°Rozdział 30°

53 1 0
                                    

Stałam właśnie przed szpitalem. W którym kiedyś walczyłam o życie na stole operacyjnym. W którym kiedyś płakałam po śmierci bardzo bliskiej osoby. W którym moje życie się odmieniło. Miejsce, którego nienawidziłam od kąt miałam wypadek. To w nim zostawiłam tą szczęśliwą część mnie, która poprostu znikła kiedy on znikł. I pomyśleć, że to osoby w tym szpitalu uratowały mi dwa razy życie.

Pierwszy raz w wieku piętnastu lat. Wtedy pierwszy raz próbowałam się zabić. Wtedy były bardzo ciężkie czasy. Luke był strasznie smutny i to sprawiało, że ja też taka byłam. I wtedy właśnie dowiedziałam się, że będzie musiał się przeprowadzić do innego kraju. Kiedy już mieli lot ja z rozpaczy poszłam do lasu. Tydzień mnie szukano. Kiedy Taylor się o tym dowiedział od razu do mnie przyleciał, a jego rodzice razem z nim i jednak tu zostali. A ja w tym lesie próbowałam się powiesić.

Drugi raz było na wyścigu. Miałam wtedy szesnaście lat. Był to bardzo ważny wyścig i bardzo zależało mi na wygranej. Wtedy jeden z przeciwników wjechał mi pod maskę, a ja z paniki skręciłam i wyjechałam z toru. Straciłam równowagę i zaczęłam dachować. Wtedy miałam właśnie bardzo mało szans na przeżycie. Ale jakoś przeżyłam. A najgorsze jest to, że kiedy się obudziłam. Czyli czternastego lutego to Luke popełnił samobójstwo i nie udało się go uratować.

Wzięłam ostatni głęboki wdech i spojrzałam na Aidena, który stał obok mnie i uważnie mi się przyglądał. Kiwnęłam głową i razem ruszyliśmy w stron budynku. Ciągle myślałam nad tym jak mam powiedzieć o tym mojej rodzicielce. Tak aby się nie załamała. Choć nie obiecuje, że się nie załamie. Podeszłam do recepty i spytałam gdzie mogę znaleźć Sophie Reed. Dodałam, że jestem jej córką Veronicą Reed i kobieta powiedziała gdzie jest pokój. W sumie dziwie się, że mnie nie poznała bo naprawdę jak zliczyć ile miesięcy spędziłam w szpitalu licząc te dwa wypadki plus inne tam to można powiedzieć, że nawet rok czy coś. Praktycznie wszyscy mnie tu znali.

Szłam powoli, a u mego boku szedł Smith. Szukałam odpowiedniej sali oczami i kiedy znalazłam odpowiednie drzwi zatrzymałam się przed nimi.

-Zostań tu Aiden. Pogadam z moja mamą jak coś to cię zawołam- powiedziałam, a ten kiwnął głową i usiadł na krześle. Weszłam do pomieszczenia i od razu lekko się uśmiechnęłam widząc moją rodzicielkę.

-Veronica przyszłaś- Uśmiechnęła się do mnie szeroko, a ja do niej podeszłam i ją przytuliłam.

-Cześć mamo, jak się czujesz?- spytałam marszcząc lekko brwi. Kobieta miała włosy związane w luźnego koka. Na jej ręce było spore oparzenie.

-Już lepiej- powiedziała i położyła dłoń na moim policzku- wiem, że nie cieszysz się z powodu, że wylatujemy ale nie mamy gdzie indziej się podziać.

-Właśnie em..- spuściłam głowę  i cicho westchnęłam.

-Skarbie ja wiem, że ty nie chcesz tam jechać, ale ja cię tu nie zostawię samą- powiedziała i złapała moje dłonie.

-Właśnie chciałam spytać czy mogę tu zostać- podniosłam na nią wzrok- bym zamieszkała u Ash, ale pozwól mi zostać w rodzinnym mieście błagam.

-Skarbie..- jej mina lekko posmutniała- wiesz jak ja będę się o ciebie martwić kiedy nie będziesz przy mnie.

-Wiem mamo, będę dzwonić, opowiadać jak jest naprawdę wszystko będzie dobrze. Mam już osiemnaście lat mamo- załkałam i przełknęłam cicho ślinę.

-A wigilia i sylwester?

-Przylecę do was albo wy do mnie, ale błagam pozwól mi zostać- znów załkałam. Kobieta błądziła chwile wzrokiem po mojej twarzy. Była smutna i to bardzo.

°•-From hate to love-•°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz