ROZDZIAŁ XXXII

73 7 0
                                    

Poranek dla Draco był czymś okropnym. Nie dość, że nie zasłonił przed snem zasłon i teraz musiał chować się na łóżku przed majowym słońcem, które dzisiaj postanowiło lać żarem, w porównaniu do wczorajszego dnia, który był dosyć zimny i czasami naprawdę dokazywał angielską pogodą, to teraz czuł ogromny ból głowy. Sam dokładnie nie mógł rozszyfrować z jakiego powodu. Po prostu spojrzał na Parkinson sprzątającą dwie filiżanki po herbacie i już wiedział co się stało.

— Eliksir nasenny? — zapytał jeszcze śpiącym głosem.

— I na uspokojenie — Pansy uśmiechnęła się do niego, odstawiając po cichu drugą filiżankę na tacę. Potter jeszcze spał.

— Nie dawaj mi więcej tego dziadostwa, bo nie będę mógł normalnie spać — próbował się podnieść, ale czując ból w kręgosłupie od razu zrezygnował.

— Dzięki mnie spałeś jak zabity. Jest trzecia.

— Bo przedawkowałaś mi eliksiry — ożywił się, słysząc, że właśnie zaspał do pracy.

Teraz już bez zwracania uwagi na kręgosłup i resztę miejsc bolących, wstał i ruszył do garderoby, z której wyciągnął jeden z garniturów, ubierając go na siebie.

— Co robisz? — zapytała, siadając na fotelu, zazwyczaj zajmowanym przez Malfoya.

— Muszę iść do pracy — powiedział, szarpiąc się z zamkiem od spodni. — Jestem dorosłym człowiekiem, który ma obowiązki.

— Wysłałam sowę do Ministerstwa, że dzisiaj cię nie będzie.

Draco stanął w miejscu. Odetchnął z ulgą, bo naprawdę potrzebował jednego wolnego dnia, ale nie było dla niego pocieszeniem to, że ma wolne akurat teraz, kiedy poświęcał się do pomagania jego dwóm zaufanym aurorom w znalezieniu Granger.

— Za pół godziny mamy obiad — dodała po chwili, a Draco już wiedział, że załatwiła wszystko.

Skinął głową, rozbierając się z koszuli i marynarki, które zastąpił czarnym golfem i czarnymi spodniami od garnituru. Na nogi wsunął czarne Oksfordy, a Pansy złapała się za głowę. Miała cichą nadzieję, że wybierze on coś luźniejszego.

— Będę musiał z tobą porozmawiać — oświadczył, oglądając się w lustrze. Kiedy stwierdził, że wygląda nienagannie, wyłonił się z małego pomieszczenia, w którym nieład był czymś normalnym i przypominał, że to miejsce jest jeszcze przez kogoś zamieszkane.

— O czym?

— Jest pewna sprawa — odparł, podchodząc do kanapy, na której smacznie spał Potter.

Uderzył go w bok ręką, chcąc, żeby się obudził, ale nie przyniosło to efektów. Draco wziął sprawy w swoje ręce, kucając i nachylając się nad jego ciałem.

— Potter — szepnął głośniej wprost do jego ucha, odgarniając pojedyncze pasma włosów.

Brunet mruknął coś pod nosem, a potem podniósł się obiema rękami i spojrzał po pomieszczeniu. Wyglądało to całkowicie tak, jakby nie rozumiał co się wokół niego dzieje i potrzebował chwili, aby uświadomić sobie, że po prostu dużo spał, bo słońce znajdujące się za oknami nie wyglądało, jakby wschodziło (a wtedy by go nie widział).

Kiedy jego wzrok padł na twarz Malfoya, na której odbita była pomięta pościel, zaśmiał się.

— Wyglądasz jak po starciu z wilkołakiem — uśmiechnął się szeroko.

— Nie wspomnę o tobie — odparł, wstając na obie nogi, krzywiąc się przy tym. Kręgosłup był jego mniejszym zmartwieniem, niż zapach z ust Pottera. — Umyj zęby, bo sam przypominasz wilkołaka.

ALL OUR WISHES; drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz