kawa

1.1K 54 107
                                    


                                        ***

30 minut później:

- to chore że to się stało. Patryk Mortalcio Baran to mój chłopak? - mruknęłam niedowierzając do chłopaka

- ja bardziej nie dowierzam że to ty jesteś moją dziewczyną, jesteś idealna

- nikt nie jest idealny Patryk. - uśmiechnęłam się smutno wlepiając wzrok w ziemie

- teoretycznie nie, ale dla mnie tak - uśmiechnął się przytulając mnie do siebie

- słodki, w ogóle.. chciałbyś coś opowiedzieć o tym miejscu? czemu akurat tutaj? - spytałam

- przychodzę tutaj gdy jest mi źle, po prostu żeby się odizolować i pomyśleć. To jest moje comfort place, nie ma tu ludzi i nikt o tym miejscu nie wie, no teraz już ty

- czyli jest źle skoro tu przyszliśmy?

- nie, znaczy to.. dobra może trochę - mruknął drapiąc się po karku

- co się dzieje? - spytałam zmartwiona wlepiając w niego wzrok

- nic szczególnego, po prostu.. -  chłopak wziął głęboki wdech  - po prostu od ostatniego czasu moje ataki paniki się nasiliły i było to dla mnie trudne bo ciebie nawet przy mnie nie było. Nie obwiniam cie bo to nie twoja wina że byłaś w szpitalu, ale po prostu na ten okres zimowo jesienny zawsze mi się pogarsza. - wzruszył ramionami

- ale teraz już jestem. - uśmiechnęłam się do niego

- wiem i doceniam, w szczególności po tym co się dzisiaj wydarzyło.

Przez następne kilka minut siedzielismy w ciszy patrząc przed siebie, ale nie było niezręcznie

- w ogóle.. - zaczęłam śmiejąc się

Gdy chłopak usłyszał mój śmiech odrazu na jego twarz wkradł się uśmiech

- pamiętasz jak się poznaliśmy? - wypowiedziałam przez śmiech

- tak, spotkaliśmy się w sklepie i ty zwyzywałaś mnie od najgorszych osób na tym świecie, a potem miałaś wyrzuty sumienia więc napisałaś z przeprosinami - parsknął

- no sory ale trochę mnie poniosło - podniosłam ręce w geście obronnym

- pamiętam, a pamiętasz jak uczyłaś mnie jak się robi mrożona pizze? - spytał patrząc na mnie

- TAK BOŻE, taka sierota z ciebie, nawet tego przyrządzić nie potrafisz! - zaśmiałam się

- nie prawda potrafię!

- bo cie nauczyłam!

- umiałem wcześniej - prychnął pewnie

- ta, chyba ci się coś przyśniło - zakpiłam z niego

- jesteś strasznie wredna wiesz?

- wiem, ale kto sie czubi ten sie lubi - rzekłam wbijając lekko łokieć w jego żebra

- dobra wstawaj młoda, zimno już tu - blondyn podał mi rękę abym wstała co uczyniłam

Powoli zeszliśmy z górki a gdy doszliśmy już do auta spojrzałam przed siebie, po drugiej stronie ulicy szedł mój ojciec

- Patryk jedźmy już - zażądałam

- szukam kluczyków chwila - oznajmił grzebiąc w kieszeniach

- szybko prosze - błagałam widzac że mężczyzna zbliża się do nas

- PATRYK PROSZE

- ale o co chodzi? JUŻ! - brązowooki znalazł kluczyki i otworzył auto. Szybko weszłam do auta, za szybko bo poczułam ostry ból w klatce piersiowej. Przeklnęłam pod nosem zamykając drzwi. Chwyciłam się za klatkę piersiową i przymrużyłam oczy zaciskając zęby

ZAKAZANY SMAK | mortalcio Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz