Rozdział 19.

319 32 4
                                    


Adria 

 Po sytuacjach, które wydarzyły się w weekend potrzebowałam zasięgnąć rady osoby, która nigdy mnie nie zawiodła w sprawach sercowych i nie zawodziła mnie dając rady osoby patrzącej na wszystko nieco inaczej niż ja. Po weekendzie czułam konieczną potrzebę zobaczenia się z Daphne i powiedzenia jej wszystkiego, co ciążyło mi na sercu i ramieniu. Potrzebowałam się jej wyrzygać ze wszystkich emocji, które się we mnie kumulowały.

 Dlatego zaraz po zakończeniu dnia na komendzie poprosiłam Rusha, żeby zawiózł mnie do domu. Z początku Rush nie wykazywał się chęcią puszczenia mnie, co było dla mnie alarmujące.

 Odnosiłam dziwne wrażenie, że bał się, że go zostawię. Po tym, gdy zostałam świadkiem zachowania jego ojca wobec niego, stał się niepewny. Starałam się zapewnić go, że nic nie uległo zmianie w naszej relacji. Moja opinia nie uległa zmianie. Dalej widziałam go takim, jakim jest. Nie widziałam w nim żadnych słabości, które starał się wmówić mu ojciec, i które uważał za prawdziwe, mimo że takie nie są. Nie uważałam go za tchórza czy nieudacznika. Dla mnie Rush wciąż pozostawał Rushem. Mężczyzną o ciężkim charakterze, którego każdy się bał albo go respektował. Widziała w nim pracowitego, nieustępliwego mężczyznę. Dla mnie jest bardzo wyjątkowym mężczyzną.

— Jesteś pewna, że chcesz wrócić do siebie, czy może jednak do mnie? — zapytał opuszczając teren komendy.

 Poprawiłam się na siedzisku zwracając się w jego kierunku. Wodziłam po nim wzorkiem zwracając uwagę na szczegóły. Na drgającą powiekę, na zaciśnięte mocno dłonie na kierownicy, nerwowe podrywanie kolana.

— Rush, jadę tylko na jakąś godzinę, może dwie. Nie wiem ile zajmie nam rozmowa. Przecież nie powiedziałam ci, że chcę wrócić do siebie, tylko, że chcę tam na chwile wpaść. Tylko to.

 Zacisnął wargi sztywno potakując głową. Westchnęłam opuszczając ramiona. Zapadła między nami cisza. Cisza, która dla mnie była niekomfortowa. Chyba był to pierwszy raz, gdzie mi doskwierała. Nie była ona niezręczna, a taka ciążąca.

— Jesteśmy — oznajmił parkując pod blokiem. — Zadzwoń, kiedy będziesz chciała wrócić.

 Odpięłam pas. Łapiąc za klamkę zacisnęłam zęby w irytacji. Zamiast wyjść z samochodu zwróciłam się w kierunku mężczyzny. Wspięłam się na swój fotel, co wzbudziło jego uwagę.

— Co robisz?

— Twoje obawy są nieuzasadnione, Rush — powiedziałam, przekładając nogi. Usiadłam mu na kolanach, uważając, żeby plecami nie nacisnąć klaksonu. — Pogadam z Daphne, wezmę więcej ubrań, wyściskam Tiffaniego w oczekiwaniu na twój przyjazd i wrócimy do ciebie.

 Objęłam go za twarz i połączyłam ze sobą nasze czoła. Czułam na sobie jego nierówny, ciepły oddech. Z opóźnieniem odłożył dłonie na mojej tali. Zaczął ją ściskać zaborczym chwytem.

— Czego się obawiasz? — wyszeptałam, czerpiąc przyjemność z ciepła jakim emanował.

— Niczego — wymamrotał uciekając od odpowiedzi.

— Rush, proszę rozmawiaj ze mną. Powiedz, co cię gryzie. Pozwól mi się zrozumieć.

 Przebiegł palcami wzdłuż mojego ciała. Pochwycił kark i odciągnął mnie od siebie. W jego tęczówkach lśniła niepewność i złość.

— Gryzie mnie sytuacja sprzed dni — odparł, wykrzywiając się w grymasie. Zacięcie walczył ze sobą, żeby się uzewnętrznić. — Musiałabyś postawić się w mojej sytuacji, żeby zrozumieć, co mną targa, gdy nagle oznajmiłaś, że musisz wrócić do siebie. Rezonuje to we mnie w zły sposób — przyznał, po czym spuścił wzrok.

Nietuzinkowe Morderstwa Walka z czasem #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz