ROZDZIAŁ XXVI

96 10 2
                                    

Wieczór przebiegał spokojnie. Harry położył się na kanapie i oglądał, jak na dworzu pada deszcz, uderzający głośno o szyby, a Draco, który wcale nie myślał o spaniu, siedział na drugiej kanapie i popijał drinka przygotowanego przez służbę. Między nimi była cisza, z resztą jak zwykle w wieczory, podczas których chcieli odsapnąć od tego, co wydarzyło się za dnia i trochę ochłonąć. Podczas wieczory ciszy zazwyczaj myśleli o wszystkim, co nazbierało się w ich głowie, relaksując się i czasami spoglądając na drugiego, czy aby napewno nie zasnął zbyt szybko. Bez słowa potrafili zakomunikować sobie, że oboje muszą położyć się o tej samej porze, bo byłoby niemiło z ich strony, jeżeli pozostawili drugiego w samotności.

Dracona korciło, aby odezwać się i powiedzieć coś, o czym jeszcze nie zdążył wspomnieć. Chodziło o święto. Nie byle jakie, w końcu święto było uznawane za najważniejsze święto krajowe, od dwóch (zaraz trzech) lat. Zdania na ten temat były bardzo podzielone, bo święto było wielbione przez Śmierciożerców, zaś znienawidzone przez popleczników Zakonu.

Rozmawiał już na ten temat z Blaisem, który potwierdził swoją obecność na balu z tej okazji. Draco nawet jeżeli nie chciał, musiał się zjawić, bo jak mogłoby go zabraknąć? Podczas święta Drugiego Maja nie było żadnych planów, a ludziom przystało jedynie świętować z tej okazji, więc nikt nie przystał by na wymówkę, którą poczęstował by ich Draco. Nigdy nie lubił przyjęć, które były wyprawiane z różnych, dziwnych okazji, którymi nie były urodziny któregoś z przyjaciół czy impreza sylwestrowa Slytherinu. Reszta przyjęć urodzinowych i tych, które jednocześnie kończyły poprzedni i zaczynały kolejny rok, były dla Draco nużące i co chwila musiał patrzeć na zegarek, aby w końcu wybiła odpowiednia godzina, z którą mógłby opuścić gości, nie zwracających na niego uwagi, gdyż pochłonięci rozmowami, nie mieli czasu dostrzec, że pewien blondyn siedzi sam i najwyraźniej w świecie nudzi się, po czym udać się do domu, gdzie siedziałby tak długo jak tylko mu się podobało, z piękną kochanką, czasami w samotności z alkoholem.

Jednakże teraz nie mógł spełnić tej pierwszej przyjemności, jaką chciał zaznawać, ze względu na to, że jego towarzysz pozostanie sam, a Draco dalej miał wątpliwości co do pozostawiania go samego. Może i obiecał, że nie będzie próbował zrobić czegokolwiek wbrew Malfoyowi, to i tak strach nie opuszczał człowieka. Poza tym, może Potter miałby do niego żal, że sam znajduje sobie kogoś, a on musi jedynie siedzieć i przysłuchiwać się temu wszystkiemu, tak jak ostatnim razem, kiedy Draco zaprosił pewnego chłopaka, którego swoją drogą, imienia nie pamiętał.

Doszedł wreszcie do wniosku, że Potter powinien wiedzieć o tym wszystkim. Nie mógł pozostawić go bez uprzedzenia, bo w końcu obecność niedoszłego Wybrańca była wymagana.

— Za niedługo gdzieś cię zabiorę — rozpoczął rozmowę tym zdaniem, które według Harry'ego mówiło więcej niż tysiąc zbędnych słów.

— Wiem — wymamrotał, przekręcając się na bok, żeby lepiej widzieć jego twarz. — Voldemort chce mnie widzieć?

Draco skinął głową.

— Chce mnie upokorzyć. Jak każdy ze Śmierciożerców.

— Nie ja.

— Nie ty — powtórzył po nim. — Nadal jesteś Śmierciożercą. To wiele nie zmienia.

— Wiem, ale nie pragnę cię zabić.

— Jeśli dostaniesz rozkaz, to go wykonasz. Jesteś posłuszny, bo oczekuje się od ciebie posłuszeństwa. Dla Voldemorta jesteś sługusem, który lata wokół niego, jeśli coś ci się powie. Jesteś przydatny, do czasu, bo kiedy jakimś cudem umrzesz, to on machnie na to ręką i znajdzie kogoś nowego.

ALL OUR WISHES; drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz