ROZDZIAŁ XIX

97 9 0
                                    

Po powrocie do Malfoy Manor w głowie Draco siedziała jedna myśl, która nie pozwalała mu skupić się na ważniejszych rzeczach, ani odprężyć się podczas godzinnej kąpieli, której zdecydowanie potrzebował, po tak długim czasie spędzonym w stresie.

Dopiero po kąpieli, zdecydowany i nad wyraz ciekawy, powrócił do komnat, zasiadając w fotelu i rozglądając się po pokoju nie chcąc wzbudzać w Potterze dyskomfort, bo właśnie dwie młode służki pomagały mu wyjść z wanny. Może nie było to idealnym sposobem na sprawienie komfortu, ale to do niego należał dom i to on mógł decydować gdzie będzie siedział i kogo oglądał. Póki co nie lustrował żadnej z trzech sylwetek (w tym dwóch całkowicie zakrytych i jednej półnagiej), a rozglądał się po pomieszczeniu zastanawiając się, czego tak właściwie tutaj brakuje i co pomogłoby mu polubić to miejsce. Bo prawdą było to, że Draco nie lubił wyglądu swojego pokoju. Ustawienie mebli było nijakie - ściany, podłogi i ozdoby nie odzwierciedlały jego wewnętrznego "ja", a podczas dłuższego zastanawiania się nad tym, dusił się tą wielką perfekcją, jaką zachowało pomieszczenie. Czuł się, jakby mieszkał w muzeum, gdzie każdy mebel to cenny artefakt, którego w żaden sposób nie może uszkodzić, a o dotknięciu mógł jedynie pomarzyć.

Miał wrażenie, że przez to był skrępowany. Jakby jeden ruch po pokoju tworzył wokół niego ból. To tak samo jakby leżał na podłodze, a na jego ciele zaciskały się sznury. Próbował przegryźć ten, który miażdżył kości i skórę, powoli wbijając się w nią, gdyż z minuty na minutę coraz mocniej się zacieśniał. Próbował się podnieść, ale to nic nie dało. Jedyne co mógł robić, to leżeć na twardej, zimnej posadzce, i wrzeszczeć o pomoc, która nigdy by nie nadeszła, a z jego oczu powolnymi, małymi strumieniami spływały by łzy bezradności i strachu, który towarzyszyłby owej sytuacji.

Ale to sie nie wydarzyło - bo on siedział na fotelu i przyłapał się na tym, że tępo wpatruje się w nagie łydki Pottera, kiedy on był wycierany przez dwie młode kobiety.

Kiedy wreszcie skończyły, a ciało bruneta było suche, pomogły mu ubrać koszulę nocną, po czym grzecznie się skłoniły i wyszły, aby wrócić do swoich obowiązków.

Malfoy zmniejszył wannę zaklęciem i ruchem ręki przeniósł ją na komodę, stojącą przy ścianie. Następnie wstał i ruszył do swojego biurka, z którego szuflady wyjął swoją dawną różdżkę, która podobała mu się bardziej niż obecna, bowiem nie była przesadnie zdobiona niepotrzebnymi srebrnymi świecidełkami.

Powoli zaczął wracać na swoje miejsca, przyglądając się Potterowi, który zamierzał położyć się do snu, rozkładając na kanapie swoją poduszkę i kołdrę.

Usiadłszy na fotelu zaczął bawić się magicznym patykiem, próbując wzbudzić zainteresowanie bruneta. Udało mu się to, bo ten rzucił okiem na to, co ten tak właściwie robi i dostrzegł wtedy różdżkę, która tak po prostu go porzuciła, aby zostać z Harry'm.

- Skąd to masz? - wyrwało się z ust Harry'ego.

- Dostałem - odparł. - Twoja, prawda?

- Moja - rzucił wojowniczo, czując pragnienie zabrania z rąk Malfoya różdżki, która teraz nie była jego i nie chciała go. Tak zdradziecka, że łatwo przyszło jej go porzucić na rzecz Harry'ego.

- Jak? - zapytał Malfoy, zaprzestając przekładać ją między palcami, kładąc tym samym na swoim udzie.

Harry milczał. Sam nie wiedział jak miał mi to wytłumaczyć. Wiedział jedynie tyle, że różdżki czasem zmieniają swoich właścicieli, ale dokładnych szczegółów nie znał. Dlatego też nie był przekonany co do tego, aby mówić o czymkolwiek.

Nagle pomieszczenie przeszył głośny trzask szkła. Harry zrozumiał, co zrobił Malfoy. Klosz pięknego wiktoriańskiego żyrandola pękł w drobne kawałki, sypiąc im się na głowy.

ALL OUR WISHES; drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz