Uwaga: Rozdział IV został napisany na podstawie trzeciego rozdziału książki "Kleks. Nowy początek".
Człowiek, który nie ma wyobraźni, nie ma skrzydeł. — Muhammad Ali
Ariana Niezgódka
Ja, ciocia i Ada spotkałyśmy się z ptakiem Mateuszem. Wiedziałam, że decydując się na ten krok, będę na drodze rozwiązania zagadki tego, kim jestem. Mój sąsiad miał rację. Nie mogłam uciekać od prawdy nie wiadomo, jak długo. Musiałam się dowiedzieć, skąd pochodzą moi rodzice.
Dlatego dziś ubrałam się dość nietypowo.
Wybrałam czarne ogrodniczki, które luźno układały się na mojej sylwetce. Zestawiłam je z jasnozielonym t-shirtem, nadając całości kontrastowy, a jednocześnie lekki charakter. Na plecach zwisał czarny plecak, który pomieścił wszystkie niezbędne rzeczy.
Czarne trampki z białymi podeszwami dopełniały całości, nadając stylizacji sportowego i dynamicznego wyrazu. Mimo że wybór ubrania był nietypowy w porównaniu do mojego zwykłego stylu, czułam, że dzisiaj to konieczne.
Zdecydowałam się na ten krok, wiedząc, że to może być klucz do rozwiązania zagadki tego, kim jestem. W myślach powtarzałam słowa mojego sąsiada.
Czasem prawda przekracza granice naszego zwykłego rozumienia.
Musiałam przygotować się na wszystko, co może wyjść na jaw podczas tej podróży. Moja kuzynka spoglądała na mnie z niepewnością. Wyraźnie to czułam. Tak samo Anna wyglądała na zaniepokojoną, choć wszyscy próbowali swoje negatywne emocje ukryć pod maskami uśmiechu i pogody ducha.
Mój wzrok spoczywał na Mateuszu, na osobie odpowiedzialnej za to zamieszanie. Nie do końca mu ufałam. Ciągle niedowierzałam, że zgodziłam się, by zabrał mnie do Akademii... Mojego ojca? Czułam niepewność, kiedy wyobrażałam sobie tego Ambrożego Kleksa jako mojego rodzica.
Łatwiej było mi myśleć, że moi rodzice mnie porzucili. Cały czas powtarzałam sobie tę myśl jak mantrę. Bo rzeczywiście. Wtedy rzeczywistość była mniej skomplikowana...
— Dlaaaczego wybrrrałyście to miejsce, rrr? — zapytał zaciekawiony ptakoczłowiek.
— To prywatna sprawa — odpowiedziała Ada. Nie chciała z niczego się tłumaczyć. I słusznie. Pewne sprawy powinny zostać zachowane jedynie dla wtajemniczonych.
— Dobrrra, nie wnikam — rzekł zrezygnowany Mateusz. — Nie do wiary, że jesteście takie beznadziejnie przyziemne, a Akademia was wzywa. Mnie nie to oceniać — dodał swoje trzy grosze.
Postanowiłam zignorować jego ostatni komentarz. Kiedy ustawiłyśmy się na drewnianym, okrągłym podeście, wspomnienia sprzed sześciu lat powróciły. To miejsce mocy zawsze będzie kojarzyć mi się z moim wujkiem i moją rodziną, którą mam tutaj, w Nowym Jorku.
— Jak się tam dostaniemy? Do Akademii pana Kleksa? — zadałam pytanie.
— Jeśli jest dzieckiem, mooożesz przeeenosić się do Aaakademii do rrrealu na tak długo, jak chcesz. Wystarczy wypowiedzieć zaklęcie, rrr — odparł, gestykulując energicznie rękami.
— Zaklęcia takie jak w Harrym Potterze? — skomentowałam złośliwie, będąc sceptycznie nastawiona do tej całej sytuacji.
Mężczyzna zachował się, jakby w ogóle nie usłyszał mojej kąśliwej uwagi. Mówił dalej.
— Dorrrośli mooogą być poza Aaakademią przez całą dobę, a jeeeśli czaaas minie zostają w rrrealu na zaaawsze, rrr. Przypominam, że między światami nie wolno przenosić ostrych narzędzi, eeelektroniki i żyyywności. Przewóz zwierząt absolutnie zabrrroniony — ostrzegł nas.
CZYTASZ
Nowa bajka | Akademia pana Kleksa (korekta)
FanfictionAriana Niezgódka, nieznająca swoich prawdziwych rodziców, mieszka wraz z ciotką i swoją kuzynką w Nowym Yorku. Nic nie wie o swojej przeszłości. Pomimo poczucia miłości i bezpieczeństwa ze strony swojej rodziny, mocno odczuwa brak obecności matki i...