Rozdział
Dwudziesty piąty
Samotność*
Listopad rozpoczął się tragedią, tragedia na wielką skalę. Wiele osób zmarło, a jeszcze więcej wylądowało w skrzydle szpitalnym albo w świętym Mungu.
Runął cały prawy bok wielkiej sali, skąd ukazał się w oddali zakazany las oraz jezioro z wielką kałamarnicą i Trytonami
Akurat przy owej ścianie stał stół Slitherin, zostali oni najbardziej zdziesiątkowani, zaraz obok byli Puchoni, którym też ściana zwaliła się przed twarzą w najmniej oczekiwanym momencie. Najbezpieczniejszy był Griffindor, czy to przypadek, czy nie tego nikt nie chciał spekulować
Draco schowany pod stołem doznał tylko lekkich obrażeń, ale również jak inni musiał wylądować w skrzydle szpitalnym.
Było tak wielu rannych, że musieli w magiczny sposób powiększyć oddział, żeby pomóc każdemu.
Leżąc tak wśród uczniów i nauczycieli, którzy również zostali ranni, nasłuchał się tego i owego
Ze Slitherinu zmarło dziesięć osób w tym Crabe i Goyle, którym instynkt przetrwania prawdopodobnie się wyłączył. Podobno stali i gapili się jak ściana leci wprost na nich
Z Huflepuffle zmarły tylko dwie osoby niestety z pierwszej klasy. Ich małe ciałka ze zgrozą udowodniły powagę sytuacji, jaka nadeszła
Draco słyszał przeróżne teorie na temat tego co wydarzyło się tego wieczoru, od rogu buchorożca po pradawne istoty mieszkające w zamku
Wiedział, co się wydarzyło, bo to była ta chwila
Pytania tylko co się stało z Potterem?
- Panie Malfoy - syknął ktoś
Draco powoli otworzył oczy i ujrzał przed nosem wielką różową ropuchę
- Co pani tu robi? - zapytał podenerwowany lekko podnosząc się na ramieniu
- Choć ze mną - Umbridge wskazała głową na drzwi wyjściowe
Draco rozejrzał się. Była noc, bo za oknem ujrzał pełno gwiazd i grobową ciszę wraz z mrokiem. Uczniowie spali owinięci bandażami wraz z Trylowney i profesor Sinister od astronomii
- Gdzie mam iść? - zapytał głośno
- Ciii ciszej - przyłożyła palec do wydętych ust - Nikt nie może o tym wiedzieć. Dalej to bardzo ważne
Zaintrygowany podniósł się z łóżka i powoli wygrzebał, starając się nie robić hałasu
Wraz z profesorką wyszli ze skrzydła szpitalnego na ciemny pozbawiony życia korytarz.
- Gdzie idziemy? - zapytał szeptem
- Profesor Dumbledore wrócił... - wyszeptała - Skonfrontował się z Potterem...
- Ta masakra to ich wina? - zapytał starając się udawać szok
Wiedział, czyja to była sprawka, ale to, że Dumbledore wrócił, było nowością. Czy to on jest odpowiedzialny za zmianę w Potterze, której tak się obawiał?
- Dokładnie nie wiadomo... - rzekła przyspieszając - Zrobiłam badania nad mocą, ale na wyniki muszę jeszcze poczekać... Pospieszmy się. Dumbledore leży nieprzytomny z Potterem na czwartym piętrze... W każdej chwili mogą się przebudzić... Muszę wiedzieć, co powiedzą, a jaśnie McGonagall nie chce mnie wpuścić, powołując się na funkcję dyrektora... - westchnęła zła - nie przewidziałam czegoś takiego i moje uprawnienia nie są tak dalekosiężne... Do czasu.
CZYTASZ
Przekleństwo Wolności
FanfictionRozpoczął się piąty rok nauki w Hogwarcie. Harry Potter tkwił przez całe wakacje u wujostwa bez jakiegokolwiek znaku od magicznego świata czy nawet przyjaciół. Pojął wtedy że Albus Dumbledore trzymał go w niewidzialnych kajdanach i zapragnął raz na...