12. Tajemnice

163 6 3
                                    

Rozdział dwunasty
Tajemnice

*

Harry Stanął przed gargulcami strzegących wejścia do gabinetu dyrektora. Serce biło mu jak dzwon, a strach rósł z każdą chwilą

- Hasło? - zapytał gargulec

- K-kwachy

Maszkara odsunęła się, ukazując wejście i spiralne schody. Gdy tylko stanął na pierwszym stopniu, uniosły się, prowadząc Harry'ego aż do dębowych ozdobnych drzwi.

Nie zapukał. Nic nie zrobił. Gapił się w mosiężną klamkę w kształcie gryfa aż usłyszał łagodny głos zza drzwi

- Wejdź Harry

Już nie ma odwrotu. Dumbledore wie, że tutaj jest.

Wziął głęboki wdech i powoli wszedł.

Gabinet dyrektora był taki jak zawsze. Owalne pomieszanie pełne delikatnych szumiących i dymiących się przedmiotów. Półki z dziesiątkami książek, Szklana gablota z myśloodsiewnia, na której leżała tiara przydziału, piękne jasne biurko pełne różnorakich dokumentów i kałamarzy oraz Feniks Fawkes stojący na oparciu tronu dyrektora, który był bardziej zdobiony niż ten z wielkiej sali. Ściany zdobiły portrety poprzednich dyrektorów, którzy teraz z ciekawością przyglądali się Harry'emu

- Dz...dzień dobry...

Rozejrzał się a za qlt Dumbledora nie widział. Słyszał jego głos, ale w gabinecie go nie było

- Halo? - szepnął pod nosem, a przez głowę przemknęła mu myśl, że skoro go nie ma to może sobie pójść

- Tutaj Harry

Odwrócił się w stronę głosu i ujrzał dyrektora na balkonie. Nie wiedział nawet, że dyrektor ma tutaj balkon. Stał wpatrzony w przestrzeń, a jego długie siwe włosy powiewały na wietrze. Ubrany był w długą granatową szatę

- Dzień dobry... - wyjąkał patrząc na plecy Dumbledora

- Już bardziej wieczór - machnął dłonią w stronę nieba, które pociemniało i pojawiły się pierwsze gwiazdy - Spokojna noc się zbliża

- Emm...

Dyrektor odwrócił się i Harry mógł w końcu spojrzeć w twarz Dumbledora, którego nie widział od uczty powitalnej. Nie wyglądał ani na złego, ani na zawiedzionego tylko na smutnego

- Wiem Harry co robisz... I nie mogę cię za to winić, bo to tylko i wyłącznie moja wina - Powiedział spokojnie. Wietrzyk rozwiał mu brodę a małe dzwoneczki związane na końcówce włosów wydawały z siebie cichy dźwięk

Harry nie odpowiedział. Nie potrafił wydobyć z siebie żadnego głosu. Ale co ciekawe nie ze strachu jak u McGonagall...

- Zamknąłem cię w nienawidzonym miejscu i odciąłem od informacji. Twoja złość na mnie jest całkowicie zrozumiała. Teraz masz szansę wyżalić się i powiedzieć wprost co czujesz i myślisz Harry. Nie powstrzymuj się, poczujesz ulgę gdy wyrzucisz z siebie wszystko

Harry wciąż milcząc wpatrywał się w zmarszczoną twarz Dumbledora i jego kobaltowe oczy. Na złamanym nosie nosił okulary połówki. Wciąż go ciekawiło kto mu go złamał

- Wyrzuć z siebie nadmiar emocji a zrozumiesz jak bardzo tego potrzebowałeś

- Nie... - wyszeptał Harry w końcu takim trochę zdziwionym głosem

Dumbledore westchnął i ponownie spojrzał w stronę nieba

- Natura jest nieprzewidywalna jak sam człowiek. Czasem chłodna i wzburzona a czasem ciepła i spokojna... Po każdej zimie nadchodzi wiosna i pora by i twoja wiosna przyszła Harry - spojrzał na Harry'ego - Nie dręcz się dłużej. Wylej złość i żal

Przekleństwo WolnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz