Rozdział 13.

358 34 4
                                    


Adria 

 W drodze na uniwersytet siedziałam jak na szpilkach. Pełna myśli i wątpliwości. Przeglądałam zapiski w notatnikach porównując je do tych zawartych w raportach. W tym wszystkim starając się zignorować jadący za nami radiowóz. Rush mknął przez miasto będąc zdeterminowanym do zapuszkowania potencjalnego mordercy. Dla mnie potencjalnego, bo on był wręcz pewny, że dziekan miał wiele wspólnego z morderstwami. Czy mu się dziwiłam, że był tak pewny jego winy? Niekoniecznie. Wiele śladów wskazywało na jego udział w procederze. Wielokrotnie utrudniał nam pracę albo był widziany na naszej drodze, co w obecnej sytuacji nie przemawiało na jego korzyść. W tym wszystkim dziwiłam się prokuratorowi, że nie myślał na większą skale, skupiając się tylko na tym, co miał pod nosem. Przecież, gdyby tylko otworzył swój umysł i przestałby być tak uparty w swoim postanowieniu zamknięcia dziekana, dostrzegłby jak absurdalne to było.

 Moje przeczucia jasno mówiły mi, że to nie on był mordercą. Presja narzucona przez władze i przez niego samego, skupiała się tylko na zapiskach, a one stawiały dziekana w złej pozycji.

— Nie chcę mi się w to wierzyć — szepnęłam, przekładając papiery w dłoniach. — Naprawdę wierzymy w to, że to dziekan jest Zodiakiem? Przecież to byłoby zbyt proste.

 Opadłam na fotel obniżając na nim swoją pozycję. Przetarłam twarz dłonią i skierowałam palce na skronie. Pomasowałam je, czując nieznośne pulsowanie.

— Adria jak dotąd tylko jego odciski znaleźliśmy na miejscu zbrodni. Jest podejrzanym. Trzeba go aresztować i poddać przesłuchaniu.

 Ani razu na mnie nie zerknął nieprzerwanie patrząc przez przednią szybę. Obserwując jego profil widziałam jak zaciskał szczękę. Jak zbielały mu place od zaciskania ich na kierownicy. Był zdenerwowany presją narzucaną przez władze, społeczeństwo i siebie samego. Zdesperowany, żeby jak najszybciej zamknąć te sprawę, która wysysała z nas wszystkie pokłady naszej siły.

— Skończy się tylko na przesłuchaniu, czy uparłeś się, że to on jest mordercą?

— Jest podejrzanym o morderstwo — zaznaczył dosadnie.

— Naprawdę w to wierzysz?

 Zmrużyłam powieki wykrzywiając się w grymasie.

— Wskazują na to dowody. Nie ważne jest co ja o tym sądzę.

 Nie zgadzałam się z nim. Musiał mieć też swój punkt widzenia. I zapewne go miał, ale był on zsunięty mgłą. Zaczynałam się szczerze o niego martwić. Zachowywał się, jakby oddał siebie w ręce jakiegoś szaleńca. Jakby zapomniał jak to było prowadzić sprawę, i jak ważne było nie poddawanie się bodźcom, które nas rozpraszały. Ta sprawa go zmieniała i musiałam mu zwrócić na to uwagę, nim dałby się temu pochłonąć.

— Masz zamiar wpaść na wydział i zgarnąć mężczyznę? Nawet nie wiemy czy jest obecny.

 Jego decyzję były podejmowane pochopnie. Wystarczyło, żeby dowiedział się, że w mieszkaniu denatki zostały znalezione ślady palców Monteforda, żeby postawił na nogi całą komendę. W dziesięć minut zmobilizował patrol do wyjścia, kazał mi się zebrać i sam wystosował na szybko pismo, przez które mogliśmy go zabrać. Wystarczyło mu na to tylko dziesięć minut. Tak mu zależało, żeby go dorwać i zapuszkować.

— Sprawdziliśmy jego dyspozycję. Jest w pracy i ma na nas czekać — odpowiedział.

 O nic więcej nie pytałam. Zostało mi tylko obserwować dalsze działania i czekać na moment, w którym będę mogła zareagować.

Nietuzinkowe Morderstwa Walka z czasem #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz