Prolog | Niezgódka

1.7K 78 13
                                    

Bez rodziny, człowiek, samotny na świecie, drży z zimna. — Andre Maurois

— Gdzie jest Ariana? — zadała pytanie zatroskana kobieta o brązowych oczach, wszedłszy do pokoju swojej córki. — Miałyście wrócić razem.

Rudowłosa przeniosła wzrok z książki, którą czytała, na swoją mamę. Nie wydawała się zdziwiona jej pytanie. Niemalże codziennie słyszała to samo. Pytania o to, gdzie podziewała się dziesięciolatka. A głównym powodem, dla którego Ariana przychodziła wieczorem do domu, była jej pasja. Tworzenie. Każdego dnia w tajemnicy przed wszystkimi tworzyła własną sztukę. Szkicowała albo malowała. Wykonywała fotografię lub projektowała grafiki do muzyki, którą sama komponowała. Czasem również pisała swoje piosenki lub próbowała napisać własną sztukę teatralną. Jak na dziesięciolatkę, posiadała w sobie dużo zapału i niespotykane pokłady kreatywności.

Codziennie puszczała wodze fantazji, chociaż ona uważała to za przekleństwo. Szczerze mówiąc, nie chciała mieć wyobraźni. Była zdania, że wyobraźnia to samo zło. Bo non stop myślała o swoich rodzicach, których nie znała. Wyobrażała sobie, jak to mieć matkę i ojca, jak to jest czuć miłość rodzicielską. A wiedziała, że te imaginacje nie miały pokrycia z rzeczywistością.

Jej zdanie podzielała Ada, która obwiniała wyobraźnię o to, że jej ojciec wyruszył w podróż i przepadł bez wieści.

— Za półgodziny wróci, mamo. Poszła jeszcze do sklepu po film do aparatu analogowego — odpowiedziała, wstając z łóżka. — Wiesz, jaka jest.

Anna uśmiechnęła się delikatnie, wspominając sobie, jak Ariana i Ada były beztroskimi dziećmi przed podróżą Alexa Niezgódki. Wtedy obie wykazywała się wielką radością, a teraz... Obie starały się żyć zgodnie z własnym planem.

— Wszystko planujecie. Trzymacie się planu — stwierdziła.

— Plan to jedyna rzecz, którą mamy pod kontrolą —rzekła z wyraźnym śladem goryczy w głosie. — Po tym, co się stało z tatą, musimy być przygotowane na wszystko.

Jej matka spojrzała na nią z troską.

— Wiem, kochanie. Ale pamiętajcie, że życie nie zawsze idzie zgodnie z planem. Czasem trzeba pozwolić sobie na odrobinę spontaniczności, na chwilę oderwania się od codziennych schematów — powiedziała. Od pewnego czasu zaczęła się martwić o dziewczynki, gdyż według jej oceny traciły wiele z dzieciństwa. W szczególności jej bratanica. — Chodź, pomożesz mi w kuchni.

Ada skinęła głową, zgadzając się na pomoc w kuchni. Chociaż nie lubiła gotować i piec, wciąż uznawała ważność chwil spędzanych z matką. Pozostały jej tylko dwie osoby, które darzyła wielką miłością. Swoją matkę i kuzynkę.

Razem przeszły do kuchni, gdzie panował ciepły zapach gotującego się obiadu. Anna zaczęła rozkładać składniki na blacie, a ona zaczęła przygotowywać warzywa.

W tym samym czasie Ariana weszła do mieszkania sąsiada przez okno. Tak jak zawsze, gdy owczarek niemiecki był przywiązany przy drzwiach do budynku. Ona i Ada bały się psa, gdyż wydawał się agresywny, a mieszkający tutaj mężczyzna nie miał nic przeciwko temu. 

Dziewczynka śmiało przeszła przez pomieszczenie. Czuła się, jakby była u siebie. Poszła w stronę drzwi. Sędziwy facet niespodziewanie wyłonił się zza biblioteczki. 

— Witaj, Ariano — przywitał się z niebieskowłosą. Zwrócił na siebie jej uwagę. — Widzę, że zmieniłaś kolor włosów — zauważył. 

Ariana, choć była lekko zaskoczona pojawieniem się sąsiada, od razu uśmiechnęła się do niego. To był starszy pan, którego nikt tak dokładnie nie znał. Dla niej również stanowił wielką zagadkę. 

— Dzień dobry — odpowiedziała, unosząc rękę na powitanie. — Tak, postanowiłam odmienić trochę swój wygląd.

— Pasuje ci. Lubię, gdy ludzie odważnie wyrażają siebie. Co cię przyniosło dzisiaj? — zapytał, kierując wzrok w stronę okna, przez które Ariana weszła do jego mieszkania.

— Musiałam kupić kilka filmów do mojego aparatu analogowego — wyznała szczerze, po czym poprawiła na swoich ramionach plecak. — I bardzo przepraszam, że weszłam bez uprzedzenia. 

— Ari... — powiedział, śmiejąc się cicho. Po raz pierwszy zwrócił się do niej niecałym imieniem, a zdrobnieniem. — Ty i Ada jesteście zawsze mile widziane tutaj. Bez was byłoby nudno. 

— Dziękuję za te słowa, proszę pana. Tylko może najlepiej już pójdę, moja ciocia i Ada już na pewno na mnie czekają. 

Mężczyzna skinął głową z zrozumieniem. 

— Jasne, zawsze możesz wrócić tutaj. Ale poczekaj na chwilę, mam dla ciebie coś specjalnego.  Wkrótce wrócił z małym, starannie zapakowanym pudełkiem. — To nic wielkiego, ale mam nadzieję, że ci się spodoba. 

Ariana spojrzała na pudełko z uśmiechem, ale była zdziwiona jego słowami. 

— Bardzo dziękuję — podziękowała serdecznie. 

— Teraz zmykaj do domu. Do zobaczenia, Ariano. 

— Do widzenia, proszę pana — pożegnała się z sąsiadem. 

Wychodząc z mieszkania, czuła ciepło w sercu, a jednocześnie zastanawiała się, dlaczego do niej powiedział, Ari. Tylko jej kuzynka i ciocia tak do niej mówiły. Tego nie wiedziała i niebawem miała się tego dowiedzieć. W dniu swoich jedenastych urodzin. 


❇❇❇❇❇❇❇❇❇❇❇❇


W biurze pana Kleksa panowała atmosfera spokoju, jednak w jego sercu kłębiły się burzliwe emocje. Siedząc za starym biurkiem, skupił się na wspomnieniach o swoim bracie. Alex był wielkim mistrzem Harmonii i Empatii. Ambroży uśmiechnął się, patrząc w dal, gdzie ciche echa rozmów z bratem powracały do niego jak szepty z przeszłości.

— Alex, gdziekolwiek teraz jesteś, mam nadzieję, że znalazłeś spokój —westchnął , a jego oczy utkwiły w starym zegarze, który bezwzględnie odmierzał czas.

Przeszłość, która układała się w labirynt wspomnień, przywiodła pana Kleksa do kolejnego obrazu. Wisiał on obok okna i przedstawiał uśmiechniętą roczną córkę i miło patrzącą żonę. Portret emanował ciepłem, ale jednocześnie przenikała go pewna melancholia.

Przypomniał sobie o tragicznym dniu, gdy kłócił się z żoną. Niewinna sprzeczka, która przerodziła się w burzę słów i niedopowiedzeń. Wtedy, pod wpływem emocji, żona opuściła go, zabierając ze sobą malutką istotkę. Był to punkt zwrotny, który przeszedł na własnej drodze. Pozostawił za sobą złamane serce.

Przeszłość, jakby ożywiona przez obrazy, ukazała mu tamten dzień. Niewinne słowa zamieniły się w gwałtowną burzę, a niedopowiedzenia stworzyły przepaść, którą trudno było przeskoczyć. W emocjonalnej zawierusze, żona opuściła dom, zabierając ze sobą malutką istotkę – ich córkę.

— Amelio, tak bardzo żałuję, że do tego dopuściłem — szepnął z bólem w sercu, jakby te słowa mogły dotrzeć do nich przez czas i przestrzeń. — Gdybym wiedział, że to tak się skończy, nigdy bym nie zaczynał tej sprzeczki.

Z głębi serca pragnął cofnąć czas, zacząć od nowa, naprawić to, co było zepsute. Ale jak wiele rzeczy w życiu, to było niemożliwe.

Czasami tracimy najważniejsze rzeczy w życiu, zanim zdamy sobie sprawę, jak bardzo są dla nas ważne. Pomyślał, opuszczając głowę.

Siedząc samotnie w biurze, pan Kleks zdał sobie sprawę, że czas nie tylko leczy rany, ale też zapisuje historie, także te bolesne. Jego serce, choć złamane, nie straciło zdolności do kochania. W myślach wysłał ciepłe myśli do brata i ukochanej żony i córki, gdziekolwiek byliby. 

— Dobranoc, córeczko, gdziekolwiek jesteś — odezwał się delikatnym tonem, unosząc spojrzenie ku obrazowi córki i żony. — Gwiazdy świecą nad nami oboma, nawet jeśli jesteśmy oddzieleni przez czas i przestrzeń. Pamiętaj, że zawsze jestem z tobą w myślach, w twoich marzeniach i w sercu. Kocham cię.



Nowa bajka | Akademia pana Kleksa (korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz