Pov:Halie
Gdy wstałam rano Mi jeszcze spała. Ubrałam się w jasne dresy i poszłam do kuchni. Była godzina 9.15 więc zdziwiłam się że nie zastałam tu Vincenta. Na śniadanie przygotowałam jajecznicę a do tego kanapki. Gdy wszystko było gotowe to poszłam zawołać Mie i Vincenta. Najpierw obudziłam Mie a potem poszłam po Vincenta. Zapukałam.
- Proszę- odpowiedział na moje zapukanie
- Hej, zrobiłam śniadanie. Przyjdziesz czy już jadłeś? - zapytałam
- Nie, nie jadłem dzisiaj nic. Z chęcią zjem. - Gdy to powiedział wstał z łóżka I zaczą kierować się do wyjścia z pokoju.
Po zjedzeniu umyłam naczynia i chciałam się kierować ale zatrzymał mnie Vincent
- Droga Halie lot mamy o 16.30 czyli na lotnisko trzeba wyjechać o 13.30. Zacznij się już pakować. A co z Mią? Ona nie może jechać z nami - powiedział Vincent
- Dobrze, a co do Mi to ja trzeba odwieść do domu. W drodze na lotnisko możemy to zrobić. - odpowiedziałam
- Dobrze. Teraz możesz iść. - Jak to powiedział to odrazu ruszyłam się pakować.
W pokoju zastałam załamaną Mie
- Hej Mi co się stało? - zapytałam z troską
- Bo Ty dzisiaj wyjeżdżasz prawda - zapytała
- Tak - H
- Nie możesz zostać? Przecież wiesz jak ja nie lubię mojej matki. Co jak znowu mnie wyrzuci z domu? Gdzie ja wtedy przyjdę? Co zrobię jak cię nie będzie? - wymieniała coraz bardziej płacząc.
- Spokojnie Mi - powiedziałam przytulając ją - Nie sprzedam tego mieszkania. Kiedy twoja mama cię wyrzuci możesz przyjść tutaj. Dam ci klucze co ty na to? Będziesz mogła tu przyjść kiedy tylko będziesz chciała. Zawsze też możesz do mnie zadzwonić nawet o 1 w nocy
- Dzięki, jesteś super. Nie ma nikogo lepszego od ciebie. A będziesz do mnie przylatywać? - zapytała coraz bardziej się uspokajając
- oczywiście że będę. Może nawet cię kiedyś zabiorę do mojego domu w Pensylwanii co ty na to? - zapytałam a ona się jeszcze bardziej rozweseliła
- Oczywiście że jestem za. - powiedziała już nie płacząc
- Dobra ja muszę się spakować pomożesz mi? - zapytałam na co ona pokiwała głową
Pakowanie zajęło nam około 2 godziny. Zajęłam swoimi żeczami 3 walizki i jedną torbę która jest jako bagaż podręczny. Jeszcze spakowałam niektóre ubrania mamy i jej całą biżuterię. To zajęło 4 walizkę. Gdy razem z Mią taszczyłyśmy moje bagaże pod drzwi ro była godzina 13.25.
- O Dobrze że już jesteście bo musimy zaraz wyjeżdżać - powiedział Vincent
Po wpakowaniu walizek zamknęłam mieszkanie i jedne klucze dałam Mi a drugie zostawiłam sobie. Po odstawieniu Mii do domu pojechaliśmy na lotnisko. Na lotnisku Vincent poprowadził mnie do jakiegoś innego wyjścia. Gdy przeznie Przeszliśmy moim oczom ukazał się duży samolot ze złotym napisem Monet. Phi mój jest lepszy bo na nim jest moja ksywka której się wszyscy boją. Połowę lotu przepracowałam oczywiście z dala od Vincenta żeby się nie zorientował. Jeszcze nie teraz. A drugą połowę przespałam. Po przylocie Vincent wziął moje walizki I zaczął kierować się do wyjścia. Przy wyjściu zobaczyłam jakiegoś blądyna. Gdy on nas zauważył podszedł do nas
- Siema Vincent. - powiedział ale potem dodał Gdy zobaczył mnie- A to kto?
- Hej jestem Haile - odpowiedziałam
CZYTASZ
Rodzina Monet/Dziewczynka z organizacji (zawieszone)
Teen Fiction13 letnia Halie monet w dziwnych okolicznościach poznaję osobę z organizacji. Mroczny charakter dziewczyny daje jej możliwości do wstąpienia do organizacji. W organizacji jest też jaj najstarszy brat Vincent o którym Halie nie ma pojęcia. Więcej dow...