Rozdział 3

374 38 1
                                    


Rush 

 Kiedy miałem pewność, że Adria pogrążyła się w głębokim śnie, a jej temperatura spadła opuściłem łóżko pozwalając jej się w spokoju zregenerować. Cicho wyszedłem z pokoju zostawiając uchylone drzwi. Siedzący za nimi pies spojrzał na mnie z wyrzutem. Odkąd pojawiłem się u boku jego pani nie pozwoliłem mu wcisnąć się do łóżka, czy być bliżej niej. Adria potrzebowała przestrzeni i spokoju. Dlatego zaraz po tym, jak usnęła, cicho pochrapując przez zatkany nos, zostawiłem ją samą.

 Przeniosłem się do kuchni, w której zostawiłem swoje rzeczy. Nie miałem zamiaru stąd wychodzić, póki nie dostałbym konkretnego zapewnienia, że jej stan uległ poprawie. Minimalnym progiem było zejście gorączki. Następnym było samodzielne poruszanie się bez ryzyka osłabnięcia.

 Zaparzyłem sobie kawy w kubku w kształcie czaszki. W szafce nie znalazłem żadnych normalnych pojemników na napoje. Wszystkie były w jakimś kształcie. Bardziej przyziemny bądź mniej. Znalazłem nawet taki w kształcie męskiego przyrodzenia i nie miałem żadnych wątpliwości, że należał do Adrii. Prócz kubków miały też duże szklanki, ale w nich nie zwykłem pić kawy. Istniały dwie możliwości. Miały przyziemną porcelanę, która zalega w zmywarce, albo były w innej szafce, a ja zajrzałem do złych drzwiczek.

 Mógłbym przeszukać inne szafki w poszukiwaniu klasycznej porcelany, jednak było mi szkoda na to czasu.

 Odstawiłem gotowy napój obok rozbudzającego się laptopa. Ściągnąłem marynarkę i odwiesiłem ją na oparcie krzesła. Zasiadłem na stanowisku. Pies wykorzystał sytuację do zaczepki. Wskoczył na mnie przednimi łapami. Nie zerkając na niego strzepnąłem go na podłogę.

— Kurwa — syknąłem, łapiąc się na kolano. Wbiłem zabójcze spojrzenie w psa. — Poważnie? Połóż się.

 Trzymał w pysku sznur, którym wymachiwał na lewo i prawo. To właśnie tą zabawką wziął zamach na mój staw kolanowy, zwracając na siebie uwagę. Był stworzeniem łaknącym stałej uwagi, który nie rozumiał znaczenia ignorancji. Nie odpuszczał zachęcająco machając ogonem.

— Idź stąd, niedźwiedziu. Muszę wziąć się do pracy, a jak dalej będziesz hałasować to wystawię cię na korytarz. — Wytknąłem ostrzegawczo palec. Szczeknął skacząc. — Zamknij się, bo obudzisz panią — warknąłem.

 Nic sobie z tego nie zrobił. Pochwycił w zęby zabawkę i zbliżył się do mnie. Biorąc głęboki oddech, zabiłem zarodek złości kiełkujący się wewnątrz mnie. Zaciskając usta pochwyciłem drugi konie zabawki. Szarpnąłem nim poruszając psem. Rozbudził się zaczynając walczyć ze mną. Wydawał z siebie przy tym niekontrolowane warkoty. Pazury ocierały się o panele. Chodziła mu cała dupa, a ogon zamienił w śmigło. Z uśmiechem puściłem zabawkę, sprawiając, że rozbrykany pies cofnął się gwałtownie do tyłu. Nie przemyślałem tylko tego, że sekundę później zacznie biegać po całej kuchni obijając się o meble i generując duży hałas. Przymknąłem powieki w myślach licząc czas, w którym zdążył się uspokoić. Ostatecznie położył się pod lodówką wymieniając zabawkę. Zaczął rzuć gumową kostkę. Adria go rozpieściła, czyli tak jak sądziłem, że postąpi. Ten pies ma osobny kosz wypełniony po brzegi samymi zabawkami. Do tego na parapecie leży kosz ze smakołykami. Kilka paczek smakołyków do treningów, na uzębienie, na sierść. Na wszystko. Ta chęć do ciągłej zabawy to również wynik rozpieszczenia.

 Przez następne dwie godziny zdążyłem dopić kawę, przejrzeć maile i notatki od Bethanny. Przejrzałem korespondencje z wyższymi instytucjami. Dostałem zgody na dalsze działanie wobec sprawy z Zodiakiem. Nalegali również, żebym zgodził się na konferencje prasową, gdzie dziennikarze mieli zadawać pytania zaspokajające ich ciekawość i ciekawość społeczną. Nie zgodziłem się na to. Nie potrzebowałem, by społeczność wtykała nos w coś, co ich bezpośrednio nie dotyczyło. Nienawidziłem, gdy ktoś patrzył mi na ręce albo próbował kontrolować i ingerować w postęp mojej pracy. Ludzie wiedzieli tylko, żeby na siebie uważać i nie kręcić się przy lasach i parkach. Żeby nie wychodzili samotnie po zmroku. Tyle powinni wiedzieć i do tego powinni się dostosować, żeby nie zagrażać swojemu życiu.

Nietuzinkowe Morderstwa Walka z czasem #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz