Rozdział 25.

316 34 8
                                    


Adria 

 Cisza. Spokój. Dryfowanie.

 Tak się czułam po powiedzeniu Rushowi kto został nową ofiarą Zodiaka. Tak się czułam po przeżytej histerii, która sprowadziła mnie na samo dno rozpaczy i własnej wytrzymałości. Tak się również czułam po dostaniu silnych i szybko działających leków na uspokojenie.

 Moje mięśnie stały się wiotkie, oddech spokojniejszy, chaos w głowie wyciszony. Dryfowałam sobie, jak taka bojka pośród niebezpiecznego oceanu. Samotna pośród zagrożenia.

 W gruncie rzeczy byłam tą bojką, a otaczającym mnie oceanem były moje demony, które zostały przytłumione przez leki. Wiedziałam, że kiedy ich działanie minie, powrócą do mnie ze zdwojonym atakiem sztormu. Dlatego musiałam temu przeciwdziałać.

 Musiałam odizolować się od emocji, zanim te ponownie przejmą nade mną władzę. Zanim ponownie udowodniłabym Rushowi, że nie nadawałam się do roboty.

— Szczerze, kochanie, nie mam zielonego pojęcia, co ci teraz powiedzieć — szepnął, błądząc knykciami po poliku. — Mogę cię teraz jedynie przeprosić, że tak ostro cię potraktowałem. Musiałaś przechodzić katuszę widząc jego twarz. Wiedząc, jak zareaguję na to Daphne.

 „Jak zareaguję na to Daphne".

 Daphne tego nie przeżyję, a ja czułam do siebie coraz większą złość, że tego nie  powstrzymaliśmy.

 Mój spaczony i zmęczony umysł sprawił, że mój osąd stał się niesubiektywny. Zaczynałam złościć się na nas za brak większych postępów. Zaczęłam oskarżać nas o niewystarczające i nieprzynoszące efekty działania.

 Ta rozsądniejsza część, która przebijała się promieniami przez spaczenie, przyrzekła sobie, że zrobi wszystko, by jak najszybciej pochwycić Zodiaka i odpłacić mu się za każde życie i za każde cierpienie. Zwłaszcza za cierpienie Daphne, która do tej pory czeka aż jej chłopak wróci do niej.

 Nie, Adria. Nie myśl o tym w ten sposób. Odetnij się od emocji, by móc dalej uczestniczyć w sprawie.

 Wypuściłam powietrze przez nos. Wyciszyłam się korzystając z tego, że lek od ratowników dalej panoszył się w moim organizmie. Zwalczyłam senność i torsje. Wraz z drugim wypuszczeniem powietrza z płuc pozwoliłam, żeby ogarnęła mnie pustka. Nie wyłączyłam się w pełni, bo potrzebowałam siły. Przede wszystkim potrzebowałam siły do konfrontacji z Rushem. Po samej jego minie wiedziałam, że granica została przekroczona i najchętniej wysłałby mnie do domu.

 Wspomagając się jego ręką poderwałam się do pozycji siedzącej. Usiadłam obok mężczyzny czując na sobie jego wypalające spojrzenie.

— Nie mam ci niczego za złe — odpowiedziałam. — Zachowałam się bardzo nieprofesjonalnie. Zachowałam się, jak osoba niezdolna do pracy, dając się pokonać emocją, ale to już przeszłość. Teraz jestem gotowa.

— Adria — szepnął, pochwytując moją twarz. W jego oczach czaiła się niepewność. Martwił się o mnie, co doceniałam i rozumiałam. — Nie jestem pewien

— Ale ja jestem — przerwałam mu. — Znam Patricka. Znałam go, bo był bliski Daphne i mnie. Pozwól mi wrócić do pracy. Dla niej i dla niego. — Oczy szczypały mnie od łez, jednak nie dałam im wypłynąć. Hardo je zatrzymałam. Hardo przełknęłam ból zaciśniętego gardła. — Pozwól mi, bo jest to dla mnie ważne, Rush. Ja musze uczestniczyć w tym śledztwie. Muszę dowieść je do końca.

— Biorąc pod uwagę, jak zareagowałaś, że to Patrick jest ofiarą, nie wiem czy to rozsądny pomysł dopuszczać cię do sprawy. Martwię się o twój stan psychiczny, Adria. To nie są przelewki.

Nietuzinkowe Morderstwa Walka z czasem #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz