°Rozdział 28°

62 2 1
                                    

Czternasty listopad. Moje urodziny.

Ja i Aiden zostaliśmy przyjaciółmi jak można to tak w ogóle nazwać. Szczerze to i ja i on coś do siebie czuliśmy, ale nie mówiliśmy tego na głos. Wytłumaczyliśmy naszym przyjaciół to im wszystko nawet o tym układzie. Przyznam wkurzyli się na nas trochę i przez dwa dni się do nas nie odzywali. Ale jakoś to przeżyliśmy.

Wczoraj po szkole była impreza urodzinowa dla rodziny. Prawdziwej. Moja mama zawsze tak robiła, że dzieliła na imprezę urodzinową dla rodziny i dla przyjaciół. I tak samo było tego roku. A dziś kończyłam osiemnaście lat. Byłam taka szczęśliwa, że wstałam z uśmiechem na twarzy. A dziś po szkole był mecz koszykarski. Oczywiście, że na niego idę.

Siedziałam właśnie na parapecie i gadałam z swoimi przyjaciółmi. W sumie cała szkoła paplała tylko o tym meczu. Tak jak my. Każdy się na niego wybierał dlatego byłam szczęśliwa. Znaczy Zane i Matt tez należeli do drużyny koszykarskiej, a my idziemy im kibicować. A Ash będzie chearlederką. Ja się wypisałam bo tamtym całym zdarzeniu z ta piramidą. Mam teraz jak to można w ogóle ująć traumę.

-Czyli my będziemy wam kibicować- powiedziałam łapiąc za rękę Dylana.

-Dokladnie i modlić się abym nie spadła z tej piramidy bo to ja cię zastępuje i ja będę na samej górze- powiedziała Ash, a ja się cicho zaśmiałam.

-Tak to złapie cie tak samo jak Aiden Ver- powiedział Zane i ucałował blondynkę w usta.

-Będziesz moim rycerzem na białym koniu- powiedziała i udała, że mdleje, a ten ją złapał. Wszyscy się cicho zaśmialiśmy.

-No właśnie słyszałem, że nasza słynna Veronica Reed ma urodziny- powiedział Shaw i się do mnie obrócił.

-A mam, a mam- powiedziałam i się uśmiechnęłam- zapraszałam was przecież na imprezę urodzinową u Ash bo jej rodzice wyjeżdżają gdzieś na parę dni.

-Pamiętam i mam nadzieję, że mój prezent ci się spodoba- powiedział chłopak.

-Spodoba jej się mówiłam Ci przecież- warknęła blondynka i go walnęłam w ramię.

-A co mi kupiłeś?- spytałam, a kiedy ten miał mówić co przerwał mi Smith.

-No właśnie jak chodzi o prezenty- odbił się od szafki i podszedł bliżej- nie zezłościsz się, że kupiłem ci coś droższego?

-Człowieku ja jeszcze muszę ci za ten bukiet kwiatów oddać- warknęłam. Dobra nawyki krzyczenia i kłócenia się z nim zawsze będą mi towarzyszyć.

-Nie musisz to był bukiet przeprosinowy- powiedział, a ja tylko przewróciłam oczami.

-Ale i tak muszę ci oddać- mruknęłam i zeskoczyłam z parapetu.

-Nie musisz- powiedział, a ja zacisnęłam usta w wąską linię.

-Muszę.

-Nie.

-Tak.

-Nie.

-Tak i koniec kropka- syknęłam, a ten się uśmiechnął szeroko.

-Nie i koniec dwie kropki- powiedział, a ja lekko rozchyliłam usta.

-Ej to moje słowa!- krzyknęłam i walnęłam go w ramię.

-Wiem dlatego ich użyłem- powiedział. Przewróciłam oczami i się lekko uśmiechnęłam.

-Dobra to ja już lecę na lekcję- powiedziałam i złapałam za rękę Ash.

-Nie mogę się doczekać meczu!!- krzyknęła dziewczyna i razem odeszłyśmy. Nie tylko ona się nie mogła doczekać.

Wszystkie lekcje minęły bardzo szybko. Podczas przerw gadaliśmy o meczu i moich urodzinach i się wygłupialiśmy. Ale co trzeba korzystać z życia nie.

°•-From hate to love-•°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz