 32. Nie zostawiaj mnie

192 16 0
                                    

Do Vaughna oraz Avy podbiegli w końcu ludzie, którzy powinni interweniować już dawno. Przez to, że tylu ich podeszło, Leocadia nie mogła zobaczyć czy to Vaughn był ranny czy też Ava.

Piszczało jej w uszach. Słyszała własne bicie serca.

Wyrywała się z objęć Nicholasa. Krzyczała. Zdzierała głos. Miała gdzieś swój stan, w który popadała. Wszystko inne poszło w niepamięć.

Padł strzał. Ten strzał sprawił, że świat zawirował. Ten strzał sprawił, że zaczęło w niej wszystko umierać. W jej głowie bez przerwy przewijał się ten sam moment sprzed kilkunastu sekund.

– Puść mnie! – wykrzyczała. – Muszę zobaczyć czy wszystko z nim w porządku.

Po jej policzkach spływały łzy. Nie mogła w ogóle nad sobą zapanować. Ledwo stała na nogach. Opierała się plecami o tors Nicholasa, który ją podtrzymywał w silnym uścisku.

Jeden z funkcjonariuszy wyjął telefon. Leocadia zastygła w bezruchu, gdy dotarły do niego wypowiedziane słowa:

– Potrzebna jest nam karetka. Ranna kobieta. Została postrzelona w okolicy mostka. Tamuje krwawienie. Przydałaby się też druga karetka, aby zbadać ofiarę. Podejrzewamy, że cały dzień była przytrzymywana.

Ranna kobieta.

Ranna.

Kobieta.

To nie Vaughn został postrzelony. Vaughn żył. On dalej żył!

Ze szczęścia zaczęła jeszcze bardziej płakać. Po chwili dostrzegła wyłaniającą się sylwetkę. Vaughn stanął przed nią i uśmiechnął się delikatnie. Nicholas delikatnie ją puścił, a ona rzuciła się w jego ramiona.

– Nie zostawiaj mnie! Nigdy więcej mi tego nie rób, ty skończony idioto! – Biła go pięściami po torsie, choć nie zadawała mu przy tym w ogóle bólu. – Złamałeś obietnicę! Złamałeś. Pieprzoną. Obietnicę.

– Csii... Jestem, skarbie. Jestem tutaj cały czas. Nigdzie się nie wybieram. – Przytulił ją mocniej. Pozwolił na to, żeby się wypłakała. Gniotła w piąstkach jego płaszcz. – Nic mi nie jest, słyszysz? Wszystko się skończyło. Wytrzymałaś to. Jestem z ciebie dumny. Ten koszmar dobiegł końca, skarbie.

– Tak b-bardzo... b-bardzo się bałam – wydukała. – Myślałam, że... że... t-to o-ona... strzeliła do ciebie – załkała jeszcze głośniej.

Vaughn kołysał się z nią na boki. Nie odsuwał się od niej choćby o milimetr. Trwał z nią w tym bólu. Gdyby tylko mógł to wymazałby jej pamięć z ostatnich godzin, żeby do tego nie wracała.

Przeszła przez piekło. Była cholernie wystraszona, zapłakana i niemiłosiernie się trzęsła.

– Nie zostawiłbym mojej Zing – wyszeptał pewnie.

Leocadia powoli uniosła głowę. Jej podbródek zadrżał. Patrzyła na niego zaszklonymi oczami, w których tliło się tak wiele emocji... Leocadia Lambert była wyczerpana.

– Umarłabym razem z tobą – szepnęła.

Vaughn zareagował natychmiastowo.

– Ej, skarbie. Spójrz na mnie uważnie. Przyjrzyj się mi. Możesz mnie też uszczypnąć, żeby mieć pewność, że stoję przed tobą. Czuję się dobrze. Nic mi nie zrobiła. To ja ją postrzeliłem – powiedział powoli.

Leocadia potrzebowała terapii i to było pewne. Zbyt wiele przeżyła. Została zdradzona przez kogoś, kogo traktowała jak jedyną, prawdziwą rodzinę.

Ugly Little Lies [+16] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz