Rozdział 10.

373 32 4
                                    


Adria 

— Gdzie doszło do morderstwa? — zapytałam, zatrzaskując za sobą drzwi samochodu.

 Bardzo szybko zebraliśmy się z komendy. Od jego poinformowania mnie minęło raptem pięć minut i już wyruszaliśmy na miejsce morderstwa. Na język cisnęło mi się wiele pytań. Wiele myśli kłębiło mi się w głowię. Zdołałam je opanować i zadać Rushowi pierwsze pytanie. Nie mogłam się śpieszyć i zasypać go gradem pytań, bo nie odpowiedziałby mi na żadne. Moim zadaniem było pomaganie mu, a nie utrudnianie roboty.

 Żeby nie zagryźć zębów na kciuku, co do końca pomogłoby mi ustabilizować myśli, sięgnęłam po torbę. Odkąd zaczęliśmy razem pracować coraz rzadziej podrywałam palce do ust i coraz rzadziej skubałam skórki przy paznokciach. Zamiast tego szukałam innych punktów, na które kierowałam uwagę, co pomagało mi się skupiać. Tym razem zaczęłam przeglądać zawartość torby, sprawdzając czy zabrałam ze sobą aparat i notatnik.

 Wyciągnęłam z kieszeni telefon i weszłam w folder ze wszystkimi zapiskami odnoszącymi się do sprawy.

— W mieszkaniu kobiety — odpowiedział. — Sąsiedzi zgłosili okropny odór roznoszący się po klatce schodowej. Na miejsce przyjechała straż i zastęp policji. Dostali się do środka i znaleźli trupa. Na miejsce już zostali wezwani technicy. Funkcjonariusze znaleźli portfel ofiary i ustalili jej tożsamość. Gdy dowiedzieli się, że kobieta uczyła na twoim uniwersytecie od razu sprawę skierowali do mnie — streścił przebieg czynności.

— Mam kilka spostrzeżeń — oznajmiłam pełna napięcia. — W sumie to na razie dwa spostrzeżenia, bo na więcej mam za mało informacji.

 Czułam uścisk w klatce piersiowej. Czułam go za sprawą niezgodności i za małej ilości danych. Pokładałam wielkie nadzieje na to, że znajdziemy coś w jej mieszkaniu. Albo w czasie czynności śledczych, które będziemy prowadzić w ciągu najbliższych dni.

— Słucham cię, Adria.

— Wiek ofiary i jej status — wydusiłam. Odkaszlnęłam pozbywając się tego ciążenia na płucach. — Znacząco starsza od dotychczasowych ofiar. Zapewne o ponad trzydzieści lat, bo nie podałeś mi jej nazwiska, więc zgaduje jej wiek i kto to jest. A skoro nie podałaś tożsamości to sam jej nie znasz. I jeszcze fakt, że ona uczyła, a nie była uczoną. To się nijak nie łączy z tym, czym kierował się morderca.

— Niekoniecznie — zaoponował.

 Prześledziłam zapiski szukając wspólnego mianownika. Nie powiedział mi wprost, wymuszając na mnie analizę i samodzielne odnalezienie wspólnego czynnika. Zagryzłam wewnętrzną część policzka. Spociły mi się dłonie.

— Będziemy musieli sprawdzić jej datę urodzenia. Poznać jej znak zodiaku. To, że nie zabił studenta tylko profesorkę nie jest dużym odstępstwem od dotychczasowej jego normy. Dalej oscylujemy wokół osób związanych z uczelnią. Jeśli data będzie zgodna, to dalej sprawa ma kryptonim Zodiak. Wspólnym czynnikiem jest budynek. Uniwersytet — uściśliłam, po głośnej analizie.

— Jest jeszcze jedna niezgodność. — Zerknął na mnie. — To morderstwo jako jedyne nie zostało przeprowadzone w lesie. Na świeżym powietrzu. Kobieta została zamordowana we własnym mieszkaniu — powiedział, tym razem oszczędzając mi analizy.

— Myślisz, że to ma jakiś kluczowy związek?

 Sceptycznie podeszłam do miejsca morderstw. Dotychczas to były zalesione miejsca, bo istniało mniejsze ryzyko, że ktoś go przyłapie. Masowa impreza pełna pijanych studentów. Las za miastem i kolejny przy wylotówce.

Nietuzinkowe Morderstwa Walka z czasem #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz