°Rozdział 15°

74 1 2
                                    

-Ver! Boże, nie uwierzysz co się stało!- pisnęła z zachwytu Ash przez co zmarszczyłam brwi zamykając swoją szafkę.

Aiden zgodził się by pojechać ze mną na tor. Tor wyścigowy, na którym często ścigali się różni gracze. Tor, na którym się wychowałam, i na którym zaczęła się moja przyjaźń z Lukiem, który umarł cztersnatego lutego dwa tysiące dwudziestego pierwszego roku. W walentyki. Dlatego ich tak nienawidziłam. Nienawidziłam walentynek bo to właśnie w ten dzień straciłam kogoś za kogo oddałabym życie.

Od razu kiedy tylko o nim myślałam przypominały mi się czasy kiedy jeszcze żył. Kiedy razem się ścigaliśmy swoimi samochodami i śmialiśmy patrząc na siebie z uśmiechami na twarzach. Kiedy razem tańczyliśmy w deszczu na środku toru. Te wszystkie wspomnienia doprowadzały mnie czasami do płaczu.

Jednak z moich zamyśleń o chłopaku, który skradł moje serce jeszcze jako dzieciak przerwał krzyk mojej przyjaciółki i jej dłoń, którą machała przed moimi oczami.

-Słuchasz mnie w ogóle?- spytała lekko zaniepokojona moim zachowaniem jednak było też widać, że się trochę zdenerwowała.

Praktycznie od razu wróciłam do rzeczywistości. Znów usłyszałam głośne śmiechy czy rozmowy jakie panowały na korytarzu. Potrząsnęłam lekko głową i spojrzałam na blondynkę, która przyglądała mi się z lekkim zmartwieniem.

-Wszystko w porządku?- spytała. Teraz chyba już była zmuszona do powiedzenia tego co się stało wczoraj.

-Znowu o nim myślę- mruknęłam cicho i oparłam się plecami o szafkę. Dziewczyna zmarszczyła niezrozumiale brwi i zaczęła nad czymś myśleć.

-Że o tym całym Dylanie O'brienie?- spytała na co posłałam jej pełne politowania spojrzenie.

-Nie- odpowiedziałam od razu i spojrzałam na swoje buty. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Przygryzłam lekko swoją dolną wargę i znowu na nią spojrzałam- o Luke.

I wtedy już wiedziała. Jej wyraz twarzy od razu stał się smutny, a w oczach zobaczyłam pełną troskę i lekki smutek. Adams też znała Luke. Był w naszej paczce. Często razem wychodziliśmy na imprezy i do centrum handlowego. Byliśmy wszyscy we czwórkę bo jeszcze Dylan nie rozłączni. Byliśmy jak rodzina.

Tym razem dziewczyna spuściła głowę i zaczęła nad czym intensywnie myśleć. Widziałam jak bardzo ją to boli bo naprawdę był dla niej jak brat, a jego nagła strata nawet po roku przerwy bolała. I to mocno.

Jak wy byście się czuli gdybyście stracili kogoś kogo znaliście prawie od urodzenia. Tak naprawdę od podstawówki? Na pewno was też by to bolało i jeśli straciliśmy kogoś tak wcześnie łączymy się w bólu.

Bo Luke Taylor nie był dla mnie zwykłym przyjacielem. Był i zawsze będzie mimo tego, że nie żyje kimś więcej. Kimś kto sprawiał, że się uśmiechałam, a ponury dzień stawał się jaśniejszy. Był jak taki mały promyk słońca.

-To dalej boli- mruknęłam cicho ledwo powstrzymując łzy. Dziewczyna kiwnęła głową i pociągnęłam nosem- co chciałaś mi powiedzieć?- spytałam po chwili ciszy na co ta na mnie spojrzała.

-Nic to już nie jest ważne. Ogarnij się trochę i nie strzelaj fochów na angielskim- powiedziała kiedy rozbrzmiał dzwonek.

-Jeszcze jedno mam ci do powiedzenia- mruknęłam doganiając jej szybkie tępo. Ashley spojrzała na mnie z zmarszczonymi brwiami.

-Mów śmiało- powiedziała na co cicho westchnęłam i przygryzłam wnętrze swojego policzka.

-Dziś po lekcjach jadę z Smithem na tor- wyszeptałam kiedy wychodziliśmy do klasy.

°•-From hate to love-•°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz