Uwaga: Rozdział w dużej mierze pochodzi z książki "Kleks. Nowy początek".
Skoro nie chcesz walczyć, możesz przynajmniej uciekać. Czegoś musisz spróbować. — Stephenie Meyer, Intruz
Ariana Kleks
Wilkusy zamknęły Mateusza w podwójnej klatce, a mój ojciec był nadal więziony, choć próbował coś wskórać, by uratować nas. Jednakże nie mógł nic zrobić. Tak samo jak ja. Starałam się z całych moich sił wyswobodzić się potężnego uścisku dwójki strażników, którzy jednak po kilku minutach mnie puścili.
Obejrzałam się wokół, starając się znaleźć sposób na ucieczkę. Moje myśli były jednak zamazane przez ból w ramieniu, które zostało zranione przez wilczycę. Nie chciałam się pogodzić, że tak to wszystko się zakończy.
Ta bajka nie może się tak skończyć.
Wilkusy uwolniły wszystkich więźniów. Moi przyjaciele, profesor Kleks, moja kuzynka i postaci z bajek odzyskały wolność, co oznaczało, że chcą, aby każdy wynosił się do swojego świata. Zauważyłam, że bohaterowie bajkowi już byli w drodze do swoich bajek, gdyż napastnicy dostali, czego chcieli, więc mogli czuć się bezpiecznie.
Mój ojciec, wyraźnie przygnębiony tym, co spotkało Mateusza, poklepał ptakoczłowieka po ramieniu, a potem odszedł... Poszedł do Akademii jakby nigdy nic. Z rozpaczą wpatrywałam się w szkołę, mając złe mojemu ojcu, że poddał się. On się poddał! Jak ratować Akademię, skoro on się poddał? Spojrzałam na moich przyjaciół i starszych uczniów, i Adę. Miny mieli niepewne. Zapewne nie wiedzieli, co zrobić... A ja? Czy jeszcze wierzyłam w to, co powiedzieli Kleks i Mateusz? Że mogę uratować Akademię? Gdybym chociaż nie była sama... Gdyby mój ojciec nie chował się wśród swoich Sekretów... Gdy był ze mną Albert...
No tak! Albert! Już dawno powinien zrobić. Może gdzieś się ukrył?
— Albert! — krzyknęłam, rozglądając się po ogrodzie. — Widzieliście gdzieś Alberta? — pytałam raz po raz, ale nikt go nie widział.
Musiał zostać w bajce o dziewczynce z zapałkami! Zgubił się w śnieżycy... Złe przeczucie sprawiło, że moje serce zatrzymało się na chwilę. Po chwili jak strzała pobiegłam w stronę furtek do bajek, zostawiając swoją kuzynkę z moimi rówieśnikami. Źle postąpiłam, ale nie mogłam pozwolić, aby Albert zginął.
Biegłam najpierw przez ogród, potem wzdłuż granicy Akademii do furtki prowadzącej do bajki o dziewczynce z zapałkami i dalej przez śnieg do miasta, mając związane ręce. Nie widziałam jeszcze miasta, tylko w oddali migotały maleńkie światełka. To były jedyne drogowskazy wyznaczające kierunek w ciemnościach.
Ziąb przeniknął przez ubranie, które wciąż było mokre po ostatniej śnieżycy. Chociaż musiałam przyznać, że mróz powodował, iż zapominałam o bólu i o ranie.
Gnałam przed siebie, nie zważając na zaspy, w których grzęzłam po kolana . Światełka przybliżały się powoli. Gdzie tam na pewno jest Albert. Byłam tego pewna. Biała równina wydawała się nie mieć końca, a ja byłam już bardzo zmęczona i osłabiona... Brnęłam dalej przez śnieg i liczyłam kroki, by się zmobilizować. Światła migotały przyjaźnie, bliższe, niż mi się wydawało. I nagle zdałam sobie sprawę, że dostrzegam zarys murów. Niebo nad nimi pojaśniało. Zbliżał się świt.
W bramie zatrzymałam się, żeby odpocząć. Dygotałam na całym ciele jak młode drzewko na wietrze. Widziałam dziewczynkę z zapałkami, która nadal siedziała w tym samym miejscu co poprzednio, ściskając w ręce pudełeczko. To oznaczało, że mogła widzieć Alberta. Gdy zbliżałam się do niej, uświadomiłam sobie, że dziewczyna zamarznie tutaj na kość. Była już blada i miała sine usta. Tuliła się do zimnego muru, na próżno próbując ochronić się przed wiatrem i śniegiem, który ponownie prószył.
CZYTASZ
Nowa bajka | Akademia pana Kleksa (korekta)
FanfictionAriana Niezgódka, nieznająca swoich prawdziwych rodziców, mieszka wraz z ciotką i swoją kuzynką w Nowym Yorku. Nic nie wie o swojej przeszłości. Pomimo poczucia miłości i bezpieczeństwa ze strony swojej rodziny, mocno odczuwa brak obecności matki i...