°Rozdział 1°

150 4 1
                                    

Jęknęłam głośno kiedy usłyszałam ten cholerny budzik. Szybko schowałam się pod kołudrą próbując zignorować dzwoniący ciągle bucik od mojego telefonu. Zamknęłam powoli powieki i wzięłam dwa głębokie wdechy. Dziś był pierwszy września. Czyli pierwszy dzień szkoły. Tak bardzo nie chciałam iść do tego pierdla, że nawet budzik mnie do tego nie zmusi. Chyba, że do misji wkroczy moja matka.

-Veronica wstawaj natychmiast zaraz spóźnisz się do szkoły!- krzyknęła moja rodzicielka. Spojrzałam na nią i przewróciłam oczami.

Sophie Reed. Była brązowo włosą kobietą o niebieskich oczach i pięknej urodzie. Miała czterdzieści trzy lat chodź wyglądała na przynajmniej trzydzieści. Moja rodzicielka należała do tej grupy osób, która przy gościach wygląda jak anioł, ale już ich nie ma staję się diabłem. Jak to mówił mój tata "Masz to po matce".
Ja byłam brązowo włosą dziewczyną z ciemno zielonymi oczami. Charakterek zdecydowanie miałam po mamie. W szkole większość uczniów się mnie bała, ale ja miałam to gdzieś. Co mają mnie obchodzić ludzie, którzy nic dla mnie nie znaczą.

-Już wstaje- mruknęłam cicho i wyłączyłam budzik wstając z łóżka.

Podeszłam do szafy i wzięłam jakieś pierwsze lepsze ubrania po czym poszłam do łazienki się ogarnąć. Kiedy wyszłam z pomieszczenia szybko zrobiłam sobie makijaż. Niechętnie zeszłam na dół i wzięłam do ręki jabłko. Wyszłam razem z swoim bratem z domu.

Jack Smith. Mój brat. Miał brązowe włosy i niebieskie oczy. Był o rok młodszy odemnie i uczęszczał do drugiej klasy high school. Ja za to uczęszczałam do trzeciej, ale co to za różnica. I tak się niczego nie uczymy w tych szkołach. Tylko niepotrzebnie ludzie zatruwają mi powietrze. Odpaliłam silnik i wyjechałam z pod swojego domu cicho przy tym wzdychając. Nawet nie zobaczyłam jeszcze tego cyrku, a już miałam dość.

Wysiadłam z auta kiedy zaparkowałam na parkingu szkolnym. Spojrzałam niechętnie na budynek i przewróciłam oczami widząc kto biegnie w moją stronę.

-Ver jak ja się stęskniłem!- krzyknął Dylan szybko do mnie podbiegając i z całej siły przytulając.

Dylan Brown. Mój najlepszy przyjaciel, z którym znam się od kąt pamiętam. Chłopak był szatynem o niebieskich oczach. Brown wolał chłopaków, ale mnie to nie obchodziło. Zawsze był przy mnie i mi pomagał. Mimo wielu kłótni i bijatyk dalej tutaj jest i właśnie mnie dusi.

-Już spokojnie zaraz mnie udusisz- powiedziałam. Westchnęłam cicho i złapałam się za klatkę piersiową kiedy szatyn w końcu mnie puścił.

-Widziałaś gdzieś Ashley?- spytał nagle rozglądając się po parkingu.

No tak. Ashley Adams. Blond włosa dziewczyna o bursztynowych oczach i pięknej cerze. Oraz figurze. Dziewczyba była naprawdę szalona. Tak jak Dylan. Obojga z nich często się kłócili i wyzywali o jakieś byle gówno czy coś. Zawsze próbowałam się nie wtrącać do ich bijatyk i sprzeczek, ale czasami trzeba było. Nie raz prawie się pozabijali, a ja bym tego nie chciałam bo bym tak to nie miała przyjaciół. Przewróciłam oczami kiedy usłyszałam jej głośny pisk. Dziewczyna była ubrana w szerokie dżinsowe spodnie, które spadały jej aż do bioder miała również biały top i pasek z okularami słonecznymi.

-O wilku mowa- westchnęłam cicho i spojrzałam na Dylana, który z mordem w oczach patrzył na blondynkę.

-Jak śmiałaś nie odpisywać mi na SMS- warknął wściekły Brown. Od razu podrapałam się po karku i wypuściłam powietrze z ust.

-Do ja się nie wtrącam- powiedziałam i ich wyminęłam zmierzając w stronę szkoły.

Weszłam do budynku i od razu usłyszałam piski dziewczyn. Nie musiałam nawet patrzeć na co one tak reagują. Albo raczej na kogo. Podeszłam do swojej szafki próbując ignorować te piski i krzyki jednak nie mogłam. Zirytowana obróciłam się i spojrzałam na niego.

°•-From hate to love-•°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz