– Ava, otwórz te drzwi! Nie ucieknę. Do nikogo nie zadzwonię, przysięgam. Będę siedzieć cicho. – Uderzyła już po raz któryś w drzwi, które nie ustępowały.
Leocadia nasłuchiwała dokładnie zbliżających się kroków. Odsunęła się jak poparzona, przez co jej plecy zetknęła się ze ścianą. Przytrzymała się wanny, która stała obok, gdy wydawało jej się, że zaraz się zachwieje.
Myślała, że do Avy wróci rozum, że otworzy drzwi i po kolei wytłumaczą sobie to, co działo się przez najbliższe miesiące. Ale nie. Ava pragnęła ją skrzywdzić, a w najgorszym wypadku zabić. Jej własna przyjaciółka... Chociaż nie. Jeżeli nosiła w sobie tyle nienawiści do Leocadii, a z drugiej strony udawała taką kochaną, to nie powinna nazywać jej siostrą z wyboru. Tylko, że Leocadia naprawdę uważała ją za prawdziwą rodzinę. A to bolało. I to cholernie.
Goodwin nie otworzyła drzwi. Ona tworzyła tam barykadę. Leocadia słyszała dziwne szuranie, przesuwanie krzeseł i jakiś innych mebli.
Leocadia stała się więźniem kobiety, której powierzyła pewną część swojego życia.
Leocadia myślała, że już od dawna znajdowała się w złotej klatce, ale tego dnia przekonała się, że prawdziwa złota klatka dopadła ją właśnie teraz.
– Ava, proszę cię... Przecież tyle nas łączy. Znamy się już tak długo. Pomogłaś mi. Dzięki tobie zyskałam popularność. Jesteś moim talizmanem. Już się nie złoszczę na ciebie. Nie będę krzyczeć, obiecuję. Wypuść mnie. Spędźmy ten wyjazd, jak gdyby nigdy nic. – Leocadia próbowała nią z manipulować. Otarła łzy, które spływały po jej policzkach. – Naprawmy to, proszę cię.
Usłyszała szyderczy śmiech. A to oznaczało same kłopoty dla Leocadii.
– Wypuszczę cię, ale nie teraz. Posiedzisz sobie trochę, gwiazdeczko. Wykorzystaj dobrze ten czas – powiedziała głośno.
W tonie jej głosu dało się wyczuć zwycięstwo. Ava już czuła się wygraną.
Próbowała ją zabić dwa razy. Męczyła ją psychicznie. Wyniszczała ją. Bawiła się w podkładanie liścików. Udawała przejętą, gdy Leocadia znalazła się w szpitalu i robiła to tylko po to, aby nie znaleźć się w kręgu podejrzanych.
– Ava! – wydarła się. – Błagam, nie rób nam tego. Błagam – załkała.
Leocadia była zdesperowana.
Przecież to nie mogło tak się skończyć. Nie po tym, co przeżyła. Nie po tym, jak w końcu nauczyła się szczerze kochać.
Nie mogła zostawić Vaughna.
Na samą myśl o nim, jej serce krwawiło.
Zaczęła uderzać w drzwi z całej siły. Zdzierała przy tym gardło. Liczyła, że w ten sposób sprowokuje Avę i otworzy te pieprzone drzwi. Musiała się ratować. Musiała walczyć.
Dla siebie.
Dla Vaughna.
Dla nich.
Szarpała za klamkę. Działała jak w jakimś amoku. Nikogo już nie słyszała.
Ale zaraz rozbrzmiała w całym domu piosenka. Ava specjalnie użyła głośników, aby spróbować stłumić krzyki Leocadii.
Dlaczego nikt nie reagował? Dlaczego nikt jej nie słyszał? Czy naprawdę była tak słaba?
Nie wiedziała ile minęło czasu, ale opadała już z sił. Uderzała, szarpała, próbowała nawet stopą uderzać o nie, ale to było na marne.
– Niech cię piekło pochłonie! – wykrzyczała w nadziei, że Ava usłyszy te słowa.
CZYTASZ
Ugly Little Lies [+16]
RomanceBrzydkie, małe kłamstewka stają się dużymi kłamstwami, gdy poznaje się gorzką prawdę. Za pięknymi twarzami, kryją się obrzydliwe słowa i spojrzenia pełne pogardy. Za pięknymi sukniami i garniturami, kryją się ludzie, którzy gdyby dostali taką możliw...