Tej nocy szalała burza, ale ominęła Obóz Herosów, jak to burze miały w zwyczaju.
Siedziałam jednak na zewnątrz, wraz z Annabeth, pilnując drzewa i Runa. Ale to nie była zwyczajna noc, bo coś się jednak wydarzyło. Serce biło mi jak szalone, kiedy blondynka uświadomiła mnie o wszystkim. To był zupełny szok, nie dochodziło do mnie to, co się właśnie działo. To był absurd.
Wstawał pomału świt, ale cały obóz był już praktycznie na nogach. Wieści szybko się roznosiły. Zerknęłam na dolinę, dostrzegając kilkoro obozowiczów w dość dziwacznym pomieszaniu zbroi i piżam.
Wokoło sosny Thalii zaczął zbierać się już sporej wielkości tłum. Prędko dostrzegłam Chejrona i Percy'ego, który siedział na jego grzebiecie. Burza osłabła, zalewając niebo krwistoczerwoną poświatą.
Wszyscy uskakiwali Chejronowi i Jacksonowi z drogi. Kiedy dotarli, nie trudno było zobaczyć, że pod sosną leżała nieprzytomna dziewczyna. Koło niej klęczała druga, odziana w grecką zbroję - Annabeth. Sama sosna wyglądała doskonale, była cała i zdrowa, nasycona istotą Złotego Runa.
- Wyleczylo drzewo. - powiedział Chejron chrapliwie. - Ale trucizna nie była jedyną rzeczą, którą usunęło z sosny.
- Annabeth .. - mruknęłam, wskazując głową w odpowiednią stronę.
Dziewczyna, kiedy tylko zobaczyła Chejrona i mojego brata, podbiegła do nich, a ja zostałam przy Thalii. Po policzkach ciekły jej łzy.
- To... Ona... Zupełnie nagle...
- Percy, zaczekaj! - zawołał Chejron, a ja dopiero wtedy dostrzegłam, że Percy biegł w naszą stronę.
Ukląkł tuż przy mnie i nieprzytomnej dziewczynie. Thalia miała krótkie czarne włosy i lekko piegowaty nos. Zbudowana była jak długodystansowa biegaczka, zwinna i silna, a sądząc po ubraniu była trochę punkówą, a trochę gotką: czarna koszulka, czarne wystrzępione dżinsy i skórzana kurtka z przypinkami mnóstwa zespołów, o których nawet nie słyszałam. Była zupełnie inna, niż ja, ale jedną rzecz miałyśmy wspólną...
- To prawda. - powiedział Grover, wbiegając zadyszany na wzgórze. - Nie wierzę...
Nikt inny nie podchodził do dziewczyny.
- Potrzeba jej nektaru i ambrozji. - odezwał się nagle Percy.
Nikt nie zamierzał nawet się sprzeczać, bo dziewczyna była półkrwi, niezależnie od tego, czy należała do obozu, czy nie. Wystarczyło jej dotknąć, żeby to poczuć. Biła od niej ogromna magia, siła. Podobna do mojej.
Percy wziął ją w ramiona i uniósł do pozycji siedzącej, opierając sobie jej głowę na ramieniu.
- Hej! - zawołał do pozostałych. - Co wam wszystkim się stało. Trzeba ją zanieść do Wielkiego Domu!
Nikt się nie poruszył, nawet Chejron. Wszyscy stali jak zamurowani.
- Percy, to jest... - zaczęłam, ale nie dokończyłam.
Nastolatka odetchnęła nagle, choć dość słabo. Zakaszlala i otworzyła oczy.
Miała niewiarygodnie niebieskie tęczówki - jaskrawo niebieskie.
Dziewczyna spojrzała na Percy'ego w osłupieniu, drżąc i rozglądając się dziko dookoła. To musiał być dla niej szok.
- Kim...
- Jestem Percy. - odparł od razu chłopak. - Jesteś bezpieczna.
- Miałam przedziwny sen...
- Wszystko w porządku.
- Umierałam.
- Nie. - zapewnił ją Percy. Oh, jak on nic nie wiedział. - Żyjesz. Jak masz na imię?
Jackson nagle spojrzał w moim kierunku, a ja dostrzegłam coś w jego oczach... Zrozumiał, zanim Thalia zdążyła cokolwiek powiedzieć.
Nie trzeba było długo nad tym myśleć. Błękitne oczy dziewczyny. Złote Runo. Zatrucie drzewa. Wszystko. Kronos planował to wszystko po to, żeby wprowadzić do gry jeszcze jedną figurę - kolejną możliwość uzyskania kontroli nad przepowiednią.
Nawet Chejron, Annabeth i Grover, którzy powinni się cieszyć z tego, co się stało, byli zbyt oszołomieni i zbyt pochłonięci myślą, jakie to może mieć znaczenie dla przyszłości. A ja stałam koło syna Posejdona, którzy razu ale w ramionach osobę, której przeznaczeniem było zostać albo naszą najlepszą przyjaciółką, albo naszym najgroźniejszym wrogiem.
- Jestem Thalia. - powiedziała dziewczyna. - Córka Zeusa.
Tak, to bardzo komplikowało sprawy. Zdecydowanie za bardzo.

CZYTASZ
Angel - córka boga
FanfictionAngel była nazywana aniołem, choć tak naprawdę była tylko heroską. Dzieckiem od Wielkiej Trójki. Mimo tego znało ją zadziwiająco mało osób. Do czasu misji Percy'ego Jacksona, który okazał się jej bratem. Przestała być jedynaczką. Zaczęła rozmawiać...