Wyobraźnia nie może rozkwitać, gdy dysponujemy zbyt dużą liczbą faktów. Anthony Storr
Ariana Niezgódka
Otworzyłam oczy, zanim pierwsze promienie słońca dotarły do wnętrza biblioteki. W pierwszych chwilach nie rozpoznawałam otoczenia, dopiero po dłuższej chwili zorientowałam, że musiałam zasnąć w bibliotece. Panowała cisza, czyli większość Akademii zapewne jeszcze spała. Delikatnie uniosłam głowę do góry i zobaczyłam koc, którym byłam przykryta.
Zaskoczona i lekko zakłopotana, zastanawiała się, kto mógł zadbać o to, aby jej nie było zimno. Przecież wtedy wszyscy już spali, a Mateusz nie mógł tego zrobić. Nie chciało mi myśleć, kto to zrobił, więc leniwie ściągnęłam z siebie ciemnozielony koc i wstałam z wygodnego fotela. Przeciągnęłam się, aby się rozbudzić, potem rozejrzałam się po pomieszczeniu. Widok dużych regałów, wypełnionych przeróżnymi książkami pobudził mnie jeszcze bardziej.
Nie mogłam się oprzeć pokusie, by zajrzeć do niektórych z nich. Ciekawość we mnie budziła się silniejsza niż zwykle.
Podeszłam do najbliższej półki i sięgnęła po jedną z książek. Kiedy moje palce dotknęły grzbietu tomu, poczuła nieznany dotąd dreszcz emocji.
Otworzyłam książkę, a zapach starych kartek wypełnił przestrzeń. Moje oczy przesuwały się po słowach, a treść zaczęła mnie wciągać. To był jak magiczny świat, do którego właśnie wkroczyłam.
W miarę jak głębiej zagłębiałam się w lekturę, zaczęłam zdawać sobie sprawę, że ten świat przede mną był pełen niezgłębionych tajemnic, mądrości i niezwykłych historii. Książka, którą trzymałam w dłoniach, była jak klucz otwierający drzwi do nieskończonych możliwości...
W pewnym momencie usłyszałam skrzekliwy głos, który doskonale znałam. Aż podskoczyłam do góry, bo nie spodziewałam, by ktoś tak wcześnie rano wchodził do biblioteki.
Gdy wytężone spojrzenie przesunęło się z książki, ujrzałam ptakoczłowieka opierającego na jednym z pobliskich regałów. To był Mateusz. W jego oczach malowała się rozbawiona czujność.
— Wieeedziałem, że znaaajdę cię tutaj, Arrriano — powiedział tak jakby rozbawiony. — Beeeznadziejna rrracjonalistka jest z ciebie.
Z uśmiechem na twarzy odłożyłam książkę na miejsce, a spojrzenie skierowałam w stronę mężczyzny.
— Oczywiście, że mnie znajdziesz tutaj, Mateuszu. Gdzie indziej miałabym być? — odpowiedziałam z lekkim żartem, próbując się sama rozweselić. — A co do mojej beznadziejnej racjonalności, to cóż, ktoś musi zachować zdrowy rozsądek.
Mateusz zaczął lekko mrugać powiekami i kręcić głową, jakby nie zgadzał się z moim stwierdzeniem. Westchnął lekko, a jego kark zaczął kręcić się w rytmie skrzypiących regałów.
— No cóż, Arrriano, zdrrrowy rrrozsądek to jedno, ale czaaasem poootrzeba trochę więcej magii w życiu. — Mężczyzna spojrzał na mnie z wyraźnym współczuciem. — Aaale teraz, czaaas na trooochę prrrawdziwej maaagii! Dziś pierrrwsza leeekcja z prrrofesorrrem Kleksem, rrr.
Wtedy poczułam się niepewnie, słysząc te dwa słowa. Profesor Kleks. Nie miałam pojęcia, jak będzie wyglądało nasze pierwsze spotkanie. Rzekomo był moim ojcem, chociaż w to wątpiłam. Skoro on był takim miłośnikiem bajek i wyobraźni, a ja według Mateusza byłam beznadziejną racjonalistką, bez grama wiary w moje fantazje.
Mateusz spojrzał na mnie z wymownym uśmiechem, jakby wiedział, co się we mnie dzieje.
— Nie marrrtw się, Arrriano. Prrrofesorrr Kleks to wyjątkowy człooowiek, ale wiesz, czasem warrrto dać się pooonieść magii, nawet jeeeśli maaasz zdrrrowy rrrrozsądek. — Mężczyzna machnął ręka. — Przekonasz się saaama. Aaale pamiętaj, maaagia jest jak kooot, najlepiej dziaaała, gdy jej nie spooodziewasz się najbardziej. A terrraz idź się ogarrrnij, beeeznadziejno rrracjonalistko!
CZYTASZ
Nowa bajka | Akademia pana Kleksa (korekta)
FanfictionAriana Niezgódka, nieznająca swoich prawdziwych rodziców, mieszka wraz z ciotką i swoją kuzynką w Nowym Yorku. Nic nie wie o swojej przeszłości. Pomimo poczucia miłości i bezpieczeństwa ze strony swojej rodziny, mocno odczuwa brak obecności matki i...