Minęliśmy boisko do siatkówki. Kilku obozowiczów trąciło się na nasz widok łokciami. Jeden wskazał na niesiony przez Percy'ego róg Minotaura. Inny powiedział "To on". Uczestnicy byli w większości starsi od chłopaka, ale też ode mnie. Towarzyszący im satyrowie byli więksi od Grovera i wszyscy biegali w pomarańczowych koszulkach z napisem OBÓZ HEROSÓW i bez niczego na włochatych tyłkach.
Nie byłam ubrana, jak oni. Owszem, miałam koszulkę z napisem OBÓZ HEROSÓW, ale nie była ona pomarańczowa, tylko niebieska. Kochałam ten kolor i nie zamierzałam nosić ubrań z innym kolorem, chyba że musiałam. Większość moich ubrań i tak była w odcieniach niebieskiego, ale także zielonego, szarego, bądź czarnego.
- Co jest tam na górze? - spytał Chejrona chłopak.
Centaur powędrował wzrokiem we wskazanym kierunku i uśmiech na jego twarzy przygasł.
Również spojrzałam tam, gdzie oni.
- Strych. - odpowiedział beznamiętnie.
- Ktoś tam był. - oznajmił Percy.
- Nie. - Chejron odpowiedział tonem kończącym rozmowę. - Nie na tam żywej duszy.
Żywej duszy może nie, ale coś tam napewno było. I to nie byle co, bo Wyrocznia delficka. Nie miałam jednak okazji, by ją zobaczyć.
- Chodź, Percy. - powiedział Chejron, a jego beztroski ton zdawał się nieco wymuszony. - Mamy mnóstwo do zobaczenia.
~*~
Ruszyliśmy przez pola truskawek, gdzie dzieciaki zbierały owoce do koszyków, a satyr przygrywał na piszczałce. Chejron opowiadał Percy'emu, że obóz sprzedaje truskawki do nowojorskich restauracji i na górę Olimp.
- Pokrywa to nasze wydatki. - wyjaśnił. - A truskawki uprawia się niemal bez wysiłku.
Dodał także, że pan D. wywiera szczególny wpływ na rośliny owocujące: zupełnie szaleją, gdy tylko jest w pobliżu. Najlepiej to działa na winorośl, ale ponieważ ma zakaz jej uprawy, przerzuciliśmy się na truskawki.
Spojrzałam na grającego na piszczałce satyra. Jego melodia sprawiała, że szkodniki wynosiły się z grządek w pośpiechu, jak ludzie z płonących domów.
Na myśl od razu przyszedł mi Grover, który w końcu poszedł z panem D. do domu i nie wiadomo, czy już wyszedł. Jackson najwyraźniej też musiał o tym myśleć.
- Grover nie będzie miał poważnych kłopotów, prawda? - zapytał Chejrona. - Bo... On był dobrym opiekunem. Naprawdę.
Chejron westchnął. Zdjął tweedową marynarkę i zarzucił ją sobie na koński grzbiet jak derkę.
- Grover ma wielkie ambicje, Percy. Może i większe, niż nakazywałby rozsądek. Aby osiągnąć swój cel, musi najpierw wykazać się wielką odwagą: wypełnić obowiązki strażnika, znajdując nowego kandydata i doprowadzając go bezpiecznie na Wzgórze Herosów.
- Przecież on to zrobił!
- Mógłbym się z Tobą zgodzić. - powiedział centaur. - Ale nie do mnie należy osąd. Decyzję podejmą Dionizos i Rada Starszych Kopytnych. Obawiam się, że oni mogą nie uznać tej misji za udaną. Grover zgubił Cię przecież w Nowym Jorku. A potem to nieszczęście... Los, który spotkał Twoją matkę. Na dodatek Grover był nieprzytomny, kiedy przeciągnąłeś go na teren obozu. Rada może mieć wątpliwości, czy to stanowi jakiś dowód jego odwagi.
- On dostanie drugą szansę, prawda?
Chejron skrzywił się nieznacznie. Mi także nie było do uśmiechu. Znałam sytuację Grovera i najlepiej nie było.
CZYTASZ
Angel - córka boga
FanficAngel była nazywana aniołem, choć tak naprawdę była tylko heroską. Dzieckiem od Wielkiej Trójki. Mimo tego znało ją zadziwiająco mało osób. Do czasu misji Percy'ego Jacksona, który okazał się jej bratem. Przestała być jedynaczką. Zaczęła rozmawiać...