ROZDZIAŁ XXXIII

55 5 0
                                    

Kiedy skończyli obiad, a Potter został odesłany do komnaty, bo według Draco wyglądał na zmęczonego (chociaż w praktyce nie czuł zmęczenia w ogóle), oboje z Pansy zaczęli rozmawiać o świecie. O tym, co działo się przez ten cały czas, kiedy ona nie była obecna.

Nie kryła zdziwienia, słysząc o Granger, która tak łatwo owijała sobie wokół palca byłych członków Gwardii Dumbledora oraz Zakonu Feniksa, a potem sterowała Draco i aurorami jak zwykłymi, wypchanymi watą marionetkami, którym w każdej chwili mogła odebrać zdolność do swobodnego poruszania się. Przebrnęli przez jej pierwszy atak na Sigertemów, potem mówili o Pokątnej, a na samym końcu Draco opowiedział jej o zamachu na Galii, który był dla Zakonu niewypałem. Wspomniał nawet o swojej klątwie, ale nie mówił wiele, nie chcąc martwić dziewczyny, w końcu miała ważniejsze problemy niż on. Wystarczająco się w życiu na cierpiała, aby teraz słuchać o czymś, co wcale nie przeszkadza mu w życiu codziennym.

Do czasu. Franz i Pucey nie mieli problemu z tym, żeby z łatwością wejść do Malfoy Manor. Nie było żadnej zapowiedzi Hoffmanna czy innej służki. Ci wtargnęli do środka, a Hoffmann, który nie był najmłodszy gonił za nimi karcąc, za nieprzestrzeganie zasad panujących w dworze.

— Ty głupia fretko! — krzyknął Pucey, widząc Draco. Był zasapany, co mogło świadczyć, że zajęło mu chwilę, żeby dotrzeć do jadalni. — Myśleliśmy, że coś ci się stało!

— Jak widać żyję — mruknął posępnie, bo nie uśmiechało mu się widzieć dzisiejszego dnia Puceya, jeżeli miał wolne, które załatwiła mu Pansy i to jeszcze bez jego własnej woli — i mam się dobrze. Miło, że postanowiłeś mnie odwiedzić. Bardzo tęskniłem — dodał z przekąsem.

— Jak się czujesz? Wszystko w porządku? — Franz nie mogła powstrzymać się przed zapytaniem o to. Nie teraz, kiedy znała więcej na temat klątwy. Był to jej sukces, bo czarownice w jej wieku są już zamężne i wychowują dzieci. Ona jak narazie nie myślała o macierzyństwie, bo miała już dwójkę dzieci w postaci Adriana i Draco, którzy byli naprawdę niezności.

— Czy to przesłuchanie? — zapytał lekko poddenerwowany. Pansy nie miała wiedzieć zbyt dużo, a Leone jemu to utrudniała.

— Jeśli tak uważasz, to nie będę zmieniała twojego zdania. Nie wywiniesz się od tego pytania, dlatego zapytam jeszcze raz, jak się czujesz?

— Dopóki się tu nie zjawiliście czułem się dobrze, teraz, kiedy Pucey brudzi mi podłogę swoimi buciorami, czuję się lekko zdenerwowany i zmuszony do zwrócenia mu uwagi. Moje samopoczucie jest gorsze.

— Nie wydurniaj się, wiesz o czym mówię.

Zanim odpowiedział, zmusił się do przewrócenia oczami. Adrian odsunął sobie krzesło, na którym niedawno temu siedział Potter, a obok niego usiadła Franz. Dopiero wtedy mężczyzna zauważył Parkinson, do której wyciągnął rękę i przywitał się z nią. Leone zrobiła to samo, tyle, że przedstawiła się, widząc po raz na oczy wysławioną Pansy Parkinson, o której urodzie słyszała wielokrotnie na różnych bankietach, na których miała być. Zawsze umykała przed wzrokiem Leone, ale ludzie nie kłamali — Parkinson naprawdę była piękna. Szczupła sylwetka, którą opinała długa, czarna i prosta sukienka mówiła o tym, jak bardzo brunetka o siebie dba. Włosy były ścięte na pazia. Lekko odrosły, ale dzięki ułożeniu wydawało się, jakby ta dopiero co miała wykonane strzyżenie. Na twarzy był lekki majikaż, a nie tak jak zawsze mocny, który najbardziej jej odpowiadał. To jeszcze bardziej pokazało, że nawet bez makijażu jest najurodziwszą kobietą, którą Franz spotkała.

— Nic mi nie jest — trzymał się swojego. Wiedzieli, że prędzej oni stracą pracę, a duma Malfoya w żaden sposób nie zostanie zraniona.

— Oczywiście — prychnął Adrian, opierając się o oparcie krzesła, na którym siedział.

ALL OUR WISHES; drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz