Rozdział IX | Aleminacja

556 57 28
                                    

Uwaga: Ważne pytanie pod koniec rozdziału. 

Nasze dzieci będą się uczyły na własnych błędach, trzeba je tylko wspierać, kiedy tego potrzebują, i kochać. Zawsze. — Katarzyna Grochola, A nie mówiłam!

Ada Niezgódka

Życie w Akademii toczyło się zwykłym rytmem, wypełnione zajęciami, które profesor Kleks nadawał coraz dziwniejsze nazwy. Fantazjowanie przez przygotowania. Ćwiczenia z pomysłowości. Wyobraźnia w życiu codziennym. Co w duszy gra. Rozmówki międzygatunkowe. Cuda-wianki. Działania na piegach. Artystyczna droga. Wyobraźnia na każdą sekundę. 

Plan zajęć był pełen niespodzianek, jednak już przyzwyczailiśmy się do jego wymyślnych nazw i pomysłów. Byliśmy już na tyle długo, by przestać się dziwić. Wprawdzie, jeszcze powtarzałam jedno słowo: NIEMOŻLIWE, ale gdy widziałam, jak Arianę przestaje wszystko zaskakiwać, postanowiłam również też tak postąpić. 

Często myślałam o Kleksie "wujek", a moja kuzynka nadal nie użyła słowa "ojciec" wobec niego. Zastanawiałam się, czy akceptowała swoje pochodzenia. W końcu była ściśle powiązana z Krainą Bajek. Tak samo jak ja. Brat mojego taty był zabawny, spontaniczny, zupełnie inaczej niż ja. 

Tego ranka, od razu po śniadaniu, lekcja odbywała się w bibliotece. W ulubionym miejscu Ariany. Profesor sprawiał wrażenie bardziej roztargnionego niż zwykle. Patrzyliśmy wszyscy na niego wyczekująco, bo nigdy nie mieliśmy dość jego żartów i sztuczek. Serdel się roześmiała, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. W końcu w Akademii była bardzo krótko. Nie wiedziała, że po naszym nauczycielu należy spodziewać się wszystkiego. Na przykład, że włoży prawą rękę do prawej kieszeni, a po chwili ta sama dłoń jak nigdy nic wynurzy się z lewej kieszeni z tajemnicza karteczką. Karteczkę z notatkami potargał na kawałki i je zjadł. 

— Hm.. Deser. Durnoty. Głupoty. Nic konkretnego — skomentował, przeżuwając. 

Serdel chichotała, trudno było zachować powagę, więc nagle zrobiło się głośno. 

— Prrroszę o ciszę, rrr! — zawołał Mateusz. 

— Moi drodzy, dzisiaj lekcja aleminacji — oświadczył Kleks. 

— To trudne? — chciała wiedzieć Zita. 

— Ani trochę. — Uśmiechnął się. — Aleminacja polega eliminacji słowa "ale" i zastąpieniu go słowem "więc". Powiedźcie mi, jakie są wasze marzenia. 

Popatrzył na nas. Marzenia! Kto ich nie miał? Przecież to z ich powodu zjawiliśmy się w Akademii. Mateusz obiecał nam, że tutaj zrealizujemy nasze marzenia. Kątem oka spojrzałam na Arianę i zauważyłam w jej oczach pewien błysk. Ten sam błysk, który dostrzegłam w spojrzeniu mojego wujka.

Pod wpływem słów profesora każdy z nas zajrzało w głąb swego serca. Ja marzyłam tylko o jednym. O powrocie mojego ojca... A podejrzewałam, że Ariana pragnie mieć rodziców. 

— Chciałabym rozmawiać ze zwierzętami, ale one nie chcą rozmawiać ze mną — powiedziała Natasza ze smutkiem. 

— Chciałam rozmawiać ze zwierzętami, WIĘC najpierw nauczę się je obserwować — odparł z naciskiem. — Dowiem się, na co zwracać uwagę. Najpierw muszę nauczyć się ich słuchać. 

Roześmiał się cicho, a my zawtórowaliśmy, Tylko nie Ariana, która dumała. Natasza zamilkła. Wtem zleciały się do niej drobne ptaki. Niebieskie sikorki, szare wróble, gile z czerwonymi brzuszkami, barwne szczygły i trznadle, i wiele innych. A wszystkie ćwierkały i kląskały coś po swojemu. Przysłuchiwała się im z uwagą i nagle sama zakląskała w ptasim języku, aż Mateusz otworzył dziób z niedowierzaniem. Chciał dołączyć, ale pan Kleks zagroził mu palcem, by nie przeszkadzał. 

Nowa bajka | Akademia pana Kleksa (korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz