ROZDZIAŁ IX

159 14 9
                                    

Następny dzień pod względem pracy nie wyróżniał się za bardzo, jeżeli zobaczylibyśmy to, co działo się w innych dniach. Malfoy jak zwykle pogrążony w papierkowej robocie, ślęczał nad dokumentami od samego rana, zaskakując tym samym Harry'ego, który nie spodziewał się, że człowiek, który obudził się z lekkim kacem może normalnie funkcjonować, a nawet obudzić się wcześniej, niż większość ludzi, którzy poprzedniego dnia nie sięgnęli po alkohol.

To właśnie budziło sam podziw w postaci blondyna, który za wszelką cenę nie mógł odpuścić sobie pracy, będącej dla niego tak ważną, że stawiał ją ponad wszystko. Może i jeszcze nie był żonaty, ani nie miał dzieci, ale to nie znaczyło, że musi się przepracowywać, przez co z dnia na dzień jego twarz przypomina tą, należącą do wampira. Czasami brunet miał dylemat nad tym, czy ten aby napewno nie jest potomkiem któregoś z mitycznych stworzeń, ale tak szybko, jak ta myśl pojawiła się w jego głowie, tak szybko ją odrzucił, uznając, że głupie byłoby wierzyć w coś co wymarło, albo żyje w niewielkich grupach, próbując rozmnożyć swój gatunek.

Mimo wszystko uczucie bólu nadal towarzyszyło mu przez większość dnia, przez co nagrodził Malfoy'a milczeniem. Jesteś głodny? Mam dzisiaj spotkanie, nie zniszczysz niczego, prawda? Mój ojciec ma za złe to, że wziąłem cię na to przyjęcie. Jak się czujesz? Wszystkie te pytania nie dostały swojej odpowiedzi. I mimo tego, że tak bardzo pragnął otworzyć usta i powiedzieć, że mógłby zjeść owsiankę z owocami, że niczego nie rozwali, że nie obchodzi go jego żałosny ojciec i czuł się źle, jeżeli chodziło o uczucia, a lepiej - jeśli o stan zdrowia.

Nie chciał mówić, ani jeść, ani robić cokolwiek innego jak leżenie na kanapie i udawanie martwą roślinę, która z minuty na minute jest coraz słabsza i słabsza, a siły do walki zostały już dawno wykorzystane, co oznacza, że zostaje jej jedynie pogodzić się z losem powolnego odchodzenia. Zielone jej liście zamieniają się w jasnozielone, a potem żółkną i odpadają, ale nie zastępują je nowe - roślina tak jak liście powoli umiera, kurczy się i pozwala swoim ostatnim, najdorodniejszym płatkom odejść wraz z nią.

Jedno jesteśmy w stanie zauważyć - Harry nie był rośliną, a prawie dwudziesto jedno letnim mężczyzną, którego uważano za jedno z najpotężniejszych dzieci. Dziecko z czasem umarło w nim, aby zastąpił je nastolatek, a potem dorosły, ale jego ciało wcale nie przypominało dorosłego, atrakcyjnego i dobrze zbudowanego mężczyznę, tak jak matka natura chciała, aby wyglądali inni przedstawiciele płci męskiej.

Brakowało mu wiele, ale to akurat obchodziło go najmniej.

Bolała go za to myśl, że prędzej czy później, Malfoy wyjdzie za mąż, a co za tym idzie, nie będzie mieszkał w tym samym pokoju co on i jego żona, która mogłaby nie życzyć sobie tego, aby obcy facet widział ją na wpół nagą, ponadto spał na kanapie, która z dniem ślubu, stanie się i jej, ze względu na to, że będzie panią Malfoy, której dziecko przejmie posiadłość. Nie wiedział, co mogłoby się z nim dziać, ale nie nastawiał się na coś dobrego, bo w końcu nie był kimś istotnym, a każdy pragnął jego natychmiastowej śmierci.

Czy Malfoy byłby w stanie zrobić z niego tą samą osobę, którą był przed pojawieniem się w Malfoy Manor? A może zginąłby przez powieszenie, o którym szeptały pokojówki, bo znajomy im chłopak zginął, przez rozkaz wydany przez Czarną Panią? Pozwolili by mu wybrać, jaką śmiercią chciałby umrzeć?

Chciał, aby na te pytania odpowiedź nadeszła i jeśli byłoby to prędko - byłby zatem wdzięczny, bo śmierć wydawała mu się jedyną ucieczką od tego świata, który pozbawił go wszystkich, których kochał. Od świata, który stworzył ludzi, żądających jedynie władzy, bo sami zostali pokrzywdzeni. A Harry nie chciał żyć w takim świecie.

ALL OUR WISHES; drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz