Dom to oglądanie księżyca wschodzącego nad szałwią i towarzystwo kogoś, kogo można przywołać do okna, żebyście obejrzeli to razem. Dom jest tam, gdzie tańczysz z innymi, a taniec to życie. — Stephen King, Dallas '63
Ambroży Kleks
Podejrzewałem, że tak się stanie. Jednak nie spodziewałem się, że Wilkusy tak dziko się zachowują. Nie bawiły się w konwenanse, weszli do mojego pokoju bez pukania i zapowiedzi. Tak bezceremonialne zachowanie wzburzyło mnie. Nie przywykłem do lekceważenia zasad savoir-vivre'u. Wiele razy powtarzałem, że na drugim piętrze znajdują się moje Sekrety. Tylko ja i Mateusz mieliśmy do niego dostęp.
A teraz tutaj były dzikie istoty, które nie rozumiały, że tak się nie robi. Nachodzi się mnie w mojej sypialni.
— To prywatne pomieszczenie! — zawołałem do wilkoludzi, którzy wtoczyli się do środka, wnosząc za sobą błoto i zapach lasu i mokrego futra. — Proszę niczego nie dotykać! — zareagowałem, gdy jeden z nich podszedł do obrazu, który przedstawiał mnie zza młodu i Amelię. — To są moje rzeczy, moje SEKRETY! I nikomu, NAPRAWDĘ NIKOMU nie wolno tu wchodzić! Tylko...
Umilkłem, gdy kobieta z opaską na oku pchnęła mnie na krzesło, a milczący młodzieniec, który wyglądał na co najmniej szesnaście lub siedemnaście lat, nie zrobił nic, aby ją powstrzymać.
Zmierzyła mnie pogardliwym spojrzeniem, po czym skinęła do jednego ze strażników. Podszedł do mnie i skrępował mi ręce... Moim jedwabnym szalem! To też mieli tupet! Szarpnąłem się, ale więzy wpiły się w moje nadgarstki. Syknąłem z bólu. Myślałem, że odpuszczą sobie dalsze tortury, ale przeliczyłem się.
Wilkuska pochyliła się nade mną, spoglądając na mnie swym żółtym okiem. Bezceremonialnie musnęła mój policzek długim pazurem, a potem, uśmiechając się makiawelicznie, wbiła go głęboko. Musiałem zamknąć oczy, aby wytrzymać niewyobrażalny ból. Poczułem, jak spod jej palca spływa ciepła strużka krwi.
Niestety, wiedziałem, kim ona jest. Mateusz powiedział mi, że natknął się na nią w Nowym Yorku... I doktor Paj-Chi-Wo wyznał mi, że jest odpowiedzialna za śmierć babci Ariany. Podejrzewałem też, że rozkazała zabić moją żonę.
Powiedziała coś po języku Wilkusów. Jakieś rech szarum... I jeszcze Mateos. Często piłem sok z fontanny Babel, więc rozumiałem ich, ale postanowiłem grać na zwłokę.
— Rech szarum? — rzekłem, robiąc bezradną minę. — Ale ja nie rozumiem... Nie wiem, co pani mówi.
Kobieta rozgniewała się. Wyglądała na wkurzoną, a jednocześnie zniecierpliwioną. Sięgnęła po manierkę, którą podsunęła pod mój nos. Rozpoznałem zapach. Ona zażyła sok z fontanny Babel. Tego się obawiałem. Wiedziała, że ją rozumiałem.
— Pytam się, gdzie jest książę Mateusz — powtórzyła niezbyt uprzejmym głosem.
— Nie wiem, o kogo chodzi — odparłem ostrożnie, ale ponownie poczułem, jak jej pazur ociera się o mój policzek, pogłębiając tym samym ranę. Sprawiła mi większy ból.
Ale wtedy chłopak stojący nieruchomo wreszcie się poruszył. Podniósł rękę, jakby powiedzieć: Wystarczy, i kobieta opuściła dłoń.
— Gadaj! — nakazała.
— Nikt taki tu nigdy nie mieszkał — upierałem się przy swoim. W pewnej chwili zobaczyłem na palcu Wilkuski pierścień, który wyglądał tak samo groźnie co jej pazur.
— Znajdźmy Mateusza, rozprawmy się z nim i wracajmy do domu — odezwał się młody Wilkus. Ton, jakim to powiedział, wykluczał jakikolwiek sprzeciw.
CZYTASZ
Nowa bajka | Akademia pana Kleksa (korekta)
FanfictionAriana Niezgódka, nieznająca swoich prawdziwych rodziców, mieszka wraz z ciotką i swoją kuzynką w Nowym Yorku. Nic nie wie o swojej przeszłości. Pomimo poczucia miłości i bezpieczeństwa ze strony swojej rodziny, mocno odczuwa brak obecności matki i...