Jazda na hipokampie była jeszcze łatwiejsza niż na pegazie. Pędziliśmy pod wiatr, przełamując fale tak gładko i pewnie, że praktycznie nie musieliśmy się trzymać.
Kiedy zbliżyliśmy się do statku, dotarło do mnie, jaki był ogromny. Biały kadłub był wysoki na co najmniej dziesięć pięter, a których ustawiono kolejny tuzin pokładów o jasno oświetlonych balkonach i iluminatorach. Na dziobie tuż nad wodą wymalowano czarnymi literami nazwę statku, oświetloną reflektorem. Kilka sekund jednak wystarczyło, by ją odcyfrować: KSIĘŻNICZKA ANDROMEDA. Do dziobu przymocowany był wielki galion: wysoka na trzy piętra kobieta w greckim chitonie, wyrzeźbiona w taki sposób, że wydawała się przykuta do statku. Była młoda i piękna, miała rozwiane czarne włosy, ale na jej twarzy malowało się absolutne przerażenie.
W mojej głowie momentalnie pojawiły się mit o Andromedzie: jak została przykuta do skały przez własnych rodziców jako ofiara dla morskiego potwora. Perseusz ocalił ją, zanim została pożarta, i zamienił morskiego potwora w kamień za pomocą głowy Meduzy.
Perseusz był jedynym z nielicznych herosów z mitologii greckiej, których historia kończyła się szczęśliwie. Inni umierali: zdradzeni, pokiereszowani, okaleczeni, otruci albo przeklęci przez bogów.
- Jak się dostaniemy na pokład? - Annabeth przekrzyczała ryk fal, ale hipokampy najwyraźniej wiedziały, czego nam potrzeba. Przemknęły wzdłuż prawej burty statku, bez trudu płynąc przez jego potężny kilwater, i zatrzymały się przy drabince przyczepionej do kadłuba.
- Panie przodem. - odezwał się Percy, patrząc zarówno na mnie, jak na na blondynkę.
Annabeth zarzuciła worek na ramię i chwyciła się najniższego szczebla. Kiedy podciągnęła się na drabinkę, jej hipokamp zarżał na pożegnanie i zanurkował pod wodę. Dziewczyna zaczęła się wspinać. Poczekałam chwilę, aż znalazła się kilka szczebli wyżej, po czym sama poszłam w jej ślady, a zaraz po tym również Percy.
W wodzie pozostał tylko Tyson, ale nie zwracałam na niego uwagi. Rozejrzałyśmy się z Annabeth wokoło, nie słuchając nawet krótkiej wymiany zdań między Percy'm, a Tysonem.
- Zwróciłaś się do swojego hipokampa po imieniu. Skąd go znasz?
- Długa historia.
Nie dopytywała więcej, najwyraźniej uznając, że to mało ważne, choć widziałam w jej oczach ciekawość.
~*~
Drabinka prowadziła na pokład gospodarczy, gdzie złożono żółte łodzie ratunkowe. Po obu stronach znajdowały się zaryglowane podwójne drzwi, które blondynka zdołała otworzyć za pomocą noża i sporej dawki starogreckich przekleństw.
Spodziewałam się wszystkiego, kiedy znaleźliśmy się na tamtym statku, chociażby tego, że będziemy musieli się przemykać jako pasażerowie na gapę, ale kiedy sprawdziliśmy kilka korytarzy i wyjrzeliśmy z balkonu na główną promenadę otoczoną zamkniętymi sklepami, dotarło do mnie, że nie mamy się przed kim chować. Owszem, był środek nocy, ale przeszliśmy niemalże pił długości statku i nie natknęliśmy się na nikogo. Minęliśmy ze czterdzieści albo pięćdziesiąt drzwi do kajut, zza których nie dochodziło najcichszy dźwięk.
- To statek widmo. - mruknął Percy.
- Nie. - odpowiedział Tyson, przekładając w palcach rzemyk swojego worka. - Brzydko pachnie.
Annabeth zmarszczyła nos.
- Nic nie czuję.
- Cyklopi są jak satyrowie. - wyjaśnił Percy pokrótce. - Wyczuwają węchem potwory. Zgadza się, Tyson?
CZYTASZ
Angel - córka boga
FanfictionAngel była nazywana aniołem, choć tak naprawdę była tylko heroską. Dzieckiem od Wielkiej Trójki. Mimo tego znało ją zadziwiająco mało osób. Do czasu misji Percy'ego Jacksona, który okazał się jej bratem. Przestała być jedynaczką. Zaczęła rozmawiać...